Dziennik wojny - dni od dwieście siedemdziesiątego czwartego do dwieście osiemdziesiątego drugiego czwartego roku (1370-1377)

 


Na wstępie odniosę się do części komentarzy, jakie pojawiają się pod linkami do mojego bloga na facebooku (za wszystkie, także krytyczne, dziękuję). Staram się odpowiadać indywidualnie, ale są dwie kwestie, które przewijają się regularnie, dlatego warto je poruszyć ogólnie.

Przy czym cały czas pamiętamy, że omawiamy coś, co ujawniły antytrumpowe media, powiązane często ośrodkami, które rywalizują z USA, jak na przykład Niemcy. Nie wiemy, jaka jest treść faktycznych propozycji i czego w rzeczywistości dotyczą. 
Powoływanie się na ogólnikowe wypowiedzi prezydenta Trumpa, czy prezydenta Zełeńskiego (który jest, przypomnijmy, zawodowym aktorem i potrafi udawać emocje!), jest niepoważne. 
Skupiamy się na źródłach, do jakich mamy dostęp, ale nie wiemy, czy są prawdziwe. 

To po kolei. 
Dwie kwestie.

Pierwsza jest taka, że wiele krytycznych komentarzy, odnoszących się do rzekomego planu Trumpa, wynika po prostu ze zderzenia wyobrażeń o tym, jak wygląda polityka światowa, z rzeczywistością. 

Choćby kwestia bazy lotnictwa europejskiego/NATO w Polsce. Wielu się rzuca, że nikt nie ma prawa nam narzucać, jaką bazę możemy u siebie mieć. 
I to jest prawda.

Ale jeśli potencjalny gość tejże bazy (NATO, USA, Chiny, Marsjanie) zawrze z innym podmiotem (Rosja, Czechy, Słowacja, Szwecja, czy mieszkańcy Wenus) porozumienie na piśmie, że bazy w Polsce nie postawi, to my sobie możemy chcieć. Oni zobowiązali się, że tego nie zrobią, więc jak chcemy ich bazę u siebie, to możemy sobie ją narysować. 

To dokładnie to samo, co z rozprzestrzenianiem broni jądrowej. Nikt nie może formalnie zakazać jakiemuś państwu, które nie podpisało układu non-proliferacyjnego, posiadania broni atomowej. Ale na mocy tego samego paktu żadne z państw sygnatariuszy nie może sprzedać takiemu klientowi ani gotowej broni, ani jej komponentów, ani urządzeń do jej wytwarzania. 
Więc Polska może chcieć mieć swoją bombkę A, ale bez intensywnej pracy wywiadu, który zwyczajnie zajuma od innych technologię, urządzenia i komponenty, nie ma szans, żeby ją dostała. 

Dlatego zapis w rzekomym planie, że taka baza w Polsce powstanie, jest dla nas ważny. Bo to główne państwa NATO stwierdzają, że ich Deklaracja Ramowa z 1997 roku przestaje je obowiązywać. Te państwa, a nie Polskę. 

Czy to szkodzi Polsce? 
Nie.

Czy szkodzi państwom NATO?
No też nie.

A kogo wpienia? 
No zgadnijcie, misiaczki, czemu ten zapis wywołuje pianę nad zabagnionym kanałem ściekowym o nazwie Moskwa? 

Jak chcecie zidentyfikować moskiewskie (i berlińskie) rezonatory w polskiej przestrzeni medialnej, to patrzcie, kto pruje się, że baza NATO w Polsce ogranicza nam suwerenność. 

Podobnie rzecz ma się z potwierdzeniem suwerenności Ukrainy. 
Rosja od czterech lat operuje retoryką, że Ukraina nie jest suwerennym państwem, tylko rzekomo okupowaną przez mitycznych "nazistów" częścią Rosji. 
I może dla nas wydawać się to szokujące, ale prawie cała Afryka, pół Ameryki Południowej i pół Azji przytakują takiemu postawieniu sprawy. Stąd łatwość werbunku z tych państw do wojska rosyjskiego na wojnę przeciw Ukrainie. Oni naprawdę wierzą, że wyzwalają oderwaną przez "imperialistów" część Rosji. 
Podpisanie się przez Rosję pod takim stwierdzeniem, blokuje jej tę retorykę. 

