Dziennik wojny - doba sto osiemdziesiąta pierwsza, sto osiemdziesiąta druga i sto osiemdziesiąta trzecia trzeciego roku (911, 912, 913)

 

Nowy herb "Kurskiej Republiki Ludowej". Co jak co, ale Ukraińcy są mistrzami trollingu


Zaczynamy od obiecanego już wcześniej Izraela i sytuacji tamże. 
Wszyscy wiedzą, że coś się szykuje, bo Izrael coś zrobił i wszyscy są oburzeni...

No to po kolei...
7 października... 
Nie, to nie żart. Obecna sytuacja to ciąg dalszy (bez)pośredniej agresji Iranu na Izrael, która miała miejsce w październiku zeszłego roku.
Przy okazji, wiecie, że Organizacja Niezmiernie Zbędna przyznała, że w napaści brało udział dziesięciu jej pracowników? Nieźle, nie?

Próba likwidacji dwóch hamasowskich dowódców w Strefie Gazy, przeprowadzona połowie lipca przez Izrael. Deif miał bezpośrednio dowodzić jednostką, która dokonała napaści. Jego śmierć nie została potwierdzona

Po napaści sponsorowanego i wspieranego przez Iran Hamasu na Izrael rząd żydowski posłał do Strafy Gazy wojsko, które przy niewielkim wsparciu państw arabskich (wyrażających rytualne zaniepokojenie i oburzenie, a jednocześnie taki Egipt zamknął dla uchodźców palestyńskich swoją granicę, pozwalając armii izraelskiej na dokończenie pacyfikacji Hamaslandu), reszta proirańskich ugrupowań ograniczyła się do działań pozorowanych. 
Chodzi oczywiście o operujący w Libanie Hezbollah i działających w Jemenie Houti, 
Jedni i drudzy są cierniem dla lokalnych władz arabskich, przeciw którym otwarcie działają (zwłaszcza Houti). Kraje islamskie nie mogą jednak w pełni spacyfikować obu ugrupowań, bo naraziłyby się na zarzut wspierania USA i Izraela. W efekcie Houti kontrolują mniej więcej jedną piątą terytorium Jemenu. 

Houti zajmują zielony obszar. Różowy, khaki i pomarańczowy to obszar Jemenu, uznawanego międzynarodowo. Biały - Al Kaida, a granatowy nie należy do nikogo poza miejscowymi. 

Do niedawna nie było to dla Zachodu problemem, kłopot miała wspierająca władze Jemenu Arabia Saudyjska i przeciw niej wymierzona była z początku owa proirańska rebelia. 

Do czasu, kiedy Iran postanowił wykorzystać położenie terytorium Houti na wybrzeżu Morza Czerwonego, co poprzez uderzenia w statki (rakietami, dronami i bezzałogowymi łodziami) sparaliżowało ruch statków przez Kanał Sueski nie tylko podnosząc radykalnie ceny towarów i paliw, ale także uderzając w gospodarkę Egiptu, który z Kanału Sueskiego żyje. 

Ponieważ po drugiej stronie Zatoki Adeńskiej znajduje się będąca rajem piratów Somalia, cały ten rejon jest obecnie wybitnie trudny dla wszelkiej żeglugi. 

Nieudany atak szybkiej łodzi Houti na statek z ukraińską załogą (ale rosyjskie statki, choć rzadko, też są atakowane)

Do zwalczania Houti zabrała się koalicja z udziałem Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i USA, a także państw arabskich (Jordania chwalił się udziałem w nalotach na Houti córki króla księżniczki Salmy). Jordania otwarcie wspiera też Izrael przeciw Iranowi, uczestnicząc w polowaniu na irańskie drony. 

Naloty na pozycje Houti niewiele dały, bo...
rozkazy z Waszyngtonu zezwalały na ostrzeliwanie jedynie wyrzutni rakiet i dronów gotowych do wystrzału!
- jak napisał w Wall Street Journal generał Michael Kurilla, szef Centralnego Dowództwa USA (CENTCOM), które koordynuje działania na Bliskim Wschodzie.


Jak widać idiotyczne oczekiwania względem sił zbrojnych w Waszyngtonie mają nie tylko wobec armii ukraińskiej. Równie głupio rozkazują swoim. 

