Dziennik wojny - Dlaczego nie wolno wierzyć temu, co piszą dziennikarze? - doby od dwieście dziewięćdziesiątej dziewiątej do trzysta jedenastej czwartego roku (1394-1406)
W trakcie pisania tego tekstu amerykańskie lotnictwo zbombardowało cele w Wenezueli. Ale niekoniecznie.
Niewykluczone też, że Rosja strzeliła sobie najpotężniejszego samobója w całej historii tej wojny.
Ale o tym dalej.
Tuż przed Świętami prezydent Zełeński opublikował wynegocjowany z USA tekst planu pokojowego. Po tygodniach szumu i teatru dla naiwnych dostaliśmy dokument tylko w szczegółach różniący się od tego, co tu omawiałem.
Nowy plan ma tylko dwadzieścia punktów, bo wyleciały wszystkie, związane z NATO. Te kwestie NATO będzie z Rosją omawiać osobno.
Dla Ukrainy to dobrze, bo jej sprawy nie będą zakładnikiem polityki Sojuszu, dla nas gorzej, bo nie da się przepchnąć choćby kwestii stałej bazy pod pretekstem planu pokojowego dla Ukrainy.
Lecąc szybko po pozostałych dwudziestu punktach:
- Najważniejsze, że umowa pokojowa jest "pełną i niekwestionowaną umową o nieagresji". To istotne, bo podpisując ją Rosja nie będzie mogła kluczyć, że takiej umowy nie ma.
- Pod drugie umowa zawiera jednoznaczne stwierdzenie, że
sygnatariusze potwierdzają, że Ukraina jest suwerennym państwem.
Ważne właśnie ze względu na moskiewską retorykę podważania suwerenności Kijowa.
- Gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy mają mieć charakter zbliżony do Artykułu 5 Paktu Północnoatlantyckiego i mają mieć charakter oficjalny, to znaczy potwierdzony odpowiednimi aktami prawnymi państw gwarantujących. Podobnie, jak w już omawianym dokumencie w przypadku napaści Rosji na Ukrainę przewidziane jest przywrócenie sankcji oraz "skoordynowana odpowiedź militarna". Jeśli to Ukraina niesprowokowana zaatakuje Rosję, Kijów straci gwarancje (że to jest mina, już pisałem).
- Niezależnie od tego pozostają w mocy dwustronne porozumienia gwarancyjne, które Ukraina zawarła z trzydziestoma krajami.
- Armia ukraińska na stopie pokojowej liczyć będzie osiemset tysięcy żołnierzy - jak już pisałem dyskusyjne, czy Ukraina będzie w stanie tyle utrzymać. Inna rzecz, że dla samego państwa ukraińskiego jest to ważny element mechanizmu stopniowej demobilizacji tak, żeby nie dopuścić do sytuacji, gdy z dnia na dzień na rynku pracy pojawi się kilkaset tysięcy ludzi zwolnionych z wojska. Pułap ośmiuset tysięcy, czyli zbliżony do stanu obecnego, pozwoli na stopniowe wchłanianie tych ludzi przez rynek w ramach odbudowy i rozwoju gospodarki kraju. Część będą musiały wchłonąć służby, jak policja, straż graniczna, straż pożarna itp. Niewykluczone, że z jakiejś części weteranów, pozostających w służbie utworzone zostaną jednostki inżynieryjne, uczestniczące w odbudowie kraju.
- Ukraina potwierdza, że jest państwem bez broni atomowej.
- Pozostaje, a nawet jest mocniej wyrażone, że Rosja ma w swoich kluczowych dokumentach i aktach prawnych wpisać politykę nieagresji względem zarówno Ukrainy, jak i Europy.
- Wstąpienie Ukrainy do UE ma konkretny horyzont czasowy - 2027 lub 2028 rok. Do tego czasu Ukraina ma uzyskać preferencyjne warunki, umożliwiające jej integrację z europejskim rynkiem.
- Nie ma mowy o wstąpieniu do NATO. Ten temat w ogóle nie istnieje.
- Powstaną fundusze mające na celu mobilizację 800 mld dol. na pokrycie kosztów zniszczeń wojennych i odbudowę gospodarki.
Nie jest powiedziane, skąd zostaną wzięte środki. Można się domyślać, że z zamrożonych aktywów rosyjskich, ale nie ma tego wprost.
- Ukraina dostanie duże wsparcie ekonomiczne z udziałem USA. Powołany zostanie finansowy nadzorca, określony mianem "administrator dobrobytu".
- Negocjacje o wolnym handlu Ukrainy z USA zostaną przyspieszone.
- Ukraina wdroży unijne zasady dotyczące mniejszości etnicznych i wyznaniowych. Będą realizowane odpowiednie kursy "promujące zrozumienie kulturowe i walkę z uprzedzeniami".
