Dziennik wojny - sto czterdziesta siódma, sto czterdziesta ósma, sto czterdziesta dziewiąta i sto pięćdziesiąta doba trzeciego roku (877, 878, 879, 880)

 


Wspominałem ostatnio o Tik-tok Księciu Don Kaukazu. O tym, że koleś trzęsie regionem i całą Rosją, pisałem już wiele razy. Ale teraz pojawiła się perełka. 
Wydawnictwo "Projekt" wypuściło cykl filmów "Wertykal Kadyrowa. Biografia pełna krwi" (automat tłumaczy to jako "pion Kadyrowa",  ale chodzi tu o jego słynne filmiki na Telegramie i tik-toku, nazywane po rosyjsku wertikalami oraz o jego pięcie się w górę). 


Wprowadzenie do filmu to streszczenie tego, o czym tutaj wiele razy pisałem. Autorzy szukają odpowiedzi na pytanie, jak to jest, że pokątny watażka z Kaukazu urósł do pozycji nietykalnego "ojca chrzestnego" czeczeńsko-rosyjskiej mafii?


Autorzy filmu wprost sugerują, że droga Dona do władzy zapoczątkowana została śmiercią jego ojca, Achmata, w zamachu bombowym na stadionie w Groznym 2 maja 2004. Zabójcy doskonale znali rozkład miejsc, jakie zajmą na trybunie honorowi goście i niczego nie zostawili przypadkowi. Samego Dona, choć formalnie był szefem ochrony swojego ojca, na paradzie nie było. 
Do zamachu przyznał się Szamil Basajew. Jeden z ostatnich żyjących wówczas antyrosyjskich partyzantów... 
Chociaż... Ale o tym dalej.

Kilka tygodni później w tajemniczych okolicznościach zmarł starszy brat Ramzana, Zelimchan. Oficjalnie był to zawał serca. Zelimchan znany był z hulaszczego życia, a w 2003 roku przeżył wypadek samochodowy, po którym nigdy nie odzyskał w pełni zdrowia. 
31 maja 2004 roku Zelimchan według jednej wersji zdrzemnął się po obiedzie i już się nie obudził, według innej wychodząc z domu upadł i umarł. Oficjalnie na serce. 
Przy jego stanie zdrowia dopomożenie mu w opuszczeniu tego łez padołu nie było specjalnie trudne. 

W ten sposób drugi w kolejce Ramzan został liderem Czeczenii (formalne meandry pominę, bo nie one mają tu znaczenie).

Od siebie dorzucę jednak pewien kontekst. 
W 2004 roku w Moskwie doszło do dilu między wojskiem a MSW. Armia, od II wojny czeczeńskiej kontrolująca Czeczenię, co oznacza ciągnięcie gigantycznych korzyści z przemytu tą drogą narkotyków z Zakaukazia i Afganistanu, miała przekazać nadzór nad republiką służbom cywilnym. Wojsko formalnie zostaje wycofane z Czeczenii, a jego miejsce zajmują służby MSW.

I jak raz wtedy zaczyna się seria niefortunnych zdarzeń. 
W zamachu ginie Achmat Kadyrow i grupa rosyjskich urzędników, a dowódca rosyjskiej armii w Czeczenii zostaje ranny. 
Umiera Zelimchan Kadyrow.
Dochodzi do dwóch zamachów bombowych na samoloty pasażerskie (24 sierpnia) i dwóch zamachów bombowych w Moskwie (31 sierpnia). 
Wreszcie 1 września 2004 roku następuje atak na szkołę podstawową w Biesłanie.
Nie będę tu analizował tego ciągu zdarzeń, może kiedyś wrzucę szersze opracowanie. Istotne jest, że po Biesłanie, w którym rosyjska armia odegrała bardzo dwuznaczną rolę (m.in. terroryści w mundurach i z bronią przejechali przez wszystkie kontrole wojskowe i dopiero przed samym Biesłanem próbowała ich zatrzymać miejscowa policja), dil z MSW anulowano i armia wróciła do Czeczenii na kolejne dwa lata. Dokładnie tyle, ile potrzebował Ramzan Kadyrow na umocnienie swojej władzy.
Warto przypomnieć, że to właśnie w Groznym znajduje się Akademia Sił Specjalnych GRU (czyli rosyjskiego wywiadu wojskowego). 

Wszystkie opisane wyżej zdarzenia, poza śmiercią Zelimchana Kadyrowa, mają związek z osobą Szamila Basajewa. Pozornie jednego z polowych dowódców czeczeńskich. W rzeczywistości rosyjskiego bojca, uczestniczącego po stronie rosyjskiej... ekhm... separatystów abchaskich w rosyjskiej agresji na Gruzję, szkolonego w obozach szkoleniowych w Rosji i Afganistanie. 