A wszystkiemu winna jest Europa, która zawiodła Rosję...

Druga kwestia to sprawa skali szykan względem Rosji, zawartych w planie. 
Oczywiście, mnie też się marzy, żeby zrobiono tak, jak potraktowano Niemcy w maju 1945 roku. Chcę zobaczyć zrujnowaną Moskwę, kolumny bojców wziętych do niewoli i kremlowską kamarylę podpisującą bezwarunkową kapitulację, a potem stającą przed sądem. 
Tylko do tego potrzebna jest zupełnie inna sytuacja geopolityczna i militarna. Potrzebna jest realna koalicja, która po prostu podbija Rosję i dyktuje jej warunki. 
Na to w tej chwili nie ma szans (choć pasus w rzekomym planie Trumpa o odpowiedzi militarnej otwiera drogę do tego). 
Jeśli chcemy użyć paraleli historycznych, co zawsze jest ryzykowne, bo nic dwa razy się nie zdarza (choć istnieją pewne "stałe fragmenty gry"), to mamy coś, co przypomina sytuację na Froncie Zachodnim w I wojnie światowej w 1916 roku, zaraz po bitwie pod Verdun, a na froncie wschodnim w okolicach zimy 1917/18, tuż przed Pokojem Brzeskim (w obu przypadkach Niemcy pełniły taką rolę, jak obecnie Rosja na Ukrainie). Nie ma ostatecznego przełamania, agresor jest zasadniczo w pozycji dominującej, ale wewnętrzne procesy wymuszają na nim przerwanie walk i posprzątanie u siebie. 
W takim układzie nie ma jak wymusić na przykład oddania terytorium, bo nie ma żadnego środka nacisku. Coś takiego mogłoby powstać - i to próbowano osiągnąć, ale wydzielone zostało zbyt mało sił - gdyby rozwinąć akcję zaczepną w Obwodzie Kurskim i rozszerzyć ją na Obwód Białogrodzki. Wtedy byłaby możliwa wymiana terytoriów i oddanie przez Rosję obwodu za obwód. 
Ale ta inicjatywa zakończyła się, a w ślad za nią Moskale weszli do Obwodu Sumskiego. Więc wymiana terytoriów zaproponowana w rzekomym planie jest niekorzystna dla Ukrainy. 

No cóż... Brak kart. 

Tak, czy inaczej, po kolejnych negocjacjach plan został odchudzony do dziewiętnastu punktów, a wątki dotyczące relacji Rosja-NATO wyleciały do osobnych negocjacji między Rosją i NATO (w sumie słusznie, skoro Ukraina nie ma być w NATO, to co ją obchodzi, że NATO chce przy okazji przepchnąć swoje kwestie?).

I w tym momencie wybucha gruba chryja, bo Bloomberg opublikował zapisy nagrań rozmów telefonicznych Stefka Witkowa z Jurijem Uszakowem, czyli doradcą prezydenta Rosji do spraw zagranicznych. Dodatkowo wypuszczono nagranie rozmowy Uszakowa z Cyrylem Dmitrijewem, wyznaczonym przez Kreml do negocjacji z Ukrainą i USA. 


Z taśm wynika...
No cóż.... 
Głównie to, że Stefek Witkow jest po prostu nieprawdopodobnym frajerem, rozegranym, jak dziecko przez dwóch (lub więcej) wyjadaczy. 

Ujawnione wypowiedzi Witkowa sugerują lub wręcz wskazują wprost, że zamiast reprezentować stanowisko Stanów Zjednoczonych, podpowiadał Moskwie, jak przekonać do opcji rosyjskiej prezydenta Trumpa. 
Co więcej, nagranie rozmowy Uszakowa i Dmitrijewa pokazuje, że doskonale obaj mają świadomość kontrolowania Wiktowa, ale też, że odpalenie rzekomego planu pokojowego prezydenta Trumpa w mediach było rosyjską inicjatywą. 

W zasadzie szach-mat. 

Ale są niuanse...

