Dziennik wojny - dzień dwieście dwudziesty piąty, dwieście dwudziesty szósty i dwieście dwudziesty siódmy drugiego roku (590, 591 i 592)
To miał być festiwal na rzecz pokoju. Nazwano go "Nature Party" Zorganizowany koło kibucu Reim cztery kilometry od granicy Izraela i Strefy Gazy, zwanej Hamaslandem od faktu, że w istocie teren ten jest zarządzany w iście totalitarny sposób przez terrorystyczną organizację Hamas, miał nieść nadzieję na pokój i przesłanie, że "młodzi ludzie z obu stron muru nie muszą do siebie strzelać".
To wzniosłe, lecz naiwne przekonanie zostało poddane brutalnej weryfikacji w sobotę nad ranem, gdy bawiących się młodych ludzi zaatakowali terroryści z Hamasu, którzy nadlecieli na motolotniach.
Film nakręcony tuż przed atakiem. Pod koniec na niebie widać paralotnie hamasowców.
Atak był nagły i kompletnie zaskakujący na całkowicie nieprzygotowanych ludzi. Wybuchła panika, ludzie zaczęli uciekać. Nie sposób teraz powiedzieć, ile osób zginęło, bo zastrzelili ich hamasowcy, a ile zostało zatratowanych.
Z której zdziesiątkowani i wyczerpani wyszli koło miasta Netiwot po przebyciu trzydziestu kilometrów i ponad dobie wędrówki.
Musieli mocno krążyć, bo Netiwot jest jakieś dziesięć kilometrów od Reim.
Kiedy na miejsce masakry przybyło izraelskie wojsko, znaleźli na miejscu dwieście pięćdziesiąt ciał zamordowanych ludzi. Bucza, tylko w większej skali na mniejszym obszarze.
Niektórzy zamordowani mieli na ciele ślady tortur, a ich ręce były związane.
"Zwycięzcy" wozili swoje ofiary pickupami...
Kogo nie zabili, uprowadzili jako zakładnika.
Zabitą dziewczynę z pickupa po tatuażu rozpoznała jej siostra. To Shani Louk, tatuażystka z Niemiec. Ani Żydówka, ani tym bardziej żołnierka Cahalu (Izraelskich Sił Samoobrony).
Matka nie wierzy w jej śmierć i prosi o informacje.
Uprowadzona to Noa Argamani, zaś mężczyzna, do którego wołała to jej partner o nazwisku Or. Oboje rozpoznał brat mężczyzny, Mosze. Jak można się domyślić, oboje są Izraelczykami.
Noa, żołnierka Cahalu, przebywa w niewoli u hamasowców. Co się stało z jej partnerem, nie wiadomo.
Ci, którym udało się przeżyć, opowiadają, co się zdarzyło reporterom BBC.
Ten atak, choć bestialski, nie był jednak pojedynczą akcją, a częścią zmasowanego uderzenia Hamasu na Izrael. Podobnie, jak w przypadku wojny Jom Kippur Hamas wykorzystał czas świąteczny (szabas i święto Simhat Torah) do nagłego ataku na kilku kierunkach.
Atak na uczestników festiwalu miało prawdopodobnie odwrócić uwagę Izraela od faktycznych celów uderzenia, a były nimi izraelskie posterunki graniczne oraz osiedla osadników żydowskich.
Atak przeprowadzono małymi grupami, z wykorzystaniem motolotni...
Lub za wysadzając umocnienia izraelskie. Zaskakujące jest, że bez większego trudu grupy uderzeniowe przeszły przez zasieki i pola minowe. W ich działaniach widać szkolenie wojskowe.
W opanowanych miejscowościach zaczęło się od razu polowanie na izraelskich cywilów.
Oczywiście, traktowanie pojmanych Izraelczyków da się wyjaśnić nagromadzonym przez lata gniewem. Jednak takie przykładanie europejskich miar do konfliktów na Bliskim Wschodzie prowadzi na manowce.
