Dziennik wojny - dzień trzysta trzydziesty drugi, trzysta trzydziesty trzeci, trzysta trzydziesty czwarty, trzysta trzydziesty piąty, trzysta trzydziesty szósty, trzysta trzydziesty siódmy trzeciego roku (1062, 1063, 1064, 1065, 1066, 1067)
Życie dopisało przezabawną pointę do poprzedniego wpisu odnośnie dezinformacji.
W dniu zaprzysiężenia Donalda Trumpa na 47 prezydenta USA nad ranem na portalu X pojawił się filmik, na którym Mateusz Morawiecki rozmawia w środku jakiegoś wydarzenia w Waszyngtonie z umundurowanymi ludźmi. Autorką tweeta jest osoba podpisująca się jako Oliya Scootercaster, co oczywiście nie jest żadnym nazwiskiem.
Ale o tym dalej.
Na takiego newsa rzuciło się mnóstwo użytkowników Xra, jak szczerbaty na brukiew. Dla usprawiedliwienia naszych krajowych kretynów, także zagraniczni.
W pierwszej fazie wszyscy prawie łyknęli informację, nawet nie przyglądając się treści filmu, a wygląda on tak.
I faktycznie, na filmie nie widać, by chciał wejść do jakiejś strefy, tylko zadawał pytania. Pod koniec przechodnie udzielają mu wyjaśnień, którędy iść. Nie widać także, co na telefonie pokazywał, więc wersja z Wikipedią jest, z przeproszeniem, z dupy. Autorka posta też nie widziała, co Mateusz Morawiecki pokazuje.
Jak ktoś nadal ma wątpliwości, to chyba TVN24 nie kłamie?
Oczywiście, nie wszyscy zaakceptowali wyjaśnienia premiera Morawieckiego, wręcz kwestionując, że naprawdę był na zaprzysiężeniu Donalda Trumpa.
Ciekawe, że większość takich materiałów wrzucają nonejmy |
Dopiero tweet Eduardo Bolsonaro z Brazylii uciął spekulacje.
Zaczęło się sprawdzanie, kim jest autorka posta. I tu już tym razem nie moja robota, tylko między innymi pani Emilii Kamińskiej i Zbigniewa Czabana. Ja tylko posprawdzałem sobie ich informacje.
Olija Scooter naprawdę nazywa się Olija Fedun i faktycznie, jak podają w jej życiorysach "urodziła się na Ukrainie". Podobnie, jak reszta jej najbliższej rodziny.
Jednakowoż wszyscy oni poczuwają się do bycia Rosjanami i są powiązani z Kremlem.
Typowy profil trolla |
Najważniejszym przedstawicielem klanu jest sześćdziesięcioośmioletni bilioner Leonid Fedun, współzałożyciela Łukoilu. Olija jest według gazety "Niezależna" jego krewną.
Fedun swego czasu wspierał medialnie obalonego w 2014 roku prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmę.
Słowem, onuca.
Aha, Fedun wychował się w Bajkonurze, gdzie znajduje się rosyjski kosmodrom i tam zdał maturę w 1972 roku. Po czym... wstąpił do armii. W 1977 roku ukończył szkołę dla oficerów politycznych w Rostowie. W 1984 doktoryzował się w Akademii Wojskowej (chyba chodzi o Akademię im. Frunzego), gdzie potem wykładał socjologię.
Karierę zakończył w stopniu pułkownika.
No idealny model oficera GRU.
Olija, jak wiele dzieci oligarchów, wyjechała za młodu do Wielkiej Brytanii, a potem do USA. Rodzinka ułatwiła jej start w zawodzie dziennikarki już w wieku czternastu lat (coś jak u nas Piotr Kraśko) jako prowadzącej program muzyczny. Potem studiowała robienie filmów na Oxfordzie, a wreszcie wylądowała w USA, gdzie poznała operatora Samuela Hartsona. Razem z nim założyła FREEDOMNEWS TV.
Skąd miała na to pieniądze?
FREEDOMNEWS TV to nie jest wielki projekt. Jest to przedsiębiorstwo freelancerskie zatrudniające kilka osób, głównie operatorów, które dostarczają dużym stacjom materiały z zapalnych rejonów świata. Tak zwanych "breaknewsów". Żeby zrobić materiał na breaknewsa trzeba zawczasu wiedzieć, że coś się wydarzy, albo celowo "polować" na wydarzenie. Na przykład idąc za kimś.