Po pierwsze, nie mamy pojęcia, kto i dlaczego ujawnił nagrania. 
Na giełdzie krążą służby USA, któregoś z państw europejskich i oczywiście Rosji. 

Gdyby ujawniono nagranie tylko rozmów Witkowa, służby amerykańskie i europejskie byłyby uzasadnione. Ale nagranie Uszakowa i Dymitrijewa wysadza tę narrację w powietrze. 

Mirosław Łacek, komentujący podobnie jak ja wojnę na Ukrainie na facebooku, napisał tak:

Rozmowa Uszakowa z Dmitrijewem to zupełnie inna kategoria sygnału. Nie jest to coś, co można przechwycić, monitorując pojedynczy, niezabezpieczony telefon. Była to rozmowa między dwoma zabezpieczonymi kremlowskimi węzłami komunikacyjnymi na terytorium Rosji. Rosja traktuje te kanały jako strategiczne zasoby. Są one chronione wielowarstwowym szyfrowaniem, fizyczną kompartmentalizacją i ciągłym monitoringiem kontrwywiadowczym. Ich naruszenie jest postrzegane w rosyjskim systemie jako bezpośrednie naruszenie bezpieczeństwa narodowego.
Nie ma świata, w którym ten podsłuch można by wytłumaczyć jako szczęśliwy traf. To dowód penetracji. To dowód dostępu. To dowód, że europejskie służby wywiadowcze znajdują się na bezpiecznym rosyjskim szlaku, który Moskwa uważała za zablokowany.
I oto najważniejsza kwestia. Europa nie ujawniła go przypadkowo. Europa celowo spaliła ten dostęp. To nie jest zachowanie pojedynczego, zbuntowanego kraju. To zachowanie sojuszu podejmującego przemyślaną decyzję. Udostępnienie kremlowskiego produktu SIGINT to porzucenie klejnotu koronnego możliwości. Służby poświęcają lata, a czasem dekady, na rozwijanie takiego okna. Ujawnienie go celowo oznacza przedłożenie natychmiastowego efektu strategicznego nad długoterminowy dostęp operacyjny.
Dokładnie tak i dlatego nie. 
Dla każdego wywiadu, który słucha przeciwnika, ujawnienie tego jest samobójstwem, którego żadne względy polityczne nie uzasadniają. To wystawienie na strzał ludzi, którzy pomogli się włamać do systemu (z reguły potrzebny jest do tego ktoś w środku). Jednak przede wszystkim jest to zamknięcie sobie dostępu do owego "okna" i utrata możliwości monitorowania rozmów przeciwnika. 
Wbrew pozorom przy współczesnej technice zmiana parametrów kodowania rozmów nie jest ani trudna, ani czasochłonna, a ponowne złamanie zabezpieczeń wymaga czasu i pieniędzy. 
Żaden wywiad czegoś takiego NIE ZROBI!

Z wyjątkiem dwóch hipotetycznych sytuacji:

1. wiemy, że przeciwnik wie, że jest słuchany, puszczamy taki materiał na zasadzie 
"Haha! Słuchaliśmy was!"
Na co druga strona odpowiada:
"Haha! Wiedzieliśmy od dawna i puszczaliśmy wam szczury!"
Taką sytuację opisywałem cztery lata temu w czasie ukraińskiego oblężenia Chersonia. 

2.  chcemy spalić przeciwnikowi system bezpiecznej łączności, bo wiemy, że nie ma alternatywy, więc przełączy się na system otwarty, co nam ułatwi monitorowanie. 

Wątpię jednak, żeby chodziło o którąkolwiek z tych sytuacji. To, że ujawniona została rozmowa dwóch rosyjskich tuzów świadczy o dwóch możliwościach:
- obaj rozmówcy chcieli, żeby służby zachodnie dostały dokładnie te informacje i gadali na kanale otwartym, świadomi, że zostaną podsłuchani,
- rozmowa odbyła się na kanale bezpiecznym i została ujawniona przez Rosjan.

W obu przypadkach mamy intencjonalne działanie Rosji. 

Jest też opcja trzecia, że rozmowa Uszakowa i Dmitrijewa od początku była spreparowana. 

Po co? 

O tym za chwilę. 

Jaki mógł być przebieg wydarzeń?