Houti po październiku zeszłego roku i pierwszych uderzeniach izraelskich na Strefę Gazy ogłosili zemstę na Izraelu, co ograniczyło się do wysyłania przeciw Żydom dronów. Mniej więcej jednego dziennie.

Do czasu. 
19 lipca kilka dronów Houti przedarło się przez izraelską obronę przeciwlotniczą (nastawioną na rakiety, czyli cele lecące na dość wysokim pułapie) i eksplodowało w Tel-Awiwie. Jeden wybuchł przed domem amerykańskiego ambasadora.




Zginął jeden człowiek, pięćdziesięcioletni Jewgienij Ferder, repatriant z Rosji, a osiem osób zostało rannych.

Tego było za dużo i Izrael dostał "zielone światło" na odwet. Uderzenie zostało wymierzone bardzo konkretnie, w magazyny paliw (także amunicji, o czym świadczą wybuchy wtórne) Houti w porcie Al Hudajdah, niedaleko Sana'a, czyli formalnej stolicy Jemenu będącej obecnie pod okupacją Houti. 




Na drugi dzień lotnictwo USA i UK poprawiło. 
Coś to zmieniło? 
Może o tyle, że zanim znowu Houti zaatakują Izrael, to się mocno zastanowią.
Za to jeśli chodzi o ataki na statki, to nie zmienia się nic. Houti chwalą się nowym morskim dronem uderzeniowym.


To przenosimy się do Libanu, gdzie działa proirański Hezbollah. 
Po ataku Hamasu na na Izrael, wbrew obawom wielu, Hezbollah ograniczył się do symbolicznego ostrzeliwania północnej granicy Izraela. 
Czemu? 
Już tłumaczyłem: 
zawsze lepiej być jedynym beneficjentem irańskiego sponsoringu.
Kiedy Hamas został zduszony i rozbity, Hezbollah nagle się uaktywnił intensywnie atakując rakietami Izrael. Doszło wręcz do tego, że w północnej części Izraela wybuchła seria pożarów, wznieconych przez ostrzał Hezbollahu.


To wszystko jednak było zbywane ostrzałem odwetowym. Takie tam bliskowschodnie przekomarzanki.

Wszystko zmieniło się 28 lipca, kiedy irańska rakieta Falaq-1 trafiła w boisko szkoły w Madżl Shams, zabijając dwanaście dzieci. 


Zanim zaczniecie się bulwersować w stylu "a co Izrael robi dzieciom palestyńskim!" zauważę, że Madżl Szams to miasteczko, położone na południowym stoku góry Hermon, w okupowanej przez Izrael strefie Wzgórz Golan (okupowanych po to, żeby nie można z nich było ostrzeliwać Izraela z armat) i zamieszkałej przez Druzów, z których tylko dziesięć procent przyjęło obywatelstwo izraelskie. 
To mniej więcej tak, jakby armia ukraińska w zemście na Rosjanach ostrzelała szkołę Tatarów Krymskich (wiem, że takich szkół w Rosji nie ma, chodzi o proporcje). 

Izrael odpowiedział już dwa dni później likwidując Fuada Szukra aka Hadż Mohsena, wysokiego rangą dowódcę Hezbolahu, odpowiedzialnego według izraelskich służb za masakrę w Madżl Szams.

Uderzenia dokonało lotnictwo izraelskie, wystrzeliwując precyzyjne rakiety w pokój zajmowany przez Szukra (tak się, kacapy, wykonuje precyzyjne uderzenie). W dodatku jest to siedziba Szury, czyli Rady Hezbollahu

Smaczku akcji dodaje fakt, że Szukr aktywnie uczestniczył w zamachu na koszary amerykańskich Marines w Bejrucie w 1983 roku. Z jego likwidacji ucieszyli się zatem także Amerykanie.

Władze Libanu wyraziły oburzenie "tym bezprecendensowym atakiem", szczególnie, że to nie był pierwszy. Hezbollah po kilku dniach karpia wystrzelił furiacko kilkadziesiąt rakiet na Izrael. 


Ale prawdziwy strzał gołym tyłkiem w pysk nastąpił kilka godzin, a w zasadzie dzień później, kiedy rakieta (według innej wersji dron, a jeszcze inna mówi, że podłożona dwa miesiące wcześniej bomba!) izraelska wleciała do pokoju, zajmowanego przez...