W ten sposób załatwiony zostaje temat rzekomej denazyfikacji Ukrainy, której domaga się obłudnie Moskwa (sama realizująca w stu procentach nazistowską ideologię)
- Front zostanie zamrożony na pozycjach z dnia podpisania umowy. Linię demarkacyjną obsadzą siły pokojowe. Stabilność linii rozgraniczenia będzie monitorowana satelitarnie, żeby zawczasu zauważyć przygotowania do jej naruszenia.
W kwestii terytoriów Ukraina konsekwentnie stoi na stanowisku, że władza wykonawcza nie może podejmować decyzji terytorialnych. Od tego jest parlament, a najlepiej referendum na spornych terytoriach z udziałem wszystkich mieszkańców, także tych, którzy emigrowali.
Ukraina liczy na to, że wobec faktu, że prawie dwanaście lat RuSSkiego Miru doprowadziło Donbabwe i Ługandę do cywilizacyjnej katastrofy, większość szczególnie młodych, chcących żyć, jak na Zachodzie, a nie jak w średniowieczu, zagłosuje za Ukrainą.
O problemach z wodą w Donbabwe już pisałem. Tu relacja, jak mieszkańcy dostarczają do swoich mieszkań samodzielnie wodę z pobliskiego jeziora
- Rosja wycofa się z okupowanych fragmentów Obwodów Sumskiego, Charkowskiego, Dniprowskiego i Mikołajowskiego. Mierzeja Kirnburska będzie zdemilitaryzowana. Na terenie "spornych" obszarów Obwodu Donieckiego rozważane jest utworzenie specjalnych stref ekonomicznych. Rosja nie będzie blokować pokojowego wykorzystania Dniepru i Morza Czarnego.
- Status zdemilitaryzowany ma mieć także Zaporoska Elektrownia Jądrowa wraz z całym Energodarem. Tu jest różnica zdań, bo USA chcą, żeby zarządzała nią spółka amerykańsko-ukraińsko-rosyjska z równymi udziałami. Ukraińcy kuszą Amerykanów, że czemu mają się ograniczać do jednej trzeciej, skoro mogą mieć połowę i proponują zarząd przez spółkę ukraińsko-amerykańską.
- Rosja i Ukraina wyrzekną się stosowania siły w relacjach między sobą, a sprawy sporne załatwiać będą na drodze dyplomatycznej.
- Powstanie komitet humanitarny, mający na celu wymianę jeńców na zasadzie wszyscy za wszystkich, a także uwolnienie więźniów politycznych, zwrot dzieci i repatriację cywilów.
- Najszybciej, jak to możliwe po zakończeniu działań wojennych odbędą się na Ukrainie wybory.
- Umowa wejdzie w życie natychmiast po jej podpisaniu i będzie prawnie wiążąca. Jej wdrożenia pilnować będzie Rada Pokoju pod przewodnictwem prezydenta Trumpa.
Jak widać, zmiany w stosunku do tekstu rzekomo pierwotnego nie są jakieś rewolucyjne. Istotne dla Ukrainy jest to, że nie ma już mowy o bezwzględnym oddaniu niezajętych przez Rosję terenów Obwodu Donieckiego. Generalnie nie widać, żeby była mowa o jakimkolwiek wycofaniu się sił ukraińskich. Za to wycofać ma się Rosja. Sukcesem jest też podniesienie górnego limitu ukraińskich sił zbrojnych, a także określenie kwoty funduszy na odbudowę kraju na osiemset miliardów dolarów. Realizacja planu nie zależy też od przeprowadzenia wyborów nowych ukraińskich władz, a termin tych wyborów nie jest sprecyzowany.
Plan rodzi więcej zobowiązań po stronie rosyjskiej, niż ukraińskiej.
Czy jest realny?
No to już inny problem.
Moskwa oficjalnie przyznała, że plan został jej przedstawiony, a teraz go analizuje. Nieoficjalnie puszczane są jednak informacje, że nie ma mowy o odpuszczeniu Obwodu Donieckiego.
Na użytek wyznawców putinizmu jeden z Putinów całkowicie odwrócił kontekst, przedstawiając amerykański plan jako uzgodniony z Rosją, który jednak Ukraina odrzuca.
- Jeśli Kijów nie zechce rozwiązać konfliktu pokojowo, Rosja osiągnie swoje cele środkami militarnymi. Zachód oferuje Ukrainie korzystne warunki w kwestiach bezpieczeństwa, odbudowy i relacji z Rosją, lecz Kijów odrzuca rozwiązanie pokojowe.