Co jest szczególnie ciekawe, to to, że akcje Basajewa, okrutne i spektakularne, zawsze miały miejsce wtedy, kiedy było to potrzebne rosyjskim służbom. W 1995 roku jego rajd na Budionnowsk i "wzięcie do niewoli" pacjentów szpitala było pretekstem do wycofania się Rosji z Czeczenii, potem "dowodził" spektakularnym odbiciem stolicy republiki Groznego z rąk rosyjskich (co za wspaniałe zalegendowanie!). W 1999 dostarczył jednego z pretekstów do II wojny czeczeńskiej napadając na Dagestan (przypomnijcie sobie poprzedni wpis). I tak dalej, i tak dalej. 
Generalnie dostarczał cały czas moskiewskiej propagandzie argumentów za całkowitym wymordowaniem Czeczenów jako zagrożenia nie tylko dla spokoju i stabilności Rosji, ale i dla bezpieczeństwa wszystkich spokojnych mieszkańców najbliższej okolicy.
Nikt tak nie zaszkodził sprawie Iczkerii, jak Basajew właśnie. 
W 2006 roku Szamil Basajew zginął w wyniku... wybuchu wypełnionej amunicją ciężarówki, trafionej rosyjską rakietą. 
Ciała nie znaleziono, bo wyparowało. 

Zginął? Na pewno? 
Jedenastu członków jego rodziny też miało zginąć w wybuchu rakiety, która trafiła w jego rodzinny dom. Ciała były bardzo trudne do identyfikacji...

W ten sposób Basajew utorował Donowi drogę do władzy.

Koniec dygresji, wracamy do materiału "Projektu"

Film opisuje jak klan Kadyrowów na potęgę kradnie. 
O tym, że przejmują przejęte przez Rosję majątki (i brandy) firm, które wycofały się z Rosji (na przykład rosyjski oddział Danone) i przedsiębiorstwa ukraińskie na terenach okupowanych (jak Azowstal) już pisałem. Ale to małe miki w porównaniu z prawdziwym przepływem pieniędzy.


Rodzina Kadyrowa tworzy firmy-krzaki, które zdobywają kontrakty na usługi publiczne, na przykład na remont szkół w Groznym (gdzie merem jest bratanek Kadyrowa Chas-Magomed Kadyrow). Następnie firmy te udzielają nieoprocentowanych pożyczek (bo przecież Koran zabrania lichwy) różnym "słupom". 
Muslim Muradow z grafiki jest taksówkarzem, który dostał pożyczkę w kwocie (bagatela) dwudziestu trzech miliardów rubli. Z tej kwoty pożyczył dalej ponad trzy miliardy rubli (oczywiście nieoprocentowane i - niech zgadnę - członkom klanu Kadyrowa?), za osiem i pół miliarda kupił sztabki złota, srebra itp, a jedenaście miliardów ulokował w banku. 
Kiedy kadyrowowska firma-krzak wykona pełny obrót transakcyjny, jest likwidowana ("Benofon" z grafiki jest w likwidacji od zeszłego roku), a na jej miejsce powołuje się nową. 

Mówimy o miliardach rubli, czyli milionach dolarów.


Nasi aferzyści przy tym to detaliści kradnący jakieś tam marne tysiące. Ile z tego idzie na skorumpowanie przedstawicieli organów ścigania i służb rosyjskich, ile na zbudowanie własnej siatki szpiegowskiej w rosyjskich służbach, ile na stworzenie "bezpiecznych domów" poza Rosją i ile na zgromadzenie sprzętu i broni koniecznych do wyhamowania wszelkich pomysłów dobrania się Kadyrowowi do tyłka? 
Przypomnę tylko, że słynne greckie powstanie jońskie wybuchło tylko dlatego, że perski król Dariusz chciał zrobić porządek ze skorumpowanym władcą Miletu, a ten, żeby uniknąć kary, wezwał rodaków do powstania. 


Kolejny temat to kwestia moralna, która może być bulwersująca nawet dla uznających wielożeństwo muzułmanów. 
Kadyrow od kiedy dorwał się do władzy, zaspokaja swoje dzikie żądze w sposób całkowicie niekontrolowany. Na jego rozkaz z ulic porywane były kilkunastoletnie uczennice (jak każdy psychopata, Don ma świra na punkcie dziewictwa), które zmuszano do zawarcia małżeństwa "nikah" z Donem (ale tylko religijnego, które nigdy nie zostało sformalizowane prawnie), a potem były seksualnie wykorzystywane. 
Dwie z nich, na zdjęciu powyżej (Fatima Chazujewa i Zamira Dżabraiłowa) są matkami jego najstarszych synów. Pierwsza urodziła w wieku piętnastu, druga szesnastu lat. Autorzy filmu twierdzą jednak, że także część córek Kadyrowa to dzieci jego nałożnic.

Jaki był los tych dziewczyn, gdy znudziły się "szejkowi"?
Różnie. 
Jako pozbawione dziewictwa i odprawione w konserwatywnym muzułmańskim społeczeństwie czeczeńskim skazane są na staropanieństwo, bo nikt "używanej" nie weźmie (chyba, że szanowna wdowa). Większością Don się opiekuje fundując im dość wygodne życie i dobrze płatną pracę, czasem nawet w otoczeniu reszty rodziny, w tym nawet ich własnych dzieci. 