Musimy się wrócić do 16 października rozmowy prezydenta Trumpa z jednym z Putinów, w czasie której pada propozycja kolejnego spotkania w Budapeszcie. 
Prezydent Trump wściekły na Witkowa za fiasko szczytu na Alasce, które Stefek przygotowywał, zleca tym razem ogarnięcie tematu Marco Rubio. Ten dzwoni do Ławrowa i stawia twarde warunki: spotkanie ma zakończyć się podpisaniem porozumienia, inaczej nic z tego. 
Ławrow kombinuje, bo wie, że żadnego porozumienia nie będzie, nie o to tu chodzi, na co prezydent Trump zrywa rozmowy i odwołuje szczyt. 

I tu wchodzi Stefek Witkow, który wyczuł okazję na powrót do łask szefa. Podczas spotkania w Turcji z Dmitrijewem i Uszakowem, poczynił z nimi ustalenia, które wysłał do prezydenta Trumpa jako nową inicjatywę...

WRÓĆ!

Najbardziej prawdopodobna wersja tego momentu:

Dwaj weterani sowieckiego wywiadu zagranicznego - Uszakow to absolwent "szkoły szpiegów KGB", czyli MGIMO - doskonale orientują się, że dla Witkowa odsunięcie od głównych negocjacji to cios w ambicję. Doskonale umieją też, bo byli do tego szkoleni, wykorzystać jego nastrój, żeby podsunąć mu "plan", który faktycznie jest kapitulacją Ukrainy. Ponieważ nie wiedzą, co z tym "planem" zrobią Amerykanie, odpalają przez portal Axios informację na jego temat. 
To są te pierwsze, kompletnie absurdalne niusy, o których pisałem. 

Wybucha afera. Waszyngton na szybko - być może w korelacji z Kijowem - przepisuje "plan", wrzucając opisywane przeze mnie wątki nie do zaakceptowania dla Rosji (jak choćby baza lotnicza NATO w Polsce). Chodzi o to, żeby Moskwa się od tego planu odcięła. 
Jednocześnie w przestrzeni publicznej lata retoryka sporu, dyskusji, hamletyzowanie, tromtadracja itp. Wszystko ma zrobić zasłonę dymną nad faktycznymi pracami (których rzeczywistej treści nadal nie znamy). 

Koniec końców spisek nie osiąga celu. Rzekomy plan zostaje przepisany. W przepisanej formule zaakceptowany przez Ukrainę. Prace nad faktycznym porozumieniem, w których uczestniczą Stany i Ukraina, a z doskoku główne państwa europejskie, mogące dać Ukrainie realne wsparcie militarne, trwają. 

W Waszyngtonie już wiedzą, że Stefek Witkow omal nie wsadził ich na minę, ale robią dobrą minę do złej gry i nadal uczestniczy on w rozmowach. Moskwa postanawia w tej sytuacji wrzucić gówno w wentylator i odpala "taśmy Witkowa". 
Po co? 

Po pierwsze, pozbywają się niepotrzebnego już człowieka, którym się posługiwali. Stefek Witkow w amerykańskiej polityce jest raczej skończony (choć jego odsunięcie będzie ciche i dyskretne). Stanowi obciążenie i zbyt wielu ludzi chce jego głowy. Jednocześnie będzie znakomitym aktywem w przyszłości. Za obietnice powrotu do głównego nurtu polityki będzie przekazywał informacje, udzielał rad itp. Jego wiedza nadal jest do wykorzystania, a teraz może być całkowicie na łasce Moskwy. 

Po drugie, podważają wiarygodność USA jako strony w negocjacjach i gwaranta czegokolwiek. Tym samym wysuwają siebie (i Chiny) na jedyną siłę mogącą cokolwiek dać Ukrainie i Europie. Jeśli nie będzie tu Stanów, to wszyscy zależni będziemy od łaski Moskwy. 

Po trzecie, podważają sens robienia jakichkolwiek ustaleń z Waszyngtonem.

