Dziennik wojny - dzień osiemdziesiąty ósmy.

Wyciszenie. Oczywiście walki trwają i sowieci wciąż atakują, ale daje się wyczuć spadek intensywności ataków.

Oczywiście, strategia słoneczka pod Popasną dała taki efekt, jak danie komuś z liścia po przywaleniu mu pięścią. Ukraińcy postawili obronę na kluczowych kierunkach spowalniając natarcie Rosjan, w czym pomaga im ukształtowanie terenu. Popasna leży na masywie górskim. Póki Moskale atakowali z niej po grzbietach wzgórz, mając przewagę wysokości, dawało to efekty. Ale w końcu musieli zejść w doliny i sytuacja się odwróciła (dawałem mapkę bodaj wczoraj). Co prawda przewaga liczebna i wsparcie lotnicze pozwala sowietom iść do przodu. Ale to nie jest już tempo z początku obecnego natarcia.  Do końca jeszcze daleko i wszystko może się zdarzyć, jednak sukces zaczyna się sowietom wymykać. Najdalej posunęli się na południe na Troickie. Zajęli prawie całą miejscowość i doszli do... granicy Ługandy. Prawda, że wielki sukces? Ukraińcy po prostu ten kierunek odpuścili, bo i tak z zajęcia tego skrawka nic nie wynika. 

Na pozostałych odcinkach w worku ługańskim Rosjanie nie uzyskali efektów, a ociaki z Siewierodoniecka pokazali, że plotki o słabej wartości ich formacji są bezpodstawne. 

Pod Serebrjanką, na zachód od Białogórówki sowieci próbowali sforsować Północny Doniec. Skończyło się jak zwykle.  Wspominałem o tym w PS do wczorajszego wpisu. 

Ataki Rosjan na Liman, Jarową, Świętogórsk nie dały wyników. Za to od zachodu przez las Ukraińcy atakują Izjum. Powstaje tu dość zabawna sytuacja, bo jeśli Ukraińcy zajmą to miasto, to Rosjanie atakujący na Słowiańsk znajdą się w kotle. Z tego powodu ich ataki na Dowhenkę i Świętogórsk są pozbawione operacyjnego sensu. Powinni skupić się na obronie Izjumu i zaatakować na południe, kiedy tyły będą bezpieczne. widać, że znów ktoś działa ponaglany presją z góry, a nie kierując się własną oceną sytuacji. 

Na północ od Starego Sałtywa kontrnatarcie sowieckie skończyło się równie nagle, jak się zaczęło, a Ukraińcy odzyskują pozycje. Przyczółek Ukraiński pod Wowczańskiem jest niezagrożony, a ruszyści stracili siły i środki atakując w nieistotnym miejscu (znowu). 

Odnoszę wrażenie, że Ukraińcy szykują się do uderzenia w okolicach Melitopola. Świadczyć o tym mogą zarówno pewne działanie sił ukraińskich, starających się wyjść na bardziej dogodne pozycje, jak i uderzenia ukraińskiej partyzantki. Dziś w próbie zamachu został ranny "gubernator" Energodaru, były polityk "partii"  (a naprawdę sowieckiej agentury) "Opozycyjna Platforma - Za Życiem". Przeżył, ale nie wiemy w ilu częściach. Spory teren na południe od Melitopola jest poza kontrolą Rosjan i uderzenie w tym kierunku dobrze poprowadzone daje szansę na przecięcie szlaków zaopatrzeniowych z Krymu. 

Na pozostałych odcinkach brak poważniejszych zmian. 

Sowieci z przytupem zdejmują demokratyczną maskę. Dziś reaktywowano pionierów i pięciu tysiącom dzieci kazano złożyć pionierską przysięgę. Nad zdobytym Azowstalem wywieszono czerwoną bolszewicką szmatę. W sieci pojawiło się zdjęcie ukraińskich żołnierzy na zdobytym rosyjskim czołgu prezentujących czerwoną szmatę z portretem Stalina. Tego typu sytuacje zdarzały się wcześniej, ale teraz mają oficjalny stempel władz państwowych.

Wydobyta z sowieckiego czołgu czerwona szmata z portretem Stalina. 


Oczywiście, światłe elyty europejskie niczego nie widzą (albo widzą i akceptują). Włochy, jak Filip z Konopii wyskoczyły z "inicjatywą pokojową", będącą powtórzeniem żądań sowieckich z początku wojny. 

Ta propozycja to taki brak wyczucia sytuacji, że nie wiem, z czym to porównać. 

Na marginesie bardzo ważnego wystąpienia polskiego prezydenta przed Werhowną Radą Ukrainy (trzeba naprawdę mieć budyń zamiast mózgu, żeby tego faktu nie doceniać) i inicjatywy prezydenta Ukrainy nadania obywatelom RP na Ukrainie specjalnego statusu (symboliczne, bo wielu ich tam nie ma, ale zawsze), wyleję jednak kubeł zimnej wody na rozentuzjazmowane głowy. 

Choć jestem patriotą Rzeczypospolitej i wieloetnicznego władztwa Hraedgotów i cieszę się z każdej sytuacji, przywracającej naturalną współpracę Wisła-Dniepr, nie mogę ignorować rzeczywistości. W wojennych emocjach trudne tematy polsko-ukraińskich relacji zeszły na dalszy plan. Ale one wrócą i być może w tym entuzjaźmie sami sobie minę podkładamy. Przy złej woli przecież wszystko można wywrócić na lewą stronę, co usilnie próbuje robić rosyjska propaganda. 

Ale nawet i bez niej, to do pewnych kwestii wzajemnych rozliczeń będziemy musieli wrócić. Oczywiście, teraz będzie łatwiej, niż przed wojną, bo udowodniliśmy swoją dobrą wolę. Ale to nie znaczy, że będzie prosto. Zanim wrócimy na szlak jagielloński czeka nas ogromnie dużo pracy, wymagającej ogromnie dużo uważności i rozwagi. Bo jednym niewydarzonym słowem można spartolić wysiłek milinów ludzi. 

W Kamence koło Penzy - 500 km od Charkowa (na standardy rosyjskie to obok) spłonęły spichrze z ziarnem słonecznika. Oczywiście nie ma to związku z rabowaniem przez sowietów zbóż z Ukrainy i uniemożliwianie Ukraincom zasiania tegorocznych upraw.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)