Generalnie ze strony moskiewskiej idzie komunikat, że plan jest punktem wyjścia do rozmów, a nie dokumentem końcowym. A rozmowy można ciąąąąąągnąąąąąć.
Jakby tego było mało, Człowiek z Twarzą Konia, jak określany jest rosyjski minister nawijania makaronu na uczy Ławrow, oświadczył, że w razie konfliktu o Tajwan Rosja stanie po stronie Chin.
Co na to Chiny?
Oficjalnie pochylają się z troską.
Nieoficjalnie trwa chińska kolonizacja Dalekiego Wschodu, który, o czym pisałem, staje się regionem wypranym z mężczyzn (tutaj chiński reportaż o tym problemie), a w próżnię wchodzą chińscy mężczyźni, których w wyniku zderzenia z polityką jednego dziecka i tradycyjnego modelu chińskiej rodziny jest w Chinach za dużo (małżeństwa zmuszone do ograniczenia liczby potomków masowo abortowały dziewczynki, jako mniej "przydatne").
Chińczycy osiedlają się na rosyjskim Dalekim Wschodzie, przyjmują nawet prawosławie i żenią się z Rosjankami. Dzieci będą jednak wychowywane w poszanowaniu państwa i kultury Chin.
Chińczycy osiedlają się na rosyjskim Dalekim Wschodzie, przyjmują nawet prawosławie i żenią się z Rosjankami. Dzieci będą jednak wychowywane w poszanowaniu państwa i kultury Chin.
Co dalej?
Na chińskim portalu NetEase (nie szukajcie, wyszukiwarka nie wyrzuca, adres do 163.com) pojawił się artykuł niejakiego Liu Sensena wzywający, żeby wobec zbliżającego się rozpadu Rosji zaanektować tenże rosyjski Daleki Wschód.
Nie szukajcie, bo znaleźć trudno. Nawet szukajka portalu go nie wyrzuca. Znalazłem go po dwóch godzinach dłubania przy pomocy Groka. Możecie sobie go przeczytać tutaj.
Artykuł całkiem nieźle koresponduje z tym, co w stonowanym, akademickim stylu cztery lata temu wygłosił, a potem opublikował profesor Feng Yujun z Uniwersytetu w Szanghaju.
Różnica w tonie wynika z faktu, że profesor jest postacią znaną i w odróżnieniu od wielu naszych nałukawców szanuje opinię o sobie, zaś Liu Sensen jest... No zupełnie nie wiadomo kim.
Publikuje swoje artykuły na portalu w tak zwanym wolnym dostępie. Nie ma zatem konta autorskiego z opisanym profilem. Pisze na różne tematy, ale praktycznie zawsze wyraża radykalne stanowisko, jak w przypadku aktora, który dla kariery porzucił żonę. Generalnie, jak ktoś chce poczuć, jak wyglądały gazety w Polsce za Stalina, to powinien poczytać Liu Sensena (patrząc na liczbę artykułów w krótkich odstępach czasowych i wielość tematów wątpię, czy to jest jeden autor, czy raczej grupa).
Ciekawe, że artykuł o rosyjskim Dalekim Wschodzie na popularnym portalu został dość skrzętnie zakopany, żeby nie rzucał się za bardzo w oczy.
Ale na tym samym portalu są inne w całkiem podobnym tonie.
Na przykład o tym, że największym problemem Rosji jest niechęć do odpuszczenia Dalekiego Wschodu, który stanowi dla niej obciążenie. Jak Rosja odda Irkuck, to może się rozwinąć.
To jeszcze na dokładkę "Dlaczego Rosja "musi umrzeć"?
W skrócie:
bo jest za duża i jej położenie oraz potencjał militarny skazuje ją na wieczny konflikt z Zachodem.
Czytaj:
jak Rosja odpuści część swoich terytoriów, przestanie stanowić zagrożenie dla Zachodu i osiągnie pokój.
Swoją drogą, dobrze poczytać zastosowaną w tych artykułach retorykę, bo znakomicie pokazuje ona, skąd nasze onuce biorą inspirację.
Ale do rzeczy.
Czy to jest jakiekolwiek oficjalne, czy półoficjalne stanowisko Pekinu, jak przedstawiały nasze mendia?
No nie.
To jest opinia no-name'a, ukrywającego się pod nieoficjalnym profilem. Opinia na tyle niezbieżna z oficjalną retoryką władz, że zakopana (choć nie usunięta) na portalu, na którym ją opublikowano.
Podejrzewam, że profil Liu Sensen reprezentuje jakąś radykalną grupę w chińskim kierownictwie lub służbach, na tyle mocną, że może sobie pozwolić na publikowanie tekstów wykraczających poza oficjalną retorykę władz i nie mieć z tego powodu problemów. Tekst nawet dla kierownictwa chińskiego kontrowersyjny, bo na przykład przedwcześnie ujawniający intencje, nie jest usunięty, ale dla "wtajemniczonych" pracuje dalej.