Teraz Iwan przyjdzie do Daniły i powie: 
- No widzisz, liczyłeś na Polskę, na Niemcy, Europę, USA, NATO... I co? Zdradzili cię. Nic dla nich nie znaczysz. Tylko dla mnie masz znaczenie. Dlatego cię biję, że mi na tobie zależy. Zrozum, że to z miłości. Choć tu, przytul się...
Szatańskie? No bez wątpienia, ale przecież tak od dawna działa rosyjska i sowiecka dyplomacja. Każdy, kto pamięta PRL, pamięta też ową bezalternatywność sowieckiego komunizmu i zależności Polski od ZSRS. I podkreślanie na każdym kroku, że "Zachód zdradził". Nawet w czasie stanu wojennego używano tego argumentu, choć kompletnie nie miał sensu. 

Waszyngton będzie miał duży problem, żeby się z tego łajna, w jakie wpakowały ich głupota i frajerstwo Witkowa, oczyścić. Smród będzie się snuł. 

Smród się snuje też za ekipą prezydenta Zełeńskiego. 

Czeska akcja "Prezent dla Putina", której celem było kupno rakiety Flamingo, została zawieszona ze względu na to, że zebrane pieniądze musiałyby trafić do umoczonej w aferę korupcyjną firmy FirePoint

Wspominałem, że agencja antykorupcyjna NABU szykuje się na szefa prezydenckiej kancelarii Andrzeja Jermaka. 
No to faktycznie weszli. 

O czym poinformował sam Jermak

Co prawda nic nie znaleźli, a oskarżenia opierają się na słabych podstawach. Nieoficjalnie mówi się, że w "tylnym biurze" znaleziono dowody na szeroką inwigilację dziennikarzy, opozycji i niewygodnych dla władzy ludzi. Ale skoro tak, czemu nie zostały formalnie postawione Jermakowi żadne zarzuty?
Poza tym, przecież agentura rosyjska działa w różnych środowiskach. 
Jeśli rzeczywiście takie dokumenty zostały znalezione i jeśli były to raporty o prowadzonych przez służby sprawach przeciw agenturze rosyjskiej, to nie dość, że właśnie zostały te sprawy zlikwidowane, to Moskale dostali na tacy całą strukturę ukraińskich służb rozpracowujących Rosjan i ich ludzi. 
Jeśli...

Jermak złożył jednak rezygnację i w starannie wyreżyserowanym wystąpieniu ogłosił, że rusza na front!
Gdzie, do której jednostki, nie wiadomo. Ale życzymy mu powrotu w zdrowiu. 

Jermak moim zdaniem był mroczną duszą tej ekipy i żałować go nie mam zamiaru, jednak przy tej okazji pojawia się kilka niuansów, które powodują, że sprawa wygląda coraz dziwniej. 

Głównym oskarżycielem Jermaka w przestrzeni publicznej jest poseł do Werhownej Rady Jarosław Żeleźniak, polityk partii Hołos, czyli Głos (o partii za chwilę, bo to też ciekawe). 

Mimo, że Głos ma wyborców głównie w zachodnich regionach Ukrainy, Żeleźniak, będący jednym z jej liderów, pochodzi z Mariupola. 
Ale nie to jest ciekawe. 
Znacznie bardziej interesujące jest, że "oskarżyciel" sam był parę lat temu umoczony w potężną korupcję i to nie jedną. W latach 2021-24 partia Głos dwukrotnie straciła finansowanie państwowe, a raz zostało wobec niej wszczęte postępowanie karne w związku z jej działalnością gospodarczą.
Przeciwko Żeleźniakowi, kiedy szefował on jej frakcji parlamentarnej,  buntowali się także wybrani z jej ramienia posłowie, w efekcie czego z dwudziestu deputowanych partia zachowała obecnie tylko dziewięciu. Był on między innymi oskarżany o... PROROSYJSKOŚĆ! Kiedy poparł rządową propozycję opóźnienia wejścia w życie przepisu limitującego użycie języka rosyjskiego w ukraińskich filmach. 
Głos zasłynął też w listopadzie 2019 roku kontrowersyjną propozycją, że skoro nie da się odzyskać terenów Donbabwe, Ługandy i Krymu, to może olać porozumienia mińskie i zająć się sobą.
W 2022 roku pretekstem do najazdu Rosji na Ukrainę było rzekome niewykonywanie porozumień mińskich. 