Inne (przede wszystkim te, które nie dały mu potomka) nie miały tyle szczęścia i były przez niego na różne sposoby "karane", w tym śmiercią. 
Najgorszy los spotkał Żanetę Mukujewę z Gudermes, którą na ulicy zastrzelił nieznany sprawca. W chwili śmierci była w zaawansowanej ciąży. 

Ramzan Kadyrow jest więc wielokrotnym zbrodniarzem, mordercą, poligamistą, gwałcicielem i złodziejem, któremu wszystko uchodzi na sucho i może sobie fikać, jak pasikonik, pewien, że włos mu z głowy nie spadnie. 
Dlaczego?

Podbita (choć ja tu bym raczej użył słowa upokorzona) Czeczenia - osnowa putinowskiej władzy. Stąd się wszystko zaczęło. Jeśli przyznać, że lider upokorzonej Czeczenii okazał się łajdakiem, to co zostanie dla samego Putna?"

To ma jednak głębsze dno, o którym pisałem:
klan Kadyrowów tak bardzo oplótł mackami Czeczenię, stanowiąc jednocześnie gwarancję spokoju w tej wiecznie buntującej się republice, że w Moskwie rozumieją, iż tolerowanie bandyty na tronie w Groznym jest jedynym warunkiem zachowania kontroli nad Kaukazem. 

"Niepożądana organizacja - 2021", "Zagraniczny agent- 2023", "Niezależne media śledcze - 2018" - przepiękne sarkastyczne podejście do nadawanych przez reżim etykietek, traktowane na równi ze zdobytymi trofeami.


Pozostając przy sowieckich satrapach, zajrzyjmy do Białorusi, której władca, zwany Wąsatym Karaluchem, czy Baćką Traktorzystą, wykonuje jakieś dziwne ruchy. 

Najpierw, po szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Astanie (do której Białoruś właśnie przystąpiła), Baćka poczuł się gorzej i rozeszły się plotki, że jest poważnie chory (nic dziwnego, w końcu ma prawie siedemdziesiąt lat). 

Potem na Białorusi odbyły się wspólne białrusko-chińskie ćwiczenia wojskowe.

W międzyczasie nad Białorusią przeleciał kolejny Szahid (od pewnego czasu pojawiają się sporadycznie rosyjskie drony i rakiety, których celem nie jest Ukraina i które spadają na niezamieszkanych terenach).



A w ostatnich dniach kolejny, który wybuchł koło Bobrujska.

Następnie Łukaszenka pojechał do jednej z białoruskich jednostek wojskowych (56 Pułku Rakiet Przeciwlotniczych), gdzie ogłosił wycofanie białoruskich wojsk znad granicy ukraińskiej. 


Wreszcie od piątku, 19 lipca rozszerzona została lista krajów, których obywatele mogą wjeżdżać na terytorium Białorusi w trybie ruchu bezwizowego. 

I na koniec wisienka:
 – Musicie pamiętać i wiedzieć, że nie chcemy wojny. Będziemy walczyć tylko wtedy, gdy buty obcych żołnierzy stąpią na naszą ziemię. Będziemy robili wszystko drogą dyplomatyczną, by uregulować nasze relacje z sąsiadami. Dokładnie w ten sposób proponujemy uregulować nasze relacje z Polską i Litwą. Ale na razie nie widzimy wzajemności. 
– oznajmił Aleksander Łukaszenko podczas spotkania z absolwentami wyższych uczelni wojskowych, deklarując przy tym chęć rozwiązania w drodze rozmów kryzysu na polsko-białoruskiej granicy.

Co Karaluch kombinuje i czy ma to związek z faktyczną likwidacją Telewizji Biełsat w Polsce
Zniszczenie tego kanału, którym nie tylko przekazywano na Białoruś (a także na Ukrainę i do Rosji) niezależne od tamtejszych władzy informacje i publicystykę, od dawna było jednym z warunków, jakie Łukaszenka stawiał odnośnie rozmów z Polską. 

Przejęcie kierownictwa Biełsatu przez byłego szefa rosyjskiej agencji informacyjnej Interfax pana Broniatowskiego zapoczątkowało wygaszanie tego projektu, które obecnie przyjęło formę faktycznej likwidacji i przekształcenia w jeden z wielu kanałów TVP (do tej pory Biełsat miał samodzielność finansową i programową), przeznaczony na kraje wschodniosłowiańskie. 

Ciekawostką jest jednak, że decyzją nowych władz Biełsat spada z satelity (jedynego nośnika na Białoruś) ale jednocześnie wycofywany jest z kablówek w Polsce, na Litwie i na Ukrainie. 
Dziennikarze, szczególnie Białorusini informują, że są zastraszani i obrażani. Szefowej zaś, Agnieszce Romaszewskiej wytacza się śledztwo (które będzie się ciągnęło latami i zablokuje jej jakąkolwiek karierę) o rzekome malwersacje. 