Każdy region świata ma bowiem inną kulturę prowadzenia wojen i w większości przypadków różnią się one od podejścia europejskiego. Na Bliskim Wschodzie wzajemne okrucieństwo, a przede wszystkim upokarzanie wroga, obieranie mu godności, jest standardem. To nie jest tak, że jak jedni zaczną stosować zasady, które my nazywamy cywilizowanymi, to drudzy natychmiast też je przyjmą. Przeciwnie. Druga strona uzna to za słabość i zaatakuje jeszcze mocniej.
Warto tu przypomnieć, co się działo na terenach opanowanych przez "Państwo Islamskie", czy w czasie wojny domowej w Libanie.
Reakcje ludności Izraela na złapanych terrorystów z Hamasu
Nie ma jednak żadnego sensownego, ani bezsensownego wyjaśnienia dla napaści na uczestników festiwalu, gdzie bawiło się wielu turystów spoza Izraela, a większość nie traktowała Palestyńczyków wrogo. Wręcz przeciwnie, festiwal miał nieść przesłanie pokoju.
Oczywiście Izrael po pierwszym zaskoczeniu ogarnął się, zebrał rezerwistów i przeszedł do kontrofensywy.
W ciągu doby odbito opanowane przez Hamas tereny, uwalniając część zakładników, co nie znaczy, że hamasowskie grupy dywersyjne nie działają wewnątrz terytorium Izraela. Jak ta grupa na przedmieściach Tel-Awiwu teraz właśnie.
Hamas zaczął ostrzeliwać Izrael seriami rakiet.
Uderzenia są tak zmasowane, że nawet system "Żelazna Kopuła" przestaje być szczelny. W ciągu doby miało zostać wystrzelone dwa i pół tysiąca rakiet.
Ataki wykonywane są także sprowadzonymi z Iranu dronami.
Izrael odpowiada uderzeniami w kluczowe obiekty Hamasu.
Wojna się dopiero rozkręca, bo państwa islamskie masowo biorą stronę Hamasu, bez względu na relacje z Iranem. Przynajmniej werbalnie, bo Turcji nie opłaca się wygrana ajatollachów. Podobnie, jak Arabii Saudyjskiej. Ale w świecie islamu nie wolno stanąć jawnie przeciw "braciom" po stronie niewiernych (czym wielu władców w historii zupełnie się nie przejmowało).
No dobrze, ale dlaczego? Kto za tym stoi i komu to służy?
Problem polega na tym, że korzystają na tym wszyscy.
Hamas nawet w przypadku porażki zyskuje szacunek w świecie islamu, wpływy, a co za tym idzie, sponsorów.
Izrael dostał argumenty na rzecz likwidacji Strefy Gazy, do czego wielu w Izraelu nawołuje.
Rosja korzysta potrójnie. Ameryka część pomocy dla Ukrainy będzie musiała przekierować do Izraela, a problem Bliskiego Wschodu zajmie Kongres bardziej, niż wojna na Ukrainie. Dodatkowo Rosja podnosi, że terroryści z Hamasu rzekomo posługują się bronią, którą Stany przekazały Ukrainie (jest to możliwe, ale może to być broń, którą Rosja zdobyła wcześniej na Ukraińcach).
Poza tym, Izrael nie przekaże broni Ukrainie, bo sam jej potrzebuje. Tak samo nie będzie wspierał Ukrainy wywiadowczo, bo ma swoje problemy. Wreszcie w każdym przypadku, bez względu na wygraną, generuje kolejną falę uchodźców do Europy. I to nie jest tak, że izraelscy Żydzi szybko się zasymilują (nie zasymilowali się przez dwa tysiące lat). W dodatku w krajach pełnych diaspory islamskiej osiedlenie się tysięcy Żydów będzie podłożeniem bomby pod kolejne konflikty. A jak Izrael spacyfikuje Strefę Gazy, do Europy popłyną tysiące wściekłych na cały świat Palestyńczyków.
Ukraina już zaczęła rozgrywać tragedię propagandowo, wskazując podobieństwo zachowań hamasowców i Moskali.