Pytanie, skąd ukraińskie, a potem nasze media do tego tekstu dotarły i dlaczego?
Może Chiny jednak w ten sposób chcą wysłać sygnał, że ich celem nie jest Europa, a Daleki Wschód?
Może Chiny jednak w ten sposób chcą wysłać sygnał, że ich celem nie jest Europa, a Daleki Wschód?
NetEasy jest zresztą skupiony na tematyce azjatyckim, a za największego wroga Chin uważa... Japonię!
Zasadniczo wszystko, co robi Japonia jest złe, wrogie i godne potępienia. Do tego stopnia, że wizytę japońskiej delegacji w Moskwie uznano za... ZDRADĘ ze strony Moskwy.
Podsumowując.
W Chinach trwa urabianie społeczeństwa w kwestii aneksji rosyjskiego Dalekiego Wschodu, a także realizowane są konkretne działania w tym kierunku. Jest to jednak (jak zawsze w przypadku Chin) proces długofalowy i rozłożony na dekady, jeśli nie na pokolenia.
Choć w przypadku przewidywanego przez autora artykułu kolapsu Rosji w wyniku wojny może zaistnieć potrzeba przyspieszenia realizacji aneksji.
Kwestią otwartą pozostaje, czemu komuś zależało, żeby dość niszowy artykuł, który trudno odszukać na portalu, gdzie go opublikowano, po prawie dwóch tygodniach podsunięto dziennikarzom z Ukrainy?
Tymczasem wyprzedaż rosyjskiego złota do Chin osiągnęła szczyt. W zamian szczyt osiągnęła sprzedaż do Rosji chińskich mandarynek. Tak, chodzi o te małe słodkie owoce cytrusowe, a nie małpy, czy kaczki.
Jak jesteśmy przy "osi zła", to prezydent Iranu Masoud Pezeszkian konsekwentnie realizuje "pierestrojkę" systemu irańskiego, nie wypadając przy tym z retoryki irańskiego reżimu. Z opublikowanego na oficjalnej stronie ajatollaha Alego Chamenei wywiadu z Pezeszkianem zachodnie mendia wyłapały tylko passus o pełnoprawnej (a nie, jak pisano na Zachodzie "totalnej", czy "pełnoskalowej") wojnie z Izraelem, Ameryką i Europą. Zupełnie przy tym zignorowały to, co w tym wywiadzie jest kluczowe.
| Według Wirtualnej Polski to jest tożsame... |
| z tym (tytuł z depeszy Assiociated Press), a oba... |
| zgodne są z tym (to skrin z oryginalnego tekstu). |
Full-fledged, full-scale, czy total, dla medialnych pleciug i plotkarzy to to samo.
Pezeszkian o konflikcie mówi niewiele. Raczej w kontekście sytuacji wewnątrz kraju i stosowanej przez niego retoryki, że tylko wspólna praca dać może odbudowę kraju.
- (...) wielokrotnie mówiłem „nie mogę”, ale raczej „możemy”. Problemy kraju nie są takie, że sam mógłbym je rozwiązać – mówiłem to wielokrotnie – ale z całych sił zostawimy te problemy, sankcje i naciski za sobą.
czytamy w wywiadzie.
W ślad za tym idzie opowieść o delegalizacji uprawnień na władze lokalne i ograniczeniu kompetencji władz centralnych:
- Jesteśmy przekonani, że uprawnienia muszą być delegowane prowincjom, aby mogły one samodzielnie zarządzać swoimi zadaniami, bez konieczności podróżowania gubernatora, rektora uniwersytetu czy dyrektora generalnego do Teheranu w celu uzyskania zgody na każde zadanie. W tym zakresie podjęto bardzo pożyteczne działania, które przyniosły doskonałe rezultaty, oczywiście rozległe, dlatego omówię jedynie cały proces, który obecnie trwa.
I to jest ważne, bo decentralizacja to początek demontażu każdego systemu totalitarnego.
Te działania napotkały na opór betonu, dlatego wywiad opublikowany jest na portalu Chamenei'ego. To daje rządowej polityce najwyższe błogosławieństwo i zamyka usta opozycji.
Sporą część zajmuje też omówienie działań gospodarczych, w tym równoważących katastrofalną suszę i spowodowane tym awarie elektrowni wodnych. Zabawne, że związane z kryzysem energetycznym ograniczenia Pezeszkian przedstawia jako korzystne dla środowiska, bo... ograniczające emisję gazów cieplarnianych. Wojna dwunastodniowa zaś jest przedstawiana jako klęska Zachodu.