Jeśli do tej układanki dołożymy, że Polska nie jest tu wyjątkiem, a szykanowanie Białorusinów jest na porządku dziennym w całej Europie, o czym pisze Zianon Paźniak:

ДЫСКРЫМІНАЦЫЯ БЕЛАРУСАЎ
Узмацнілася дыскрымінацыя беларусаў па ўсёй Эўропе. Дыскрымінуюць тых, што ўцяклі ад лукашысцкай турмы, ад перасьледу па нацыянальнай прыкмеце (генацыд) і за чалавечую прыстойнасьць.
Акрамя ўсіх ранейшых абмежаваньняў, беларусаў у Польшчы перасталі браць на працу ў шмат якія ўстановы. Польскі банк Сантандар (Гішпанія) напрыклад, забараніў беларусам трансакцыі праз Сеціва, ангельцы забараняюць пераклады ангельскіх кніг па-беларуску, у Летуве толькі што прынялі антыбеларускі закон аб пазбаўленьні беларусаў віда на жыхарства і дэпартацыю ў 2-тыднёвы тэрмін, нават калі беларус зьвернецца ў суд.
Толькі што зьявілася рашэньне польскіх уладаў, якога ўвогуле ніхто не чакаў -- рыхтуецца рэарганізацыя ў тэлебачаньні, якая, фактычна, забароніць беларускае тэлебачаньне Белсат. Белсат зьбіраюцца ператварыць у невялікую рэдакцыю ў зборнай тэлекампаніі замежнага вяшчаньня. І гэта, магчыма, яшчэ ня ўсё.
З палітычнага гледзішча, сітуацыя лапідарна зразумелая (акрамя, хіба, як для наіўных эўрапалітыкаў). Адбываюцца адчувальныя і разбуральная дзеяньні Расеі (расейскіх службаў і агентуры) у гібрыднай вайне. Мы бачым, як Эўропа церпіць тут паразу крок за крокам. Дыскрымінацыя беларусаў, ліквідацыя вольнага Белсату, спыненьне перавозак і т. п. -- усё гэта ў пэрыяд вайны у канцовым выпадку ня толькі прыцясьняе беларусаў, але і супярэчыць стратэгічным інтарэсам Польскай дзяржавы. На жаль, як відаць, ня ўсе гэта разумеюць.
7 ліпень 2024 г. Зянон ПАЗЬНЯК
DYSKRYMINACJA BIAŁORUSINÓW
Dyskryminacja Białorusinów nasiliła się w całej Europie. Dyskryminują tych, którzy uciekli z więzienia Łukaszy, przed prześladowaniami na tle narodowościowym (ludobójstwo) i z powodu przyzwoitości ludzkiej.
Oprócz wszystkich poprzednich obostrzeń, Białorusini w Polsce przestali być zatrudniani w wielu instytucjach. Na przykład polski bank Santander (Hiszpania) zakazał Białorusinom dokonywania transakcji przez Internet, Anglicy zakazali tłumaczenia angielskich książek na język białoruski, na Litwie właśnie przyjęto antybiałoruską ustawę pozbawiającą Białorusinów zezwoleń na pobyt i deportującą ich na terytorium 2 tygodnie, nawet jeśli Białorusin pójdzie do sądu.
Właśnie pojawiła się decyzja polskich władz, której nikt się nie spodziewał - przygotowywana jest reorganizacja telewizji, która de facto zakazuje białoruskiej telewizji Biełsat. Zamierzają zamienić Biełsat w mały newsroom w zbiorowej spółce telewizyjnej nadawców zagranicznych. A to być może nie wszystko.
Z politycznego punktu widzenia sytuacja jest w pełni zrozumiała (być może z wyjątkiem naiwnych polityków europejskich). W wojnie hybrydowej występują wrażliwe i destrukcyjne działania Rosji (rosyjskich służb i agencji). Widzimy tutaj, jak Europa jest pokonywana krok po kroku. Dyskryminacja Białorusinów, likwidacja wolnego Biełsatu, wstrzymanie transportu itp. – wszystko to w okresie wojny, w ostatecznym rozrachunku, nie tylko uciska Białorusinów, ale także jest sprzeczne ze strategicznymi interesami państwa polskiego. Niestety, jak widać, nie wszyscy to rozumieją.
7 lipca 2024. Zenon PAZNIAK
Powstaje pytanie, czy przypadkiem elity europejskie nie próbują "kupić" przychylności Karalucha, żeby oderwać go od putinowego cyca? Czy nie rzucono mu Biełsatu i białoruskiej opozycji na pożarcie w zamian za to, żeby uspokoić sytuację na polskiej, litewskiej i łotewskiej granicy, a Ukrainie wobec groźby kolejnej ofensywy rosyjskiej zapewnić bezpieczeństwo od strony Białorusi?
Oczywiście, zwykli ludzie, angażujący się w walkę z paranoicznym prostakiem w roli dyktatora znów, jak zawsze, obudzą się z ręką w nocniku. 