Skąd mają pieniądze na podróże i na obstawę zapewniającą bezpieczeństwo? Skąd mają informacje do breaknewsów?
Dzięki temu stacje nie muszą wysyłać swoich ludzi, tylko korzystają z już przygotowanych (spreparowanych) materiałów.
Idealny sposób na kreowanie własnego obrazu świata cudzymi rękami. ABC, czy CNN kupują materiał od FREEDOMNEWS TV, nie wiedząc, że jest on zrealizowany w wygodny dla Moskwy sposób, wzmacniający jej narrację.
Na początku inwazji na Ukrainę Olija pojechała "do kraju swojego urodzenia", żeby "dokumentować przygotowania do obrony". Była między innymi w Donbasie. Ile zebrała tam informacji, które przekazała do Moskwy? A potem wszyscy byli zaskoczeni, że Moskale doskonale wiedzą, gdzie atakować (oczywiście, niejedna Olija im donosiła).
Po trzech miesiącach szpiegowania Olija wyjechała wraz z uchodźcami przez Węgry, stając się bohaterką wzruszających artykułów. Przepiękny sposób zalegendowania Rosjanki jako "ukraińsko-amerykańskiej dziennikarki".
I taka osoba dostała zlecenie na Mateusza Morawieckiego.
Tak, zlecenie. Żeby złapać taki moment i go nagrać, trzeba chodzić za człowiekiem cały dzień. To nie działa "przez przypadek".
A banda pelikanów łyknęła.
Efekt?
Podważenie pozycji Polski (tak, matoły, Polski, opinia o KAŻDYM naszym polityku rzutuje na opinię o Polsce, nauczcie się, że za granicą wasze bóldupizmy nikogo nie obchodzą, tam nie śmieją się z "Mateuszka-Kłamczuszka", tylko z Polski).
Po drugie, podważenie zaufania do USA w Polsce.
I tak właśnie robi się dezinformację. Nie w sposób, jaki opisywali ignorancji z Zespołu ds. Dezinformacji z Komisji generała Stróżyka, tylko właśnie tak:
- uwiarygodnione, dyspozycyjne źródło,
- banda kretynów z nienawiści i zacietrzewienia gotowa łyknąć każdą brednię, byle potwierdzała ich pogardę i nienawiść (ci z prawej wcale nie są lepsi, łykają brednie równie entuzjastycznie),
- trochę trolli do podbicia informacji w socjalach
i można otwierać szampana!
Bo żeby prowokacja się udała, trzeba mieć kogo sprowokować.
To jak o prowokacjach...
Sprawa ma ciąg dalszy.
Milczakow został bowiem przedstawiony do odznaczenia "Za zasługi dla Czeczenii".
Odpowiedź potwierdzająca, że sprawie nadano bieg |
No i się rozpruło!
Władze republiki zostały dosłownie zalane protestami mieszkańców, szczególnie członków jednostek "Achmat", nie zgadzających się na wyróżnienie "nienawistnika".
Sprawa w toku.
Ale zatrzymajmy się przy Oficjalnym Przedstawicielu Głowy Republiki Czeczenii, czyli de facto ambasadorze Kadyrowa.
Grupa InformNapalm podała dalej materiały zdobyte przez siatkę "Cyber Opór", która włamała się "ambasadorom" na skrzynki mailowe i przeanalizowała działalność owych przedstawicieli. Okazała się ona wielce interesująca.
"Ambasadorzy" (legitymujący się takimi dokumentami, jakie widać na obrazku) stanowią bowiem nie tylko reprezentantów władz Czeczenii wobec urzędowych struktur lokalnych w poszczególnych republikach i obwodach, ale też są de facto liderami, opiekunami i... sędziami! społeczności czeczeńskich. Władze rosyjskie pozwalają na to, bo w zamian mają "spokój" i ładne statystyki.
Czeczeni obrabują kogoś? Idzie prokurator do "ambasadora", a ten "załatwia sprawę". Czeczeni zgwałcą Rosjankę? "Ambasador" wypłaci jej "odszkodowanie" i wyjaśni, czym grozi mówienie za dużo, a sprawcy dostaną łomot i wyśle się ich na Ukrainę.
I tak dalej, i tak dalej.