Nie istnieje w wywiadzie wywalenie irańskich wpływów ze Strefy Gazy, Libanu i Syrii. Jest za to poprawienie relacji z sąsiadami i krajami Zatoki Perskiej (bez wyjaśnienia, jak na to wpłynęło ograniczenie irańskiej aktywności w tym regionie), a także bardzo dobre relacje z Rosją, Chinami, Kazachstanem, Kirgistanem i Tadżykistanem.
Wywiad warto przeczytać, choćby po to, żeby pośmiać się z tej niesamowitej propagandy.
Kwestia wojny pełni w tej opowieści tylko rolę kontekstu, a nie rzeczywistego programu politycznego. Niestety, zachodni... no właśnie trudno ich nazwać dziennikarzami, a na propagandystów też są za słabi... W każdym razie skupiają się na wyrwanym z kontekstu zdaniem, które...
Które ma podbić wojenną retorykę w społeczeństwie. Głównie amerykańskim, bo to właśnie Associated Press jako pierwsza wyciągnęła tego królika z kapelusza.
Zatrzymajmy się na moment przy militarnych działaniach USA. Kiedy wszystkie oczy skupione są na Wenezueli, w pierwszy dzień Świąt amerykańskie samoloty zbombardowały bazy ISIS w Nigerii.
Prezydent Trump już na początku listopada wspominał o potrzebie pomocy mordowanym przez terrorystów nigeryjskim chrześcijanom i właśnie zrealizował tę zapowiedź.
| "Wesołych Świąt Bożego Narodzenia wszystkim, włączając w to zabitych terrorystów, których będzie znacznie więcej, jeśli mordowanie chrześcijan będzie kontynuowane" |
To przechodzimy do Wenezueli.
Prezydent Trump twierdzi, że został wykonany atak na cele związane z przemytem narkotyków na terenie Wenezueli, ale nie podał żadnych szczegółów poza tym, że był wielki wybuch.
![]() |
| Atak miał być wykonany kilka dni przed Bożym Narodzeniem |
To ma być rzekomo pożar spowodowany atakiem
Lokalizacja na podstawie filmu to hrabstwo/powiat San Francisco stan Zulia.
Nic nie mówi?
Pasjonatom powieści o korsarzach i piratach powinna jednak coś powiedzieć nazwa Maracaibo.
| Bo to dokładnie rejon tego niesamowitego jeziora, położonego na poziomie morza, ulubionego swego czasu przez piratów |
Celem ataku miały być instalacje, służące do ładowania narkotyków na łodzie przemytnicze.
Tyle, że poza tymi informacjami cisza. Niczego nie potwierdziły ani służby, czy amia USA, ani władze Wenezueli.
I teraz, jak mamy trochę szerszy kontekst, wracamy do negocjacji pokojowych.
28 grudnia w Waszyngtonie odbyło się spotkanie prezydenta Zełeńskiego z prezydentem Trumpem. Na lotnisku prezydenta Zełeńskiego nie witał żaden przedstawiciel Białego Domu, co nie jest jakimś szczególnym faux pas, bo wizyta należy do kategorii roboczych, a nie oficjalnych, więc nie ma tu pełnego ceremoniału.
Tuż przed tą rozmową prezydent Trump zadzwonił do jednego z Putinów.
Rozmowa się odbyła, obaj prezydenci wyszli do dziennikarzy i...
Prezydent Trump palnął coś takiego, że wszystkich zatkało.
"Rosja chce widzieć Ukrainę odnoszącą sukces" - powiedział ni mniej, ni więcej prezydent Trump informując, że jeden z Putinów zapowiedział włączenie się Jebanarium w odbudowę Ukrainy
"Niezły żart, no nie?"
- Zobacz, on obawia się, że jeśli przestaną walczyć, to potem będzie zmuszony zacząć od nowa i chce uniknąć tej sytuacji. Ja rozumiem to stanowisko. Trzeba rozumieć drugą stronę
- powiedział prezydent Trump.
Zarówno rosyjska, jak i antytrumpowska propaganda w Europie i Stanach rzuciły się, żeby podbić tę kwestię i zgodnie pokazać, że prezydent Trump sprzyja Kremlowi (co jest wspólną narracją Rosji - na zewnątrz, bo do wewnątrz przeciwnie - i Niemiec). Mało kto zauważył ciąg dalszy tej wypowiedzi:
- Znajdziemy sposób, żeby to obejść.
"Zrozumieć" nie oznacza w tym przypadku zaakceptować, tylko wczuć się w stanowisko przeciwnej strony. To, że rozumiem, że moja córka nie chce wyjść z psem na kiepską pogodę nie oznacza, że jej odpuszczę. Znajdę sposób, żeby jej opór obejść.