Poparcie dla partii Głos na Ukrainie

Sam Głos to ugrupowanie, jak nasza Nowoczesna i choć Ukraina nie jest w UE, należy do europejskiej partii ALDE (do której należała Nowoczesna, a do 2021 roku także Platforma Obywatelska - zabawne, że liberałowie notorycznie mają problem z finansami).

Czyli podsumowując.
Jermaka na forum Werhownej Rady oskarża kontrowersyjny lider kontrowersyjnej partyjki, która ma śladowe poparcie i za którą ciągną się sprawy korupcyjne. 
NABU wchodzi do biura Jermaka, nic nie znajduje, zarzuty to plotki i sugestie, ale Jermak, wielokrotnie oskarżany o powiązania z Rosją, rezygnuje ze stanowiska, wygłasza patriotyczne przemówienie i znika. 

Ktoś coś z tego rozumie? 
Oczywiście, chodzi o osłabienie pozycji prezydenta Zełeńskiego (ale jak napisałem, nie Amerykanom na tym zależy), ale czy tylko to? 
Czy może chodzi o doprowadzenie do stanu, w którym prezydent Zełeński zostanie obstawiony przez nową ekipę, której nie będzie kontrolował, albo która nie będzie kontrolowała (i obciążała) jego? 
Sugerowałyby to "przecieki" o awanturze między prezydentem Zełeńskim a jego dotąd prawą ręką, po której Jermak podpisał rezygnację.

W rozmowach na temat powołania nowego szefa Kancelarii Prezydenta i przesunięć kadrowych uczestniczył generał Budanow.

A może chodzi o doprowadzenie do sytuacji, w której konieczne będzie przeprowadzenie wyborów prezydenckich w takim układzie, jaki jest, czyli w trakcie działań wojennych i zastąpienie skompromitowanego już prezydenta Zełeńskiego politykiem, który ma powszechne zaufanie i który mówi rzeczy nie zawsze popularne? 
W takim przypadku wymuszenie rezygnacji Jermaka to klasyczne rzucanie wilkom na pożarcie najsłabszego na saniach. Nie sądzę jednak, że to pomoże. Przeciwnicy prezydenta Zełeńskiego "poczuli krew" i będą starali się dopaść go bez litości. 

Za tą opcją przemawia to, co działo się na Komisji Antykorupcyjnej Werhownej Rady. Otóż właściciele powiązanej z prezydentem Zełeńskim firmy "Kwartał 95" od grudnia 2021 do lutego 2022 roku sprzedali rosyjski oddział swojej firmy "słupowi" - obywatelowi Łotwy, który był pracownikiem fizycznym firmy - a następnie wycofali z Rosji swoje pieniądze. Krótko przed tą operacją rosyjska firma-córka pod nazwą "Green Family" dostała z rosyjskiego budżetu dotację w wysokości blisko półtora miliona dolarów...
I to jeszcze dałoby się od biedy obronić. Gorzej, że już po rosyjskiej inwazji "Green Family" nadal dostawała pieniądze, czy to z tantiem, czy to tytułem zysku, ale... "słup" nie dostał z tego nic. Kasa wyparowała!

Ciekawe, że właśnie na portalu liga.net pojawił się artykuł generała Załużnego, analizującego możliwości pokoju na Ukrainie (warto go przeczytać). Generał Załużny jedzie równo z gruntem po polityce obecnego Prezydenta Ukrainy (to, co pisze o okresie poprzedzającym rosyjską inwazję nadaje się do aktu oskarżenia przeciw całej ekipie prezydenta Zełeńskiego), a następnie formułuje coś, co można uznać za jego program w odniesieniu do wojny, a co on nazywa politycznym celem wojny. W tej analizie przedstawia zarówno opcję szybkiego pokoju (i jego cenę) oraz "długiego" pokoju - jego zdaniem znacznie trwalszego, ale wymagającego większych wyrzeczeń przez dłuższy czas. 
Pełny, spójny program polityczny na czas wojny, obejmujący wszystkie obszary życia politycznego, gospodarczego i społecznego. 
Ważne jednak, że i on pisze, że warunkiem wyborów jest zawarcie rozejmu z Rosją. 