Szefa Hamasu Ismaiła Hanijeha


Hanijeh, sekretarz generalny Hamasu, czyli coś jak Putin, ale w Hamaslandzie, został bowiem zlikwidowany na terenie... Iranu!

Ismaił Hanijeh miał wziąć udział w inauguracji nowego prezydenta Iranu Masuda Pezeszkiana. Władze irańskie chciały go zakwaterować w hotelu dla gości zagranicznych, jak wszystkich. Hanijeh, zawsze ostrożny, uznał to za zbyt ryzykowne i wybrał rezydencję na północy Teheranu, gdzie zapewniono mu zaostrzoną ochronę.

Samotny (prawie) budynek, bez zabudowań w sąsiedztwie, otoczony niskimi gajami i nieużytkami. Idealne miejsce na uderzenie czymkolwiek!

W wyniku uderzenia zginął Hanijeh i jeden z jego osobistych ochroniarzy (czyli też bandyta). Reszcie, w tym irańskiej ochronie nic się nie stało. 

I oczywiście wybuchła kolejna bliskowschodnia awantura, pokrzykiwania i wymachiwanie szablami. Państwa zachodnie sugerują swoim obywatelom, żeby szykowali się do ewakuacji i nie jeździli tam, jeśli nie muszą. 

Czy jest się czego bać? 

Jak czytacie tego bloga regularnie, to wiecie, że niezbyt. 
Czemu? 
Bo nikomu na eskalacji konfliktu nie zależy.

Zaczynamy od Izraela. 
Tel-Awiw chce zakończyć czystkę w Strefie Gazy i likwidację elit Hamasu. Jest to na rękę palestyńskiej partii Fatah, którą Hamas wypchnął ze Strefy Gazy w wyborach, przypominających to, co działo się w Niemczech w latach 30-tych. 

Ten manipulacyjny film ma udowodnić, że w Strefie Gazy wszyscy popierają Hamas. Rzecz w tym, że tam nikt otwarcie nie powie przeciw Hamasowi niczego, bo w najlepszym przypadku zostanie bez pracy i dachu nad głową. W najgorszym zostanie zabity. Hamasland przypomina totalitarne państwo mafijne, gdzie Hamas kontroluje każdy aspekt życia mieszkańców

Zatem nawet w środowisku Palestyńczyków ucieszą się z pacyfikacji Hamasu. 

Izrael chce spacyfikować Hezbollah, ale nie będzie się pchał do Libanu, bo już dwie wcześniejsze inwazje na ten kraj skończyły się porażkami. I to bolesnymi. 

Wreszcie rząd Izraela chce dokończyć robotę zanim w Waszyngtonie nastanie Trump, który już raz przyhamował izraelskie zapędy. Wygodniejszy jest słaby Biden. 

Liban z kolei ma ogromny problem z Hezbollahem, który kontroluje sporą połać kraju, angażując go w wojnę, której większość wcale nie chce. Ale siły rządowe Libanu są za słabe, żeby sobie z intruzami poradzić. 
W Libanie generalnie nienawidzą Palestyńczyków, pamiętając, że to oni w latach 70-tych wepchnęli "Wenecję Wschodu" w długoletnią wojnę domową i dwie inwazje izraelskie.
Niewykluczone zresztą, że Szukra Żydom wystawili sami Libańczycy. 

Turcja i Arabia Saudyjska wcale się nie zmartwią osłabieniem wpływów Iranu w regionie. Szczególnie, że Iran jest dla nich też zagrożeniem i rywalem. 

A Iran?
Cóż... Tu zaczynają się prawdziwe niuanse.
Jak wspomniałem, są dwie zasadnicze i trzecia poboczna hipotezy ataku na Hanijeh. 
The New York Times twierdzi, że to był zdalnie odpalony ładunek wybuchowy, podłożony dwa miesiące wcześniej i uruchomiony po tym, jak Hanijeh dwukrotnie potwierdził głośno, że jest w pokoju (prawdopodobnie przez telefon stacjonarny). 
Z kolei Korpus Strażników Rewolucji, czyli irańska krzyżówka SS z bezpieką, podał, że uderzenie wykonano "pociskiem krótkiego zasięgu" (rakieta lub dron) z około siedmiokilogramowym ładunkiem wybuchowym, wystrzelonym spoza budynku. 