Reszta konferencji to zgodne oświadczenia co do meritum. Dogadane jest dziewięćdziesiąt procent planu, reszta w trakcie. Prezydent Zełeński specjalnie podziękował wysłannikom prezydenta Trumpa Jaredowi Kushnerowi i Stefkowi Witkowowi za ich znakomitą pracę.
Skoro jest tak zgodnie, to cholerę ta wstawka odnośnie jednego z Putinów?
Co tu jest grane?
To jeszcze dorzucimy wypowiedź prezydenta Finlandii Alexandra Stubba, który dwa dni przed spotkaniem powiedział, że Moskale twarde stanowisko zajmują w oficjalnych wypowiedziach, a w bezpośrednich rozmowach są rzeczowi i ugodowi.
Wszystkich zatkało, że łotdefak?
I nagle dosłownie na drugi dzień Moskwa odpala..."protokół Mainila".
Że o co chodzi?
Mainila to wioska w sowieckiej części Karelii na granicy z Finlandią...
| To znaczy na granicy z Finlandią ta wioska razem z posterunkiem granicznym była do jesieni 1939 roku |
26 listopada 1939 roku po zakończeniu podboju Polski (gdzie RKKA mimo miażdżącej przewagi epicko pokazała, że w zasadzie jest bezwartościowa i wygrała wyłącznie dlatego, że Rzeczpospolita już przegrała) sowiecka artyleria ostrzelała Mainilę tylko po to, że rozgrzani "zwycięstwem" bojcy mogli podbić Finlandię.
Jak wiemy, skończyło się to jeszcze większą kompromitacją czerwonoarmistów, niż łomot, jaki dostali od naszych kopistów pod Szackiem.
Mainilą AD 2025 okazała się... posiadłość Putina w Wałdaju, którą w nocy z 28 na 29 grudnia miało zaatakować ponad dziewięćdziesiąt ukraińskich dronów. Oczywiście wszystkie zostały zestrzelone dzięki wspaniałym i zawsze skutecznym systemom S-400 (szkoda, że nie są tak skuteczne pod Moską, koło rafinerii i na froncie).
Szkopuł w tym że czternastu odpytanych przez portal "Możem Objasnit'" niczego nie słyszało i spokojnie tej nocy spało. Może wałdajskie systemy S-400 mają specjalne tłumiki, które sprawiają, że rakiety odpalane są i wybuchają bezgłośnie? O odgłosie dziewięćdziesięciu silników dronów już nie mówię.
Oczywiście, Ukraińcy zaprzeczyli tym rewelacjom. Nie potwierdziły ich też żadne źródła zachodnie, a jak widać niezależne od kremlowskiej kamaryli rosyjskie też to kwestionują.
Kremlowskiej klice zabrakło jaj, żeby zrobić prawdziwy nalot na Wałdaj (sam nie czuję, kiedy rymuję).
Cóż, jak pisał Karol Marks:
Historia powtarza się. Za pierwszym razem jako dramat (Mainila), a za drugim jako farsa.
Nie przeszkadza to kremlowskiej propagandzie podkręcać tematu nieistniejącego ataku. Jak wiadomo, zgodnie z nauczaniem guru kremlowskiej kliki
Zwycięzcy nikt nie pyta, czy powiedział prawdę, czy też skłamał
To co się w końcu odputiniło?
Przypomnijmy sobie, że prezydent Zełeński to zawodowy aktor, potrafiący profesjonalnie kontrolować swoje reakcje. Jego miny i gesty nie muszą być spontaniczne, mogą być wyreżyserowane.
Prezydent Trump również ma zdolności aktorskie.
Jeśli zbierzemy do kupy wszystkie wypowiedzi, włącznie z tą Alexandra Stubba, to powstało silne wrażenie, któremu uległo wiele osób także po naszej stronie frontu, że Zachód zaczyna ulegać rosyjskiej narracji i odwracać się od Ukrainy.
Oczywiście, gdyby to były tylko wypowiedzi prezydenta Trumpa, to przecież nic nowego i niezwykłego. Wielu oskarża go o prorosyjskość, a niektórzy wprost nazywają go rosyjskim nazwiskiem, sugerując, że jest "śpiochem".
Ale prezydent Stubb do tej pory był twardo proukraiński i zmiana jego narracji stanowiła zaskoczenie.
Jednocześnie jednak z konferencji poszedł spójny komunikat, że porozumienie ukraińsko-amerykańskie jest praktycznie gotowe (ukraińsko-amerykańskie, porozumienia Rosja-USA, o którym niektórzy także u nas bredzą, nie ma i nie zanosi się na nie).
Wspomniałem, że Moskale, szczególnie Jurij Uszakow uczestniczący w negocjacjach z ramienia Kremla, rzucili się na wypowiedź prezydenta Trumpa, jak pies na kiełbasę.