Czy zatem za całą aferą NABU stoi GUR i generał Budanow oraz wojskowi, zamierzający wymienić skorumpowaną ekipę na człowieka, któremu ufają? 

Zagadki, zagadki, zagadki...


Z ciekawszych wydarzeń trzeba odnotować sobotnie uderzenie ukraińskich dronów w rosyjską flotę cieni na Morzu Czarnym. Tankowce "Kairo" i "Virat" zostały trafione skutecznie u tureckich wybrzeży (jeden dwadzieścia pięć, drugi trzydzieści pięć mil morskich od brzegu) kiedy płynęły po ładunek ropy. Dzięki temu plama płonącej ropy nie stała się na tyle duża, żeby spowodować poważne skażenie środowiska. 





Wydarzenie to ma kilka istotnych aspektów.
Po pierwsze, Ukraina przestała się ograniczać do atakowania rosyjskich okrętów wojennych i uderza też w system logistyki gospodarczej. Tym samym odwrócone zostały role z początku wojny, kiedy rosyjska flota atakowała statki z ukraińskim zbożem. 
Po drugie, ukraińskie drony operują w całym basenie Morza Czarnego, co potwierdza po raz kolejny, że na tym teatrze działań Ukraina dominuje. 
Po trzecie - i to jest najważniejsze - takiej operacji nie da się przeprowadzić bez wsparcia wywiadu. I to nie własnego. Tankowce musiały być monitorowane przez służby tureckie, które uprzejmie pomogły w ich trafieniu. 

Czemu Turcja miałaby w tym pomóc? 
Otóż jedenaście dni wcześniej, 17 listopada w porcie Ismaił koło Odesy rosyjska rakieta trafiła w turecki gazowiec "Orinda"
Turcy mieli motywację do rewanżu. 

W żadnym z tych trzech ataków nikt nie zginął. 

Ukraina kontynuuje uderzenia w rosyjską energetykę, zakłady zbrojeniowe...

Płonie fabryka Szahidów w Alabudze w Tatarstanie

A tu fabryka zbrojeniowa w Czeboksarach

W zakładach lotniczych w Taganrogu w momencie ataku miały znajdować się cztery samoloty (trzy rozpoznawcze A-50 i jeden bombowiec Tu22M)

Oraz obiekty wojskowe.

Na przykład koszary w... Groznym!

Albo po raz kolejny port w Noworosyjsku

W tym czasie Moskale napierniczają po wszystkim, jak leci. Masowo.

Tak wygląda prawie każdy dzień Ukrainy


Dnipro dziś

Konstantynówka w czwartek

Kijów we wtorek oraz sobotę i niedzielę

Ukraińcy w rozpaczy reagują szyderstwem.

"Nawet i bez światła widzimy, że jesteście pedałami" 
brzmi napis wyświetlony na budynku rosyjskiej ambasady w Tel-Awiwie

Tymczasem na froncie...

Moskalom udało się podpełznąć kolejne metry w zachodniej części Wołczańska


Który obecnie jest po prostu jedną wielką ruiną


Na północ od Kupjańska Moskale próbują wykorzystać istniejący tam nawis i idą na południe szerokim frontem.

Tyle, że teraz posuwają się wzdłuż pasm górskich, a za chwilę dojdą do linii wzgórz, która biegnie w poprzek ich kierunku marszu. Jeśli dowództwo ukraińskie myśli, to przygotowało już tam obronę, która powinna zatrzymać to natarcie

W samym Kupjańsku stabilnie. 

Na południe od Kupjańska aż do Torskiego bez zmian. Natarcia rosyjskie utknęły.

Za to dalej strefa śmierci, czyli rejon operowania dronów i grup szturmowych obu stron dochodzi do Limania i Siewierska


W rejonie Konstantynówki bez istotnych zmian. Stabilizacja. 

W Pokrowsku i okolicy sytuacja dynamiczna. Obie strony prowadzą działania, które określiłem wcześniej jako "krwawe podchody".

Podobnie na południe od Pokrowska bez istotnych zmian. 

Na odcinku zaporoskim Moskale zbliżają się, zgodnie z przewidywaniami do rzeki Hajczul, na której prawdopodobnie oparta będzie ukraińska obrona. 