Komu wierzyć? 
No cóż, w obu przypadkach atak nie byłby możliwy bez współpracy ze... służbami irańskimi. 
Że co? 
Że Hanijeh sam wybrał sobie rezydencję na odludziu? 
Wystarczyło znać jego nawyki, żeby przedstawić mu takie propozycje, żeby wybrał tę, na której służbom zależało. 
Ale zawsze można mieć przygotowany "Plan B". Na przykład coś w pożywieniu, na co obiekt jest uczulony
- Bardzo nam przykro, nie wiedzieliśmy, że pan nie może orzeszków. O żesz ku...
A czemuż to Iran miałby chcieć likwidować szefa Hamasu? 
Powodów jest dużo. 
Pierwszy i podstawowy - zawiódł. Październikowe uderzenie na Izrael obróciło się przeciw Hamasowi i Iranowi. Szach takich rzeczy nie puszcza płazem (i nigdy nie puszczał). 
Drugi jest ważniejszy. 
Przypomnijcie sobie, kim jest Masud Pezeszkian

Nowy prezydent Iranu opowiada się za dialogiem z Zachodem i wyjściem z sankcji. Być może likwidacja Hanijeha to "gest dobrej woli" względem USA? Takie potwierdzenie szczerości intencji. 

Czemu właśnie Hanijeh? 
Bo to najważniejszy człowiek w Hamasie, odpowiedzialny za politykę tej bandy od jakichś dwudziestu lat. Jego likwidacja to początek walk o stołki w ugrupowaniu, co ułatwi jego likwidację. 
A bez likwidacji Hamasu (i wpływów irańskich w Palestynie) jakikolwiek model współistnienia jest niemożliwy. 


Iran rytualnie potępił "syjonistyczną napaść" i zapowiedział zemstę, ale nie określił, kiedy:
- Oczekiwanie będzie częścią kary
- powiedzieli irańscy oficjele. 

Czytaj:
- Nie mamy zamiaru nic robić.

Wracamy na Ukrainę.

Na początek front kurski. 

Zacznę od tego, że nim nastąpiło uderzenie, dwa-trzy dni wcześniej atak rakietowy wyłączył z użytku rosyjski magazyn amunicji, znajdujący się oczywiście w Kursku.

Co ciekawe, atak ten wykonano rakietą Neptun, którą ma ukraińska Marynarka Wojenna i nikt poza nią


Rosjanie ściągają odwody, więc tempo natarcia spadło. Udało im się przyhamować Ukraińców w Koronewie. Z kolei Sudża, jak się okazuje, nie jest w całości zajęta. Ukraińcy kontrolują część zachodnią. Wschodnia (mniejsza) jest trzymana przez zbieraninę z jednostek rosyjskich. Trwa walka o kluczową pozycję we wsi Martynowka.

Wieś przechodziła już co najmniej trzy razy z rąk do rąk. Zajęli ją Ukraińcy, potem odbili Moskale, potem znowu wypchnęli ich Ukraińcy. Mapka od Tomasza Fita

Poza tym niewiele wiadomo. Ukraińcy siedzą cicho, tradycyjnie wrzucając filmy z zajętych wsi po kilku dniach od wywieszenia flag.

Tu Swierdlikowo na północ od Sudży, zajęte pierwszego lub drugiego dnia ofensywy

Źródła rosyjskie są mało wiarygodne, gdyż panika u nich powoduje, że widzą armię ukraińską wszędzie. Nawet tam, gdzie jej nie ma. Moskiewskie komunikatory podają, że na tyłach Rosjan działają ukraińskie grupy dywersyjne w mundurach rosyjskich, które podchodzą blisko moskiewskich oddziałów i do nich strzelają. 
Może dwie-trzy takie grupy są. Bardziej jednak prawdopodobne, że to celowo wypuszczona przez Ukraińców "stugębna plotka". W efekcie Rosjanie strzelają się między sobą, w czym nie pomaga słaba znajomość rosyjskiego przez większość mobików. W zasadzie każdego kaleczącego poprawną rusczyznę można brać za Ukraińca (choć oni akurat rosyjski znają lepiej, niż niejeden "Rosjanin". 