Jaki będzie tego skutek? 
Taki, jak zawsze. 
Z komunistami i z diabłem (to to samo) w układy się nie wchodzi. Baćka wykorzysta naiwność Zachodu, a zrobi swoje. 
Jego wojsko opuściło granicę z Ukrainą? 
A skąd pewność, że na jego miejsce nie wejdą oddziały rosyjskie, co już raz miało miejsce? 
Zaprosił turystów z Europy? 
Fantastyczni zakładnicy w razie co. 

Większość ekspertów ostrzega, żeby dziadowi nie wierzyć. Ale jak widać, nie wszyscy są przewidujący.

Polska i państwa bałtyckie wzywają do utworzenia linii obronnej na granicy z Rosją i Białorusią

Przy okazji szczytu NATO prezydent Zełeński odwiedził Polskę, gdzie z premierem Donaldem Tuskiem podpisał Porozumienie o współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Ukrainą.



No i tu mam gigantyczną zagwozdkę. 
A nawet dwie. 

Pierwsza jest protokolarna. 
Zasadniczo przyjęte jest, że wszelkie umowy międzypaństwowe podpisuje się na odpowiednim szczeblu. To znaczy, że podpisują je z każdej ze stron równorzędni partnerzy: prezydenci, premierzy, ministrowie. 
Unika się jak ognia sytuacji, w której z jednej strony jest urząd wyższego szczebla, a z drugiej niższego, bo to stawia w sytuacji podrzędnej tego, kto wysłał do podpisania wyższego urzędnika. 
Jeśli dokument podpisuje z jednej strony prezydent, a z drugiej premier, to kraj, reprezentowany przez prezydenta uznaje wyższość kraju reprezentowanego przez premiera.
Czyli de facto Ukraina uznała wyższą rangę Polski przez sam fakt, że podpis obok polskiego premiera złożył prezydent Ukrainy (a powinien premier). 
Ale to nie mój problem, tylko Ukraińców. 

Samo porozumienie, na ile miałem czas się w nie wczytać, jest całkiem sensowne i generalnie ważne, choć w znacznej części deklaratywne i niedookreślone.
Szczególnie, że jest tam taki dość ważny ustęp


Jest też całkiem ładnie wyszczególnione w kilku miejscach, co Ukraina dotąd od od nas dostała (tu jeden z takich fragmentów)



Nie ma też nic o "Legionie Ukraińskim", tak pompowanym medialnie, do którego rzekomo zgłosiły się już tysiące mieszkających w Polsce Ukraińców (co nie znaczy, że nie jest on budowany).


Ale...

I tu jest drugi problem.
Umowy międzypaństwowe powinny być ratyfikowane przez Sejm. 
Porozumienie ratyfikowane nie jest i nawet nie ma być, bo zgodnie z punktem 10. X rozdziału jego postanowienia wchodzą w życie niezwłocznie. 
Porozumienie powołuje się na Deklarację Grupy G7, która...
też nie podlega ratyfikacji. 

Do Porozumienia można zawierać umowy wykonawcze, można także zmieniać jego treść, a nawet się z niego wycofać. 
A to wszystko poza kontrolą parlamentu.

Tymczasem porozumienie nakłada na Polskę (i na Ukrainę) pewne zobowiązania także w zakresie bezpieczeństwa.



Czego się obawiam to tego, że przez obie strony porozumienie takie może być uznanie za wadliwe formalnie i w każdej chwili zerwane. Przez brak ratyfikacji nie rodzi ona żadnych formalnych skutków prawnych. Ma wartość papieru, na której je zapisano. 
Niestety.

Zostawmy politykę międzynarodową i zajrzyjmy do Jebanarium, a konkretnie sprawdźmy ich potencjał bojowy. 

Kanały Covert Cabal i High Marsed policzyły zdjęcia satelitarne magazynów rosyjskich czołgów T-80B i ustalili, że z tysiąca dwustu pojazdów "w dobrym stanie wizualnym" pozostało... TRZYSTA! 
Mówimy tu o tych, co stoją "pod chmurką". W garażach i hangarach stać może kolejne niecałe osiemset przy założeniu, że garaże są zapełnione w stu procentach.


Czyli z około dwóch tysięcy przed inwazją liczba czołgów T-80B zjechała na maksymalnie nieco ponad tysiąc (przerywana linia). Za dwa lata magazyny najprawdopodobniej opustoszeją. 

Z innymi typami czołgów nie jest lepiej. 
Według tej samej ekipy na zdjęciach satelitarnych widać łącznie trzy tysiące sześćset pięćdziesiąt siedem czołgów, nie licząc tych, które są "modernizowane", czy przerabiane na... transportery opancerzone! 
Jadące stodoły robi się na froncie. 