Pisałem też, że w tej grze przegra ten, kogo da się oskarżyć, że w rzeczywistości nie chce pokoju i dąży do wojny.
I na Kremlu prawdopodobnie uznali, że to właśnie ten moment, kiedy mogą zadać ostateczny cios i skutecznie podważyć ukraińską wolę porozumienia, a jednocześnie rozbić tworzący się sojuszy UA-USA.
Ponieważ wcześniejsze manewry z negocjacjami i takim przedstawianiem "pokojowych propozycji", żeby Kijów je jednoznacznie odrzucił, nie dały efektu (bo Ukraińcy zręcznie unikali stanowczych reakcji tam, gdzie to było możliwe i od razu proponowali swoje rozwiązania), wybór padł na przeprowadzenie prowokacji, która da podstawę do zerwania rozmów i oskarżenia Ukraińców o spowodowanie kontynuacji wojny.
I pewnie by się udało, gdyby ośmielono się wysłać nad Wałdaj choćby kilka dronów, które w coś by trafiły tak, żeby pokazać światu dowody ataku.
Ale Kremlowi zabrakło jaj. I zamiast dramatu wyszła komedia, jak ze "zmartwychwstaniem Diduszki" i ciamajdanem w Polsce.
Czy to była celowa gra duetu Zełeński-Trump, wspomaganego przez Stubba?
Nie sądzę, żeby przewidzieli rzekomy atak na Wałdaj, ale to, że Moskwa coś odwali, żeby popsuć porozumienie i zwalić winę na Ukrainę, było oczywiste. Wystarczyło tylko stworzyć warunki, w których w moskiewskich umysłach załączą się odpowiednie "lampki".
Efekt jest dla Rosji katastrofalny.
Per saldo nieudolna prowokacja może pogorszyć pozycję Rosji. Co prawda niektóre powiązane z Rosją kraje, jak Indie, Pakistan, czy Zjednoczone Emiraty Arabskie potępiają "atak", ale znacznie głośniej słychać komentarze, że to bzdura. Co gorsze, jak pokazałem, wątpią w nie sami Rosjanie.
Generalnie moskiewska narracja przez ten kapiszon rozpada się w pył. Zachodnie elity uzyskują zaś bardzo ważny argument za tym, że to Rosja uniemożliwia ustanowienie pokoju.
Sytuacja na froncie jest skomplikowana.
| Wołczańsk faktycznie prawie cały jest pod kontrolą Moskali |
Ten odcinek robi się niebezpieczny, bo jeśli Rosjanie przełamią tu ukraińską obronę, mogą idąc wzdłuż Dońca odciąć siły ukraińskie, znajdujące się we wschodniej części Obwodu Charkowskiego.
| Kupjańsk to całkowita klęska Moskali. Nie dość, że utracili wszystko, co miesiącami zdobywali, to w okrążeniu znalazło się kilkuset bojców. |
A jeszcze 20 listopada generał Siergiej Kuzowlew meldował jednemu z Putinów zdobycie Kupjańska. 9 grudnia dostał za to Gwiazdę Bohatera
Powstrzymania ukraińskich działań w Kupjańsku! Do końca lutego!
A swoją drogą uwielbiam moskiewskie kadrowanie. Nie ma ani jednego ujęcia, na którym Kuzowlew byłby razem z jednym z Putinów i razem z Gierasimowem. Można się domyślać, że to ten siwy po lewej, ale jak widać jednego z Putinów i Gierasimowa, to nie widać twarzy siwego, a jak widać Kuzowlewa, to nie widać pozostałych dwóch. W każdym razie Kuzowlew na pewno żyje, bo opisuje sytuację aktualną...
Od zwycięstwa do katastrofy. Taki mały Stalingrad na odwrót.
Kupjańsk ma znacznie większe znaczenie strategiczne, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Po pierwsze, bez kontroli nad tym miastem Moskale nie mają co marzyć od rozwinięciu sił na zachodnim brzegu Oskiła.
Po drugie, Kupjańsk to węzeł kolejowy, pozwalający rozwiązać problem logistyki dla dalszych działań. Ale najważniejsze, to to, że utrata Kupjańska podważa rosyjską propagandę, że są w stanie zbrojnie zająć Obwód Doniecki (co prawda Kupjańsk to Obwód Charkowski, ale klęska jest klęską), co istotnie wpływa na pozycję negocjacyjną.
Na południe od Kupjańska aż do Siewierska spokój. Siewiersk niestety padł.
Jak już pisałem, na tym odcinku topografia jest przeciw obrońcom, którzy nie mają na czym oprzeć obrony.