Ta wieloetniczność, z której Moskale są tak dumni (w końcu "więzienie narodów"), jest w istocie słabością ich armii

W sobotę rano rosyjska grupa pancerna usiłowała zrobić zasadzkę na siły ukraińskie. Próba się nie udała

Moskale, zgodnie z przewidywaniami rzucają na odsiecz, co mają pod ręką. Pierwszy konwój z odwodami został trafiony pod Rylskiem już kilka minut po zamknięciu poprzedniego odcinka.


W pierwszej sekundzie widać rakietę, która naprowadzana była z użyciem drona

Zniszczeniu uległo około piętnastu ciężarówek z ludźmi i amunicją. Przynajmniej stu zabitych. 

I widok tego, co zostało o poranku

Wszystko, co jest pod ręką przerzucane jest pod Kursk. 


W ustaleniu co, którędy i dokąd jedzie bardzo Ukraińcom pomagają rosyjscy dziennikarze...


Oraz system monitoringu.
Tak, Ukraińcy włamali się (nie pierwszy raz przecież) na rosyjski system monitoringu, który wykorzystują zgodnie z przeznaczeniem. Do monitorowania, gdzie są bandyci. 



Moskale ściągają siły ze wszystkich praktycznie kierunków.
Ale teraz trochę zimnej wody na rozgrzane łby. 
To nie jest tak, że przerzucają wszystko, co mają. O, to byłoby za łatwo. Przerzucają wszystko, co mają wolnego. 
Na lewym brzegu Dniepru skończyła się walka o przyczółek pod Krynkami? To z siedemdziesięciu tysięcy bojców Grupa "Dniepr" może odesłać pod Kursk dziesięć tysięcy. 
Na odcinku zaporoskim nic się nie dzieje? 
To z każdego batalionu po jednej kompanii pod Kursk. 
Tak, żeby uszczuplenie sił na poszczególnych odcinkach nie było zbyt znaczne. 

Ale i tak już odbiło się to na intensywności działań Moskali na innych odcinkach.

A Ukraińcy robią sobie jaja i to ostrzelają intensywnie rejon przejścia granicznego w Tiotkino, to wjadą jednym batalionem w Obwód Białogrodzki. 


Tak, żeby rosyjskie dowództwo nie wiedziało gdzie i kiedy nastąpi kolejny atak. 

Równocześnie z rozpoczęciem ataku w Obwodzie Kurskim komandosi GUR przeprowadzili rajd na Mierzeje Trendowską na Morzu Czarnym. Rosjanie twierdzą, że odparli atak, niszcząc całe trzy łodzie z dwunastu, zaś GUR skromnie twierdzi, że działania zostały uwieńczone powodzeniem

Dwa dni później wparowali również na Mierzeję Kirnburską, niszcząc znajdujący się tam rosyjski sprzęt.


Bałagan po rosyjskiej stronie jest tak poważny, że dochodzi do bombardowania rosyjskich kolumn wojskowych przez rosyjskie samoloty.

"Za Obwód Kurski", "Za Sudżę. Za Koreniewo" - piszą Moskale na bombach, które zrzucą na terytorium... Obwodu Kurskiego. Jak będą bombardować Moskwę, niech napiszą "Za Moskwę"

I w tym nieprawdopodobnym burdelu jeden z Putinów oficjalnie do przeciwstawienia się inwazji wyznaczył... 
Szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa Aleksandra Bortnikowa!
Do kierowania operacją wojskową nie został wyznaczony ŻADEN dowódca wojskowy (a choćby z RoSSgwardii, czy wojsk wewnętrznych podległych MSW, bo przecież martwego Gierasimowa wyznaczyć nie mógł), a szef bezpieki!
No ma to sens. 

Zatem teraz będzie jeszcze zabawniej, bo wojskowi się wkur... zdenerwują, a GRU w ogóle uzna to za potwarz. Szczególnie po plamie, jaką FSB dała dwa z górką lata temu nie przewidując poprawnie skali ukraińskiego oporu. 

Kierownictwo na Kremlu składa się z idiotów, czy...

Czy może wszyscy dowódcy wojskowi zdają sobie sprawę, że sytuacja jest w istocie beznadziejna i dostali takiego kopa w jaja, po którym się nie podniosą? 
W każdym razie ogarnięcie sytuacji pod Kurskiem to dla każdego dowódcy misja samobójcza. Znany nam już z kontrowersyjnych (czytaj: głupich) pomysłów poseł do Dumy generał Andriej Gurulew powiedział, że odzyskanie tego, co Ukraińcy zajęli będzie bardzo kosztowne i czasochłonne.