Z tej liczby osiemdziesiąt procent pojazdów jest w stanie "złym" i "strasznym". To znaczy, że w normalnych warunkach powinny trafić na śmietnik historii wraz całą imperialną Rosją. 

Muzealne T-54 w drodze na front

Tempo "odzyskiwania" czyli dekonserwacji tych pudeł wynosi obecnie sześćdziesiąt maszyn miesięcznie (przez pierwsze szesnaście miesięcy inwazji wynosiło dwa razy więcej, ale "niedziałające sankcje" spowodowały spadek).
Przy obecnym tempie strat na froncie zasoby magazynowe rosyjskiej broni pancernej wyczerpią się w najlepszym razie za półtora roku, a w najgorszym za sześć lat. 

Stany magazynowe rosyjskich czołgów

Stan techniczny czołgów widocznych z satelity

Pamiętacie, jak pisałem o rosyjskich zasobach ludzkich?
No to teraz o rosyjskich stratach na Ukrainie.

Portale Meduza i Mediazona policzyły sprawy spadkowe. Szacunki te nie obejmują rannych, więźniów i obywateli Ukrainy zmobilizowanych przymusowo do ruSSkiej armii na terenach okupowanych. 
Szare pola to dla porównania wojny (obie) w Czeczenii, Afganistanie pierwsza faza wojny na Ukrainie

W tej ograniczonej dość liczbie uczestników wojny na Ukrainie liczba poległych waha się od stu do stu czterdziestu tysięcy. Jeśli uwzględnić pozostałe kategorie, liczba wszystkich ubitych może sięgać ponad pół miliona, a według The Economist, powołującego się na dane Pentagonu, nawet do blisko ośmiuset tysięcy.


Ciekawa jest też dynamika strat. 
Na koniec 2022 roku Meduza i Mediazona doliczyły się czterdziestu siedmiu tysięcy poległych.
Na koniec 2023 roku siedemdziesięciu pięciu tysięcy poległych.
W połowie 2024 - przyjmijmy średnią sto dwadzieścia tysięcy.

Straty rosyjskie w ujęciu miesięcznym

Straty rosyjskie w ujęciu tygodniowym z zaznaczeniem kluczowych momentów. Widać, że ukraiński odwrót z Awdijówki był wpuszczeniem Moskali na "pola śmierci", podobnie, jak pułapka pod Wołczańskiem

I na koniec kontekst strukturalny. 


Tak, jak pisałem w kwietniu, największe straty Moskale ponoszą w przedziale od dwudziestego piątego do pięćdziesiątego roku życia. Przekłada się to na około dwa procent męskiej populacji, w dodatku w wieku produkcyjnym i prokreacyjnym. 
Dużo, czy mało? 

Wyobraźcie sobie, że na stu mężczyzn brakuje dwóch. 
W zakładzie pracy.
W zajezdni tramwajowej.
W każdej kompanii wojska.
W każdym posterunku policji.
Itd. Itp. 

A będzie gorzej. 
Ten "Z-korespondent" bulwersuje się, że rannych, a nawet ciężko rannych wysyła się do szturmów zamiast do szpitali.


O ile w ogóle zostaną zdjęci z pola walki, a nie ubici przez kolegów...

Lub nie zabiją się sami


No to jak jesteśmy na froncie krótko o sytuacji. 

Upały spowodowały spowolnienie działań i zmniejszenie ich intensywności, co nie znaczy, że nie ma walk. 
Główne działania Moskali skupiają się znów na kierunku donbaskim, konkretnie w rejonie Jaru Czasów. 

Nie mogąc od tygodni uzyskać przełamania w centrum, Moskale zaczęli działać na flankach, w rejonie Kalinówki i Kurdjumówki, dążąc do osiągnięcia wszędzie linii rozgraniczenia na kanale Doniec-Donbas. To im da możliwość atakowania na szerokim froncie w celu uchwycenia przyczółków. Z drugiej jednak strony Ukraińcom da mocne oparcie obrony na przeszkodzie wodnej. Mapka od Tomasza Fita

Jakieś sukcesy Moskale uzyskali też na odcinku kupjańskim pod Nowoseliwską Stepową


oraz pod Newelskiem. 


Czy to się przełoży na coś poważniejszego? Zobaczymy. Raczej jest to szukanie luki w obronie ukraińskiej, ale na wojnie nie ma nic pewnego.

Coś się dzieje w "zgięciu" między Węglodarem a Paraskowiówką.


Widać, że Moskale posunęli się tu nieco do przodu w kierunku na Wodjane. Pojawiły się nawet pogłoski o przełamaniu tu frontu, bo rosyjski BWO przedarł się na trzy kilometry w głąb pozycji ukraińskich (został zniszczony na minie), ale nie znalazły potwierdzenia. 


Dodatkowo dochodzą informacje, mogące wyjaśnić przyczynę wycofania się sił ukraińskich z przyczółka nad Dnieprem koło Krynek. 
Otóż koło Tokmaku zauważono gromadzenie się znacznych sił przeciwnika. I raczej nie Robotynne będzie ich celem. Z Tokmaku nad Dniepr, do Nowej Kachowki idzie jedna prosta linia kolejowa. 