Istotnym elementem tej linii obrony będzie Hulajpole, które jednak położone jest fatalnie, bo poniżej prawdopodobnych rosyjskich pozycji wyjściowych. Dlatego zasadnicza obrona prawdopodobnie będzie oparta na wsiach Zielone, Świętopietrówka, Staroukrainka i Żelazne

 Zgodnie z przewidywaniami, opisana poprzednio próba wyłomu w rejonie Kamiańskiego utknęła.

Ukraińcy zmienili metodę budowania fortyfikacji, wykorzystując obecny charakter działań na froncie. Punkty oporu służą głównie kontroli terytorium. Przed nimi znajdują się natomiast różne sztuczne i naturalne przeszkody terenowe, które uniemożliwiają Moskalom działanie w rozproszeniu i zmuszają do gromadzenia się w rejonach, które stanowią jedyne możliwe przejścia przez fortyfikacje. 




Kiedy zgromadzi się większa grupa, uderzają ukraińskie drony. 

Do moskiewskich bojców coraz bardziej dociera, że obiecywane ostateczne zwycięstwo nie jest "na wyciągnięcie ręki". W wojnie zaś jest tak, że napastnik przegrywa, kiedy nie wygrywa, a napadnięty wygrywa, kiedy nie przegrywa. 
Wszystkim gadającym o przegrywającej Ukrainie mówię, że chciałbym, żeby Polska tak przegrała w 1939. 

Ale wracając do bojców. 

Jeden z tak zwanych Z-blogerów, Maksym Kałasznikow, do niedawna bezkrytycznie chwalący rosyjskie władze wypowiedział się na Telegramie. Według niego Rosja już przegrała, a jej strategiczne cele stały się nieosiągalne. 
Co ciekawe, już w sierpniu Kałasznikow pisał, że Moskwa na Ukrainie została wciągnięta w zasadzkę, której celem było doprowadzenie do jej ekonomicznego upadku i dezintegracji terytorialnej. 

Postępy Moskali w kończącym się roku. Przez 365 dni Moskale zajęli niecałe trzy tysiące kilometrów kwadratowych Obwodu Donieckiego. Do zajęcia mają jeszcze ponad dwa razy tyle. Czyli przy tym tempie całość opanują może za dwa lata. O ile ich gospodarka się nie zawali. Moskal w imię zwycięstwa może jeść trawę, ale już do wytworzenia broni potrzebne są konkretne pieniądze

Jednocześnie Zachód rozwinął akcję propagandową w kierunku Rosji. Do sieci trafiło nagranie wypowiedzi Moskala, który zdezerterował z frontu ukraińskiego, mówiącego rodakom, że są wykorzystywani przez... Chiny! 

- Jesteście dla Chin proxy-armią, która ma odciągnąć uwagę Amerykanów od Tajwanu 
- mówi Igor Dmitrijew (raczej nie jest spokrewniony z negocjatorem od Putina)

No cóż...
My to wiemy. Ciekawe, czy do Moskali to dotrze?

Na razie Moskwa postanowiła postraszyć Zachód i odpaliła rakietę międzykontynentalną. W ramach testów oczywiście. 

Rakieta uznała jednak, że nie ma to, jak na rosyjskiej ziemi i zrezygnowała z lotu

I tak prawdopodobnie wygląda cały rosyjski arsenał odstraszania jądrowego. Kiedy spróbują go odpalić, największą krzywdę zrobią sobie. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dzień trzysta sześćdziesiąty szósty trzeciego roku, pierwszy, drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty, siódmy, ósmy i dziewiąty dzień czwartego roku (1096, 1097, 1098, 1099, 1100, 1101, 1102, 1103, 1104, 1105)

Dziennik wojny - dni dwieście siedemdziesiąty pierwszy, dwieście siedemdziesiąty drugi i dwieście siedemdziesiąty trzeci czwartego roku (1367, 1368 i 1369)

Dziennik wojny - doba dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta, trzydziesta, trzydziesta pierwsza i trzydziesta druga czwartego roku (1121, 1122, 1123, 1124, 1125, 1126, 1127, 1128)