Przypomniano też, że Hamas poparł rosyjską inwazję na Ukrainę, a hamasowcy śpiewali, żeby przysłać im ukraińskie dziewczyny.
Iran, główny sponsor Hamasu, zablokował właśnie porozumienie Arabii Saudyjskiej z Izraelem i gra o tytuł głównego "obrońcy islamu".
Wpływy Iranu na Bliskim Wschodzie |
Arabia Saudyjska dostaje argumenty na rzecz pokazania, że reprezentowana przez Iran droga przemocy prowadzi do nikąd i z Izraelem trzeba się dogadać.
Turcja zyskuje wolną rękę w Azji Środkowej i na Kaukazie Południowym, bo wszyscy patrzą w inną stronę.
I tak można ciągnąć tę listę.
Szkoda tylko ludzi.
Dwa dni tej odsłony konfliktu kosztowały Izrael życie siedmiuset ludzi, w większości cywilów.
Niemniej Hamas jest powiązany z Iranem i Rosją, a w jego sposobie atakowania widać ślady szkolenia przez GRU. Kanał "Generał SWR" twierdzi wręcz, że terrorystów szkolili członkowie PKW "Wagner" i PKW "Redut".
Rosjanie nie kryją zresztą radości z ataku hamasowców.
Pozostając w ciepłych krajach.
Rozwija się konflikt w Sudanie, gdzie wspierane przez wagnerowców Siły Szybkiego Wsparcia próbują obalić miejscowy rząd. Co ciekawe rząd jest prorosyjski. Siły Szybkiego Wsparcia też. To ta sama sytuacja, jak w Afganistanie przed sowiecką inwazją, gdzie pobiły się dwie frakcje prosowieckie.
Opublikowano film, mający pokazywać... żołnierzy ukraińskich walczących po stronie rządowej przeciw wagnerowcom. O tym, że to Ukraińcy ma świadczyć stosowana broń i sposób jej użycia.
Od razu przypomniano sobie reportaż CNN o tym, że GUR działa w Sudanie. Zapytany o to wprost rzecznik GUR Andrzej Jusow zacytował tylko swojego szefa, że
Wagnerowcy i zbrodniarze wojenni będą ścigani i niszczeni na całym świecie.
Prawda, czy ściema i podpisywanie się pod cudzymi akcjami dla prestiżu?
GUR ma motywację i potrzebny do tego potencjał. Skuteczne uderzanie w rosyjskie cele w Afryce wymusza na Moskwie przekazywanie tam nowych sił, co ogranicza jej możliwości uzupełniania wojsk na Ukrainie.
Do tego misz- maszu dochodzą Tuaregowie z Mali, którzy skutecznie leją prorosyjskie wojska rządowe i wagnerowców oraz... odwołują się do Ukrainy, wskazując na wspólną walkę przeciw temu samemu wrogowi.
Sytuację komplikuje fakt, że Tuaregowie lubią współpracować z Państwem Islamskim, co nie jest po drodze Ukrainie. Ale czemużby nie wesprzeć ich zdobytą na Rosjanach bronią?
W tym zgiełku ginie front na Ukrainie, na którym faktycznie nic się obecnie nie dzieje. Po stronie ukraińskiej pauza operacyjna, Rosjanie bezskutecznie próbowali w kilku miejscach atakować.
Wiadomo trochę więcej o tragedii wsi Hroza/Groza/Burza. I jest to jeszcze bardziej tragiczne.
W trafionej rakietą kawiarni w momencie ataku trwała stypa po pochowanym tego dnia mieszkańcu wsi, weteranie batalionu "Ajdar". Uroczystość, na którą przyszła cała wieś, zorganizował jego syn. W wyniku ataku wraz z pięćdziesięcioma dwiema osobami zginął tenże syn, jego żona, matka (czyli żona pochowanego) oraz teściowie syna.
Coś upiornego - dzwoniące telefony zabitych
Rosjanie oczywiście natychmiast zaprzeczyli, by ta zbrodnia była ich dziełem.
Jednak bardzo się z tego cieszyli.