Akt oskarżenia, dotyczący takiej poza prawnej działalności jednego z "przedstawicieli" |
Czyli do dotychczasowych symptomów rozkładu struktur państwowych Rosji dokładamy kolejną.
Prezydent Trump zaraz po inauguracji zaczął realizować to, co zapowiedział, czyli...
Cisnąć Rosję o to, by zasiadła do rozmów!
- Prezydent Putin nie może być zachwycony przebiegiem wojny. Nie idzie mu za dobrze. Większość ludzi myślała, że wojna zakończy się po tygodniu, a trwa już trzeci rok. Nie przynosi mu to chwały. Prawie milion rosyjskich żołnierzy zostało zabitych, około 700 000 ukraińskich. Rosjanie mogą pozwolić sobie na większe straty, bo to większy kraj, ale tak się nie dowodzi krajem
- powiedział prezydent Trump.
Najpierw oświadczył, że chce się spotkać z Putinem w tej sprawie.
Kreml odpowiedział, że może rozmawiać tylko o bezwarunkowej kapitulacji Ukrainy.
Więc poszły kolejne sankcje gospodarcze na Rosję i otwarte już polowanie na "flotę cieni", przełamującą embargo na rosyjską ropę.
I znowu oferta rozmów.
I znowu miganie się.
Więc zapowiedź zwiększenia wydobycia ropy i gazu przez USA oraz rozmowy z OPEC, żeby też to uczyniły.
W odpowiedzi na zapowiedź ceny ropy na giełdach runęły na pysk |
A to oznacza spadek cen tych surowców i katastrofę rosyjskich finansów (która już jest faktem, ale może być jeszcze gorzej).
Prezydent Trump zapowiedział, że poprosi państwa NATO o zwiększenie nakładów na obronność do pięciu procent
Dla Polski i państw frontowych to nie problem. Dla "leniwych kotów", radośnie korzystających z cudzego wysiłku to finansowa katastrofa. Wykres z oficjalnych danych NATO |
Całość gry ze strony amerykańskiej idzie w kierunku zrzucenia na Rosję całkowitej odpowiedzialności za brak porozumienia.
Tymczasem prezydent Zełeński już porzucił swoich dotychczasowych niemieckich przyjaciół i kadzi Trumpowi, że
- W negocjacjach z Rosją Europa jest niepotrzebna, wystarczą Stany i Ukraina.
Ten facet ma dwie wybitne zdolności. Pierwsza to szybkie zjednywanie sobie przyjaciół, a druga to jeszcze szybsze zrażanie ich do siebie.
Oczywiście, prezydent Zełeński wie, co robi i rozumie, że kanclerz Scholz już nie ma w Niemczech wiele do powiedzenia, a nowe rozdanie utworzą politycy sprzyjający Ukrainie, ale zdystansowani do osoby jej prezydenta. Jednak tak otwarte olanie ludzi, którym przed chwilą wciskało się bez wazeliny, jest wręcz odrażające. A Ukrainy nie stać na utratę sojuszników.
Z drugiej strony, trudno się dziwić, skoro na szczycie w Davos Wofgang Ischinger, były Sekretarz Stanu w niemieckim MSZ, były ambasador Niemiec w USA oraz obecny szef Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (największa międzynarodowa konferencja poświęcona sprawom bezpieczeństwa) zaproponował, żeby pokój na Ukrainie gwarantowały wojska... chińskie i indyjskie! |
- Putin przecież nie zaatakuje wojsk chińskich.
No nie zaatakuje, bo go po prostu przepuszczą.
Rosja co prawda wykonuje pewne ruchy niby to ugodowe, ale nie widać, żeby zamierzała zatrzymać działania ofensywne. Stanowisko negocjacyjne Rosji jest takie samo, jak na początku inwazji:
- dwadzieścia procent terytorium Ukrainy,
- zakaz wstępowania do NATO,
- rozbrojenie ukraińskiej armii.
- Jesteśmy gotowi do rozmów. Naszym celem jest trwały pokój, a nie chwilowe zawieszenie broni
- twierdzi jeden z Putinów.
Problem w tym, że obie strony zupełnie inaczej widzą warunki trwałego pokoju.
Co więcej, gwałtownie rosną jednorazowe wypłaty dla każdego, kto zgłosi się na mięso armatnie za samo zgłoszenie.