Rejon Konstantynówki bez zmian. Względny spokój umożliwia rotację i odesłanie na tyły ukraińskich żołnierzy. Niektórzy walczyli tu bez przerwy od pół roku.
Rosyjska kawaleria w Pokrowsku. Braki paliwa wymuszają przesiądnięcie się na konie
Atakujące grupy są jednak natychmiast niszczone przez ukraińskie drony
Pytanie jednak, co dalej. Ukraińcy mieli czas, żeby przygotować kolejne linie obrony, ale pytanie, czy go wykorzystali?
Na południe od Pokrowska Moskale generalnie stanęli. Dopiero w Obwodzie Zaporoskim prowadzą działania ofensywne.
| Ukraińcy cofają się, stosując działania opóźniające. Jak pisałem, prawdopodobnie oprą obronę na linii rzeki Hajczul |
W rejonie samego Zaporoża siły moskiewskie kontynuują czołganie się wzdłuż brzegów dawnego zalewu na północ.
Prezydent Trump wrócił do tematu kupienia od Danii Grenlandii i wyznaczył swojego pełnomocnika do realizacji tego zadania.
Ale odpaliła się lepsza historia.
W nadchodzącym roku w kanadyjskiej prowincji Alberta prawdopodobnie przeprowadzi referendum w sprawie secesji od Kanady. Umożliwia to zaakceptowany przez króla Karola (tak, Kanada jest częścią brytyjskiej monarchii) Akt 14, który liberalizuje przepisy dotyczące referendów. Separatystyczna organizacja Alberta Prosperity Project złożyła już odpowiedni wniosek w kanadyjskim odpowiedniku naszej PKW. Już w maju premier Alberty Danielle Smith zapowiedziała, że takie referendum przeprowadzi.
| Separatystyczna propaganda przypomina kropka w kropkę to, co uprawia się u nas pod pozorem autonomizmu śląskiego |
A filmiki dziwnie współbrzmią z propagandą polexitową (jakkolwiek jestem mocno niechętny UE, to w obecnych warunkach Polexit byłby samobójstwem)
![]() |
| A w kolejce czeka Quebec... |
OK.
Komu to służy i kto za tym stoi?
Alberta to kanadyjski odpowiednik Teksasu, a w kontekście Polski - Śląska. Po prostu gospodarcze serce kraju. To rodzi niesnaski, bo mieszkańcy Alberty, podobnie, jak mieszkańcy Śląska, czują się przez władze centralne żyłowani i są przekonani, że to oni finansują całą resztę "nierobów". W dodatku w Albercie rządzą konserwatyści, a w całej Kanadzie liberałowie.
Na ten konflikt nakłada się amerykańska polityka celna, która uderzyła przede wszystkim w biznesy w Albercie.
Kanada jest jednym z największych i najkonsekwentniejszym darczyńcą dla Ukrainy.
Jeśli Alberta (a za nią prawdopodobnie Quebec i Saskatchewan) oderwie się od Kanady, państwo czekają poważne zawirowania gospodarcze, być może wojna secesyjna, a na pewno ostry polityczny konflikt. To wyłączy je z grona państw wspierających Ukrainę.
Co więcej, ponieważ Kanada jest częścią Korony Brytyjskiej, zawirowanie takie pogrąża w chaosie cały Commonwealth.
Czy na tym korzystają Amerykanie?
Na pierwszy rzut oka tak. W końcu prezydent Trump już wołał, żeby Kanada wstąpiła do USA. Skoro nie chce w całości, to zostanie przechwycona po kawałku. Wywalenie Korony Brytyjskiej z Ameryki będzie realizacją zapisanej w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego USA zasady, że półkula Zachodnia należy do USA.
W praktyce już i tak istniejące konflikty i nastroje antyamerykańskie na Zachodzie tylko się pogłębią, co doprowadzi do rozpadu całej zachodniej wspólnoty.
Kto wejdzie w miejsce USA jako senior-partner?
Nie, nie Rosja. Jest na to za słaba.
Chiny!
Wyeliminowanie szeroko rozumianych sił brytyjskich z gry (a dodajmy, że armia Zjednoczonego Królestwa otwarcie neguje kompetencje premiera Keira Starmera do kierowania krajem w warunkach wojny) poprawia pozycję Chin względem Tajwanu. W dodatku poprawia pozycję Rosji na Ukrainie, co jest elementem strategii chińskiej. Na koniec pogłębia izolację Stanów Zjednoczonych i rozbija ich więź z Wielką Brytanią (w Strategii opisanej jako fundament amerykańskiej pozycji w Europie), uniemożliwiając im realizację koncepcji opisanej w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego.
Secesja Alberty rodzi dla Waszyngtonu więcej problemów, niż korzyści.


Komentarze
Prześlij komentarz