Jednak kwiaty z niebiesko-żółtymi wstążkami, jakie pojawiają się znów na moskiewskim pomniku Łesi Ukrainki, szybko znikają, a z miejscowej kwiaciarni ktoś wykupił cały zapas wstążek w ukraińskich barwach.
Dzień po tej tragedii Rosjanie ostrzelali Charków. Rakietę wystrzelono ze stosunkowo niedużej odległości, bo systemy ostrzegania nie zdążyły zareagować.
Ukraińcy przypomnieli przy okazji największe terrorystyczne ataki Rosjan na terytorium Ukrainy.
Flota Czarnomorska, zagrożona atakami ukraińskimi ma się ponoć przenieść do Oczamczyry w Abchazji. Tak przynajmniej twierdzą tamtejsze władze.
Tak, czy inaczej, blokada ukraińskich portów skończyła się fiaskiem. Rosjanie, jak to oni, mszczą się za to bombardując ukraińskie spichlerze.
Z kolei na Białorusi na przedmieściach Mińska ktoś podminował i uszkodził tory na linii Mińsk-Orsza, a w zasadzie Mińsk-Moskwa.
Wybuch był słyszalny ze sporej odległości, więc musiał to być konkretny ładunek. Na razie nie wiadomo, czyje to dzieło.
Na zakończenie warto zatrzymać się nad wywiadem, jakiego Witoldowi Juraszowi udzielił Aleksy Arestowicz. W zasadzie potwierdza on to, co już pisałem o nim i jego promotorze Andrzeju Jermaku.
Arestowicz to "usta Jermaka". W wywiadzie nie tylko atakuje on bezpośrednio prezydenta Zełeńskiego i deklaruje chęć startowania w wyborach (a Zełeński, dotąd oporujący przeciw wyborom w czasie wojny, tym razem ustąpił i mówi, że trzeba tylko zapewnić bezpieczeństwo głosującym). Arestowicz przedstawia też "kompromisową", ale konkurencyjną względem stanowiska Zełeńskiego (i znacznie bardziej ograniczoną) propozycję pokoju, opartego na zasadzie "ziemia za NATO" (że takie koncepcje są nic nie warte, pokazuje casus Izraela i Palestyńczyków - tam była "ziemia za pokój", Izrael stracił ziemię, a pokoju nie zyskał). Mówi też to, o czym już pisałem, że Donbas to dla Ukrainy obecnie obciążenie i zalążek ponownych konfliktów i proponuje rezygnację z tego terenu.
A w Astrachaniu ktoś obalił pomnik Lenina.
Mówiąc o nowym konflikcie bez popierania żadnej ze stron należy powiedzieć jasno, że to co zrobił Hamas to bestialstwo. Atakować turystów ? Mordować ich i gwałcić ? W tym momencie uciśniona ludność Palestyny straciła litość i poparcie reszty świata zachodniego. Prawie nikt już się o nich nie upomni. Niech podziękują Hamasowi.
OdpowiedzUsuńPewnie na Europę ruszy nowa fala uchodźców. Grecja i Włochy niech się biorą za obronę i pilnowanie granic, bo to co odwalają to jakaś kpina. Rozumiem doskonale, że Niemcy robią co mogą aby zdestabilizować całą Europę, ale pilnowanie granic leży w gestii każdego kraju z osobna i jeśli kraj to zaniedbuje to niech ma pretensje do siebie. Patrząc z szerszej perspektywy, to wszystkie destrukcyjne plany szwabów zawsze ponosiły klęskę, więc najpewniej i tym razem tak się stanie, ale nie bez walki, wiec każdy musi się wziąć do roboty zamiast biadolić. Mam wrażenie, że jeśli chodzi o napływ imigrantów do Europy to zbliżamy się do jakiegoś przesilenia, które zmieni wektory.
Być może takie kraje jak Francja, Belgia, Holandia czy nawet Szwecja są stracone. Mówi się trudno. Przecież i tak nas nie lubią, więc dla nas żadna strata. Ważne aby nie stało się to samo u nas.
Wiecie co trzeba zrobić. :)