Doliczając to, co daje gubernator, najwięcej za bycie frajerem można zarobić w Samarkandzie (te tradycje Złotej Ordy!) |
Jak wygląda "wesołe życie bojca"?
Ano mniej więcej tak
Poznajcie bojców, próbujących się przebić w rejonie Makijówki na Żerebcem na północ od Tern. Jak widać, wszyscy kontuzjowani. A i tak muszą iść do szturmu
To nie jest tylko problem jednego odcinka.
Pod Toreckiem grupa bojców nagrała apel, żeby nie wysyłać rannych o kontuzjowanych do walki.
I pokazali, w jakim są stanie.
A kiedy to nie pomogło, sześciu z nich po prostu poddało się Ukraińcom.
Szczególnie, że jak ostatnio podali żołnierze ukraińscy, ranni Moskale są przez swoje dowództwo wykorzystywani do donoszenia pod ukraińskie stanowiska obronne materiałów wybuchowych do wysadzania budynków, a także zapasowej amunicji. Dla takiego "muła" to "wycieczka w jedną stronę". On nie ma wrócić. On ma donieść materiały jak najbliżej pozycji przeciwnika. I tyle.
Ładunek po podłożeniu odpala się, niszcząc ukraińskie stanowiska, a amunicja służy do uzupełnienia tego, co właściwa grupa szturmowa zużyje podczas ataku.
A co do wspomnianych wcześniej wielkich pieniędzy, to....
Niekoniecznie.
Ten dzieciak nic nie dostał i nawet oporządzenie musiał sobie kupić sam. A z jego pięćdziesięcioosobowego oddziału został tylko on.
Cóż, paktowanie z diabłem zawsze kończy się tak samo.
Z jakiegoś trudno wyjaśnionego powodu rosyjskie lotnictwo zbombardowało... wsie na swoim terenie!
22 stycznia między godzinami 10.00 a 12.30 koło Monachowa, Nowego Świtu, Wysokiej Krynki i Nowosełowki znaleziono cztery półtonowe bomby FAB.
Zdarzenie miało miejsce dość daleko od linii frontu |
Według portalu ASTRA nie są to odosobnione przypadki. W ubiegłym roku takich przypadków na terenie całej Rosji (a w zasadzie w rejonach graniczących z Ukrainą) i terenach okupowanych było łącznie sto sześćdziesiąt pięć (znaczna część na terenie Białogrodzkiej Republiki Ludowej, o czym pisałem). W tym roku jest to już trzynaście przypadków bomb i jedna rakieta.
O ile rakietę można spisać na kwestie techniczne (zwłaszcza, że to jeden przypadek), o tyle z bombami jest problem. Zagęszczenie przypadków w czasie i miejscu, a także regularność zdarzeń (średnio trzynaście bomb miesięcznie) wyklucza awarie techniczne.
Bomby nie były uzbrojone, więc nie wybuchły, ale zostały zrzucone z samolotów.
Czemu?
Najprawdopodobniej, choć dawno nie było żadnego zestrzelenia rosyjskiego samolotu wojskowego, moskiewscy lotnicy boją się latać nad Ukrainę.
Co innego odpalenie z dystansu rakiety lub bomby szybującej, a co innego wlecenie w zasięg OPL przeciwnika, szczególnie, gdy dysponuje on efkami, mogącymi strącić samolot rosyjski jeszcze nad terytorium Rosji.
Obie strony stosują oczywiście taką taktykę bombardowania, która zapewnia zwiększenie zasięgu bomby i umożliwia pozostanie poza zasięgiem OPL przeciwnika, ale widać, jakaś część pilotów woli nie sprawdzać, czy to działa
Tymczasem Rosja traci przyczółek syryjski "ostatecznie". Nowe władze kraju rozwiązały umowę o udostępnieniu Rosji bazy morskiej w Tartus i Moskale mają się wynosić.
Zgromadzony na piersie w Tartus rosyjski sprzęt wojskowy |
Potwierdzenie obecności rosyjskich statków w Tartus. Jak widać, "Sparta II" i "Sparta" jednak mimo problemów wpłynęły, choć dwa tygodnie były trzymane na redzie |
Pojawiła się informacja, że w jednym z syryjskich portów zatrzymany został rosyjski statek wypakowany białymi terenówkami typu pickup chińskiej marki GM Motors. Takie samochody po zamocowaniu na nich uzbrojenia są powszechnie stosowanym sprzętem różnej maści grup rebelianckich i terrorystycznych.