Tik-tok komandir Apti Ałujew (wicedyrektor departamentu politycznego w rosyjskim Ministerstwie Niezdolności do Obrony) rozkminia, czemu armia rosyjska dostaje baty. I cóż? Wszystko przez Łukaszenkę, bo ściągnął wojsko z granicy z Ukrainą (całkiem niewykluczone). Jednostki ściągnięte spod granicy z Białorusią (to akurat możliwe). Oczywiście ogromne siły, dziesiątki tysięcy (na tę chwilę maksymalnie czterdzieści).  Operacja od dawna planowana (fakt). Wielu Francuzów i Polaków. Generalnie dowodzi tą operacją Kwatera Główna NATO.
Niesamowita jest ta ich pogarda wobec Ukraińców. Sama myśl, że mogliby dostać baty od "Chochłów" jest tak nieznośna, że znajdą Marsjan, żeby tylko tego nie przyznać. I kto tu jest neonazistą?

Tymczasem za siłami ukraińskimi, zgodnie z tym, co przewidywałem, idzie sprzęt inżynieryjny i od razu budowane są umocnienia. Biorąc pod uwagę, że jednak wojsko ukraińskie idzie do przodu, powstałych tak linii obrony będzie kilka...naście lub ...dziesiąt. 

Rosjanie też budują umocnienia (na filmie), ale przede wszystkim przy kurskiej elektrowni jądrowej, którą starają się jak najbardziej zabezpieczyć.


Bortnikow zaczął od wprowadzenia stanu Operacji Antyterrorystycznej w trzech rosyjskich obwodach., graniczących z Ukrainą, czyli Briańskim, Kurskim i Białogrodzkim.


Z kolei Bulbenfuehrer ogłosił, że przywraca wojsko na granicę z Ukrainą. 
I tyle po gestach dobrej woli Karalucha. 

Może liczyć na to, że korzystając z zaangażowania ukraińskich jednostek pod Kurskiem, on zrobi szybki rajd na Kijów, zakończy wojnę i uratuje Rosję, co otworzy mu drogę do carskiego tronu, o czym przecież marzy. 
Rzucił nawet do ludu tekstem, że prezydent może się zmienić i nie zawsze z nimi będzie, co większość odebrała jako gadkę o stanie zdrowia, ale przecież jeśli zostanie carem, to księciem Białej Rusi będzie musiał być ktoś inny. Pewnie syn....

Jak wspominałem wcześniej, intensywność rosyjskiego nacisku zmalała, co nie znaczy, że Moskale stanęli. 
Pod Oczeretnem powoli, ale posuwają się jednak w stronę Grodówki (Hrodiwki) oraz Pokrowska (daleko jeszcze), ale Ukraińcom udało się częściowo wypchnąć ich z Żełannego. 

Pod Toreckiem nie zamknęli worka koło Nielipówki. Zajmują frontalnie teren opuszczony przez siły ukraińskie i poszerzają klin pod Niu Jorkiem. 

Na odcinku kupjańskim Moskale poszerzają wyłom pod Piszczanem i Nowoseliwskiem (nowe włamanie). Zwrot na północ, który chcieli wykonać pod Piszczanem nie wyszedł. 

Tymczasem w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej wybuchł pożar u podstawy komina chłodzącego (gdzie schładza się parę wodną, która napędza turbiny, żeby nie ugotowała ptaków na niebie). 


Rosyjski gubernator Zaporożą oskarżył o spowodowanie tego Ukrainę, twierdząc, że pożar wywołały drony.

Tymczasem podstawa komina chłodzącego elektrowni wygląda tak...

Naprawdę, trzeba się bardzo postarać, żeby to podpalić

Na koniec kącik humorystyczny. Mieszkanka Obwodu Kurskiego wyżala się, że nie rozumie, czemu Ukraińcy najechali Obwód Kurski. 


A w rosyjskim internecie ogłoszono nowe zbiórki na bojców. Konkretnie na gacie dla nich.



A w opuszczonym przez wojsko i władze rosyjskie Łogowie, do którego zbliżają się siły ukraińskie, grasują cygańskie gangi, rabujące co popadnie. 






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dzień sto siedemdziesiąty dziewiąty i sto osiemdziesiąty trzeciego roku (909 i 910)