To tłumaczy zarówno ogłoszenie przez Władymira Saldo piętnastokilometrowej "strefy bezpieczeństwa" nad Dnieprem koło Nowej Kachowki (z czasem ma być rozszerzona), a także podpalanie nadbrzeżnych na lewym brzegu przez Ukraińców. Jedno ma zapewnić skryte podejście do brzegu siłom rosyjskim, drugie zaś przeciwnie, uniemożliwić im to i odsłonić Moskali na ukraińskie uderzenia artylerią, rakietami i dronami. 

No i oczywiste jest, że w tej sytuacji przyczółek był nie do utrzymania, pomijając, że już i tak nie było gdzie na nim się ukryć. Tu już nie chodzi o dotychczasowe siedemdziesiąt tysięcy bojców. 

Tak wyglądają Krynki obecnie

Najprawdopodobniej zbliża się kolejna bitwa o przeprawy na Dnieprze. 

A zatrzymując się przy samym przyczółku. Czy było warto? 
Operacja desantowa, zaczęta jesienią 2023, miała trwać do grudnia. Trwała do połowy roku (wycofanie miało miejsce dwa-trzy tygodnie temu). 

Przez ponad pół roku kosztem tysiąca żołnierzy (262 poległych i 788 zaginionych) trzy ukraińskie brygady piechoty morskiej wspierane przez jednostki dronowe (między innymi Ptaki Madziara), czyli łącznie około pięć tysięcy ludzi, wiązały siedemdziesiąt tysięcy Moskali. Te siedemdziesiąt tysięcy nie zostało wykorzystane na innych odcinkach.

Dla porównania rosyjskie straty sprzętowe pod Krynkami

Operacja zaczęła się finezyjnie i bardzo skutecznie. Po prostu serie rajdów ukraińskich marines i sił specjalnych doprowadziły do sytuacji, w której Moskale nie byli w stanie skutecznie obsadzić swoich pozycji nad Dnieprem i musieli się wycofać. Wtedy zapadła decyzja o budowie przyczółka. Po pierwszych sukcesach okazało się jednak, że powstał pat. Ukraińcy nie byli w stanie przyczółka rozszerzyć, a Rosjanie nie byli w stanie go zniszczyć. 

I fakt, jak już napisałem, zyskano związanie całej dość sporej grupy wojska (pod Wołczańskiem atakowało sześćdziesiąt tysięcy). Stracono jednak trzy elitarne jednostki. Jeśli poległych i zaginionych (czyli też raczej poległych lub wziętych do niewoli - nie wiem, co gorsze, o jeńcach innym razem) jest tysiąc, to rannych trzeba liczyć trzy razy tyle. Dwa-trzy tysiące. To oznacza, ze z walki wyłączone zostało trzy do czterech tysięcy żołnierzy z trzech brygad. Jedna brygada to tysiąc dwieście do tysiąca pięciuset ludzi. 
Nic dziwnego, że w wojsku są wściekli na pomysłodawcę tej operacji, generała Sodoła. 

Wystarczyło kontynuować rajdy i zmuszać Moskali do umacniania się, a nie bawić się w budowanie przyczółka. Zdaje się, że generał Sodół nie zrozumiał wymowy filmu "Bataliony proszą o ogień" (polecam wszystkie cztery części). Albo postanowił zrobić "rekonstrukcję historyczną".


Z przyczółkami jest bowiem tak, że jeśli się ich od razu nie wykorzystuje do rozwinięcia, pchając w nie wszystko, co jest pod ręką, to obrona ich jest tragicznie kosztowna. 

Przy okazji dwie ciekawostki.
Pod Nowomichajłówką w składzie słynnej 47 Brygady debiutował oddział złożony z ukraińskich skazańców (o tym, że zaczynają ich rekrutować, wspominałem). Warto zauważyć, że wspierani są przez Bradleye i działają, jak normalni żołnierze, w ramach naprawdę elitarnej jednostki, a nie jak "mięso armatnie". I to też jest cywilizacyjna różnica między Jebanarium a Ukrainą.


Druga ciekawostka to pododdział... kolumbijski, działający w ramach 49 Batalionu Szturmowego "Karpacka Sicz" w 93 Brygadzie Zmechanizowanej "Chłodny Jar" pod Krzemienną.


Kolumbijczycy wywodzą się ze specjalnych oddziałów policyjnych, które zwalczały przez lata wojny domowej prosowiecką partyzantkę. Mają więc sporo motywacji, żeby nie lubić Rosji, jako sponsora tych, z którymi walczyli. 

Startują ukraińskie ATACMS

Miałem wspomnieć o wzajemnych atakach środkami dalekiego zasięgu. 