Statek miał trefne kwity i podejrzany ładunek, więc sprzęt zabrano dla nowej syryjskiej armii.
Statek faktycznie ma nazwę w cyrylicy, choć nie mogę jej odczytać. Jednak nie znalazłem go na wykazie rosyjskich jednostek, opublikowanym przez GUR.
Broń do Syrii miał wieźć też transportowiec "Sparta IV", który według telewizji portugalskiej 23 grudnia znajdował się koło Portugalii. Informację tę miał potwierdzić ukraiński wywiad na swoich socjalach.
Tyle, że od 20 grudnia "Sparta IV" znajdowała się w Kaliningradzie, z którego wyszła do Egiptu (Port Said) dopiero 10 stycznia. Tak podaje nie tylko vesselfinder, ale też inne źródła.
Czy zatem "Sparta IV" ma sobowtóra? Byłoby to ciekawe.
A może...
Może "Sparta III" nie zatonął, tylko został przerobiony na sobowtóra "Sparty IV", a zatonięcie upozorowano? Bo o ile można podejrzewać dziennikarzy o niekompetencję, a wywiad o dezinformację, to trudno zarzucać obserwującym statek załogom okrętów portugalskich, że nie wiedzą, co widzą.
Może dlatego miejsca zatonięcia pilnują rosyjskie okręty wojenne, że próba odnalezienia wraku zdemaskowałaby mistyfikację?
Żeby coś takiego mogło się udać, z Rosją musiałyby współpracować władze Maroka i Algierii. Ta druga i tak współpracuje z Moskwą, a samo Maroko jest zainteresowane przychylnością Rosji w kwestii kontroli nad Saharą Zachodnią. Stany Zjednoczone już uznały prawo Rabatu do tego terytorium. Uzyskanie przychylności Rosji i Chin gwarantuje przepchnięcie sprawy przez Radę Bezpieczeństwa ONZ.
A więc jest czym handlować.
Ukrycie jednej jednostki przed wzrokiem ciekawskich, dałoby chwilową przewagę służbom rosyjskim. I pozwoliłoby potajemnie wykonać choć jeden kurs (a na pewno więcej).
A sprawa się rypła, bo nawalił system paliwowy "Sparty X", więc zamiast przemknąć koło portugalskich wybrzeży, statek na kilka godzin stanął i został wykryty.
Coś w każdym razie się dzieje i jak pisałem, wątpię, że Rosja odda Syrię bez walki.
Miałem rozpisać się o ostatnich atakach dronowo-rakietowych. Ale jest tego naprawdę dużo i trudno relacjonować jedno za drugim ( byłoby nudno). Ataki ukraińskie lecą po kilka razy w ten sam cel tak, że Moskale nie nadążają gasić.
Lotnisko w Engelsie, a konkretnie skład paliwa, zostało zaatakowane 8 stycznia.
Paliło się epicko przez tydzień, a rosyjskie służby nie dawały rady zgasić.
A po równo tygodniu drony przyleciały raz jeszcze.
Drony spadły też na zakłady spirytusowe w Tambowie...
I w Diedinowie koło Tuły.
Poza tym lotnisko Borysojebsk... Borysoglebsk oraz zakłady produkujące bombowce Tupolew w Kazaniu...
Bazę paliwową Liski koło Woroneża...
I rafinerię w Smoleńsku.
W Smoleńsku poleciały też zakłady lotnicze.
W piątek w nocy do grona "pochodni Putina" dołączyła rafineria w Riazaniu.
I wiele, wiele innych. Leci po kilka celów dziennie.
Od początku roku Ukraińcy zaatakowali co najmniej osiemnaście celów na terenie Rosji. Niektóre kilkakrotnie |
Dla porównania, przez cały 2024 rok SZU uderzyły w osiemdziesiąt cztery rafinerie, doprowadzając trzy z nich do zamknięcia lub zmniejszenia produkcji.
Widać, że zmiana władzy i odejście Jacka Sullivana z Białego Domu zintensyfikowało działania zaczepne Ukraińców. Można mówić o prawdziwej ofensywie dronowej, na którą Moskwa reaguje dość anemicznie.
Oczywiście, prawie codziennie na Ukrainę coś leci, powodując straty materialne i śmierć oraz okaleczenia ludzi. Jednak jak na skalę ukraińskich ataków, tylko uderzenia z 13 i 15 stycznia można nazwać adekwatnymi. Reszta, to oganianie się od muchy. Nie ma tu porównania z "ofensywą" z zimy 2022/23.
Kijów rankiem 18 stycznia
Atak na Zaporoże 8 stycznia (w odwecie za lotnisko w Engelsie), wczesnym popołudniem, gdy ludzie wracali z pracy
Rosyjscy propagandyści wpadają w stupor, jak to jest, że mając najlepszą OPL na świecie, są wciąż skutecznie atakowani?
- Mamy materiał do przemyśleń
- mówi na to Andriej Kartapołow, szef komisji obrony w Dumie Państwowej
Temu z kolei marzy się odcięcie Rosjan od internetu, bo przecież publikowanie zdjęć i filmów płonących obiektów dostarcza paliwa (nomen-omen) ukraińskiej propagandzie
A teraz najlepsze.
Wiadomo, że zestrzelony obiekt latający nie wyparowuje, tylko - niestety - spada na ziemię. I czasem trafia nie tam, gdzie powinien.
Czasem w dom prywatny, jak w Riazaniu.
Czasem w blok mieszkalny, jak w Smoleńsku
A czasem w kurnik
Sołowiow zastanawia się, że w takim razie może nie zestrzeliwać ukraińskich pocisków, skoro mogą powodować takie szkody?
Front.
Na odcinku Kurskim nie ma znaczących zmian. Co nie znaczy, że nie ma walk. Operują tam jednostki specjalne i szturmowe, niszcząc poszczególne stanowiska Rosjan i biorąc ich nadal hurtowo do niewoli.
Pogadanka dowódcy Trójki Azow do rosyjskich jeńców. Co ciekawe, na czele jednostki ponownie stanął twórca legendarnego Pułku "Azow" Andrzej Biłecki i to on rozmawia z jeńcami
Wołczańsk - bez zmian.
Na Ukrainie zaczęły się pokazowe procesy dwóch generałów i pułkownika, dowodzących tym odcinkiem w przededniu rosyjskiego ataku. Zarzuty są głównie kretyńskie, ale publika chce mięsa.
O tym szerzej przy innej okazji. W każdym razie wygląda to, jak odwracanie uwagi od błędów i nieudolności władzy cywilnej.
Na północ od Kupjańska sytuacja sypie się i to po całości. Okazało się, że mimo działań ofensywnych rosyjskiej 1 Armii Pancernej w zeszłym roku, nikt nie przygotował tu linii obronnych. Nie wiadomo, na co liczono.
Czyli kolejna wtopa ekipy Syrskiego.
Jeśli tempo rosyjskich działań będzie tu takie, jak w Torecku i Jarze Czasów, to być może dotrą do miasta za rok.
Natarcie w rejonie zalewu na Żerebcu na razie przystopowało. Atak idzie na Terny i Jampolówkę. Bez ich zajęcia i opanowania przesmyku pod Myrne, przyczółek może jeszcze zostać zlikwidowany.
Jar Czasów i Toreck - w zasadzie koniec epopei. Moskale doczyszczają teren. Teraz zacznie się walka o Konstantynówkę.
Jeśli tempo rosyjskich działań będzie tu takie, jak w Torecku i Jarze Czasów, to być może dotrą do miasta za rok.
Moskale kontynuują oskrzydlanie Pokrowska, dążąc do odcięcia drogi zaopatrzenia dla Konstantynówki.
Kontynuują też zajmowanie "języka" na granicy obwodów Donieckiego i Zaporoskiego. Przygotowane tu ukraińskie linie obrony nie były przewidywane na atak ze wschodu.
Wielka Nowosiłka w znacznej części jest zajęta. Powstał tam jakiś worek, ale nie wiadomo, czy znajdują się w nim oddziały ukraińskie. Obie strony zachowują milczenie.
W międzyczasie przeszła nam rocznica zakończenia obrony lotniska w Doniecku przez "cyborgów".
Do oskara nominowany został film "Wojna o porcelanę", opowiadający o wojnie na Ukrainie.
Jak wam się podoba?
Witam, jestem stałym czytelnikiem, mam pytanie ale mógłbym prosić o kontakt przez mail? czarna.godzina.kontakt@gmail.com
OdpowiedzUsuń