Dziesięć rekordowych strzałów ukraińskich dronów

Trudno wyszczególniać każdy, bo codziennie coś gdzieś spada. Warto jednak odnotować, że na ukraińskiej liście celów, poza zakładami, 

Tu montażownia pod Astrachaniem
rafineriami i składami paliw

Tu skład ropy w Kałaczu nad Donem (to tam Żukow zamknął pierścień wokół 6 Armii Paulusa pod Stalingradem)

 i podstacjami elektrycznymi, a także magazynami amunicji 

Tu skład amunicji pod Woroneżem

Tyle z niego zostało

oraz systemami przeciwlotniczymi, 

Tu atak na system przeciwlotniczy koło Mariupola


pojawiły się magazyny... dronów. 

Oznacza to przede wszystkim rewelacyjną pracę wywiadu, który te składowiska lokalizuje i identyfikuje. 


21 czerwca Ukraińcy trzepnęli w magazyn niedaleko Jejska koło Krasnodaru niszcząc łącznie ponad sto sztuk dronów różnych typów. 


Parę dni później podobny atak przeprowadzony został na magazyn dronów we Fiolencie koło Sewastopola.






Dało to nawet asumpt do twórczości artystycznej mieszkańców Krymu



Rakiety na Krym poleciały także w inne rejony, między innymi na lotnisko Witino. Skutek jest taki, że ostatnia fregata, jaka jeszcze cumowała w Sewastopolu, dała nogę do Noworosyjska, zaś rakiety są odpalane z Morza Azowskiego. Jakby tam ukraińskie pociski nie mogły trafić.

Powstała jednak niezręczna sytuacja. 
W wyniku ostrzału...

spadły na plażowiczów część zabijając, a część raniąc.


Zanim jednak potępicie Ukraińców, strzelających do cywilów, pozwólcie, że pokażę wam, co konkretnie spadło.

To są części od...

takiej rakiety. 

A ta rakieta stanowi część

tego systemu. Rosyjski system przeciwlotniczy Tor-M2

Miał przechwytywać wszystko, nie przechwycił rakiet ATACMS. Za to wypalone fragmenty rakiet z Tora, po samozniszczeniu, spadły na niespodziewających się niczego ludzi na plaży (bo fizyka nie bierze jeńców i co poleciało do góry, to gdzieś musi spaść). 



Oczywiście sami Moskale uważają, że winni tej tragedii są Ukraińcy, a nie debil, który dopuścił postronnych ludzi w pobliże obiektów, które prędzej, czy później musiały stać się celem ukraińskich rakiet. 
Klasyczne zasłanianie się ludnością cywilną, jak w Donbasie. 

W reakcji na zaistniałą sytuację deputowany do Dumy Dymitr Gusiew zwrócił się do gubernatorów Krymu i Kraju Krasnodarskiego, żeby może zamknąć wstęp na plaże w rejonie strategicznych obiektów wojskowych. 


Bo do tej pory plażowiczów chroniono na Krymie co najwyżej tak


Moskale oczywiście również ostrzeliwują Ukrainę, ale głównie strategiczne szpitale dziecięce oraz bloki mieszkalne, jak ten w Dnipro.


Skok za ocean.
Trump na Konwencji Republikanów dostał nominację na kandydata na prezydenta. Na swojego wice zaprosił senatora JD Vance'a, który może mu dać głosy Polonii (masowo głosowała w ostatnich wyborach na polską prawicę, a Vance jeździ po obecnym polskim rządzie, jak... no wiadomo). Z drugiej strony Vance jest postrzegany jako zdystansowany do kwestii ukraińskiej (głosy tych, co uważają, że USA nie powinny się angażować w ten konflikt). 
Jednocześnie trzeba pamiętać, że wiceprezydent w USA to zasadniczo ozdobnik. Nie ma on większego wpływu na politykę gabinetu  (Kamala Harris jest komunistką, a przy wszystkich odpałach administracji Bidena trudno obecną politykę USA nazwać komunistyczną). 

Sleepy Joe oficjalnie zapadł na covid (ponownie - trzeci? czwarty raz?), a nieoficjalnie ma zrezygnować na dniach z kandydowania. Zastąpić ma go Kamala Harris. 

Co też nie wróży jakiegoś większego sukcesu. Jeśli nic się nie zmieni, to listopadowe wybory prezydenckie i do Kongresu będą dla Demsów katastrofą

Kanclerz Niemiec Oskar Scholz zapowiedział zmniejszenie pomocy dla Ukrainy o połowę. Po raz nie wiem który Ukraina przewiozła się na relacjach z Niemcami. Nie dotarło, że pojęcie "oszwabić" nie wzięło się z kosmosu? 

A Cesarz Xi miał wylew. Podobno, bo oficjalnie, jak to w Azji i u komunistów, nic nie wiadomo. 
Niewiele to zmienia, bo Chińczycy i tak już otwarcie mówią o roszczeniach terytorialnych względem Rosji. 


A jak chcecie dowiedzieć się, jak się żyje w wojennym Kijowie, to zapraszam do relacji naocznego świadka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))