Dziennik wojny - dzień trzysta czterdziesty piąty

Ilustracja z "New York Times"

 Masz młode, dopiero co odrodzone państwo. Wciąż żyje pokolenie, pamiętające obcą niewolę. Najbardziej agresywny sąsiad, stosujący wobec ciebie retorykę nacjonalistyczną, otacza cię z trzech stron, a dodatkowo może liczyć na uzależnionego od siebie innego z twoich sąsiadów. Z większością z nich nie masz dobrych relacji i nie wiesz, czego się spodziewać, jak się zachowają. W razie W przyjaciel może się okazać wrogiem, a wróg przyjacielem... Tradycyjny sojusznik zdradzi, a wsparcie przyjdzie z niespodziewanej strony. 

Czasem szaleństwo i wygłup to jedyny sposób, żeby nie zwariować

Wbrew pozorom to nie jest opis Ukrainy AD 2022, tylko Polski AD 1939. Wojna na Ukrainie wykazuje wiele podobieństw z obroną Polski w pierwszym miesiącu II wojny światowej. Oczywiście jest też sporo różnic, dlatego rozwój sytuacji jest zupełnie inny. 

Zacznijmy od granic. Ukraina, podobnie jak Polska w okresie międzywojennym, jest otoczona z trzech stron przez Rosję (Polska przez Niemcy). Krym pełni rolę "Korytarza Gdańskiego", a Donbas - Śląska i Wielkopolski. 
Rosja ma poważne roszczenia terytorialne względem Ukrainy - aż do likwidacji państwa lub ograniczenia do formy kadłubowej włącznie, podobnie, jak Niemcy względem Polski przed wojną. I podobnie, jak rewanżyści niemieccy, Rosjanie uważają, że skradzione im zostały ich historyczne ziemie. 
Zarówno Niemcy względem Polaków, tak Rosjanie względem Ukraińców nie uznają ich podmiotowości narodowej i politycznej. Dla Niemców Polacy to było "słowiańskie bydło" kierowane przez światłych potomków niemieckich osadników, dla Rosjan Ukraińcy to chłopi, którzy potrzebują Rosjan, żeby cokolwiek osiągnąć. 
W obu przypadkach ludność tubylcza powinna zostać poddana rusyfikacji/germanizacji lub zlikwidowana. 
Tak, jak Rosjanie za swoje uznają centra kulturowe i polityczne Ukrainy, jak Kijów, tak Niemcy ogłaszali, że Kraków to "der alte Deutsche Stadt". 

W obu przypadkach najazd poprzedziły lata konfliktów i miesiące prowokacji. W obu planowano Blitzkrieg oparty na koncentrycznym uderzeniu na całej długości granicy. W obu przypadkach ważną rolę odegrał sojusznik najeźdźcy, którego pierwotnie nie brano pod uwagę: u nas Słowacja, na Ukrainie - Białoruś. 

Załużny oparł też obronę kraju na bardzo podobnym planie do koncepcji Rydza-Śmigłego, stosując obronę okrężną i centralnie ulokowany mobilny odwód. Ważną rolę odgrywa walka o każdy metr ziemi, mająca potwierdzać prawo Ukrainy (a wtedy Polski) do kwestionowanego terytorium. 

W obu przypadkach istotną rolę odgrywa piąta kolumna oparta na mniejszościach narodowych. W przypadku Polski głównie niemieckiej, w przypadku Ukrainy - rosyjskiej. 
Jednocześnie agresja spowodowała radykalne przewartościowanie identyfikacji osób, wywodzących się z mniejszości. W Polsce symbolem tego jest admirał Unrug, który "zapomniał języka niemieckiego 1 września 1939", a na Ukrainie mówi się, że położyli się spać 23 fiebruala, a obudzili się 24 lutoho. 

Na tym podobieństwa się kończą. 
Ukraina przede wszystkim ma szczęście, że za plecami ma chude Naddniestrze, a nie cały ZSSR. Z Naddniestrza ciosu w plecy przeprowadzić się nie da. 
Ukraina ma szczęście, że zamiast Rumunii, jak Polska w 1939 roku, ma na zapleczu Polskę właśnie. Nasz kraj pełni dla Ukrainy taką rolę, jaką miała dla nas pełnić Rumunia, ale nas zdradzono, a my zachowaliśmy się, jak trzeba. 
Ukraina ma też szczęście, że przeciw sobie ma Prigożyna, a nie Guderiana. 
Ukraina ma szczęście, że jeszcze nim Moskale przekroczyli jej granice, swoją pomoc zaoferowała Wielka Brytania i Polska. Gdyby, jak w 1939 roku na miejscu Polski była Francja, to wcale nie trzeba gdybać, co by się stało. 

Wojna na Ukrainie to trochę alternatywna historia naszej Kampanii Wrześniowej. 
Niektórzy mówią, że Ukraina sobie nie radzi. No to przyłóżmy jej sytuację na II wojnę światową:
Jest rok 1940. Sierpień. Blitzkrieg nie udał się. Nie doszło do przerwania frontu pod Częstochową. Warszawa została obroniona, a mądrze manewrująca Armia Poznań wpierana przez Armię Prusy wyzwoliła większą część Wielkopolski. Armia Kraków zaś wypchnęła Niemców z Małopolski, Zagłębia i części Górnego Śląska, który nawet na chwilę nie został zajęty w całości.
Słowacy po krótkiej i nieudanej próbie inwazji wycofali swoje wojska, ale udostępniają swoje terytorium Niemcom.  
Utracono Korytarz Gdański, część Podlasia i Wielkopolski. 
Widząc klęskę Blitzkreigu Stalin odwołał najazd na Polskę. 
Przez Rumunię idzie pomoc sprzętowa, a w samym tym kraju leczą się i szkolą nasi żołnierze. Niemcy zaczynają mieć zadyszkę. W ich szeregach narasta frustracja, a Goebels już nie ma pomysłów, żeby tuszować porażki na froncie. Zajęcie stacji kolejowej Szczakowa koło Jaworzna (dziś to dzielnica Jaworzna, ale w 1939 była osobną miejscowością) ogłaszane jest jako wielki sukces. Waffen-SS coraz częściej jest w otwartym konflikcie z Wehrmachtem.Niemcy nie mają czasu i muszą szybko uzyskać wynik, który ustawi je przy stole negocjacyjnym. 

Czy w takiej sytuacji powiedzielibyśmy, że Polska przegrywa, że sobie nie radzi? 

Do zwycięstwa Ukrainy jeszcze daleka droga, ale na tę chwilę Rosja na zwycięstwo szans nie ma. 

Swoją drogą polecam cykl Foxa "Wrześniowa mgła" 

Wracamy do historii faktycznej. 
Kazachstan już ostatecznie robi RuSSkiemu Mirowi "papa" i przygotowuje się do przejścia na alfabet łaciński. Zatwierdzono już oficjalnie system znaków. Teraz już tylko oficjalna decyzja o zmianie oficjalnego systemu zapisu. 
Rosja z kolei już naprawdę obraziła się na Armenię i ustami Ławrowa powiedziała, że Azrbejdżan słusznie odebrał Armenii swoje historyczne ziemie. 
Jak trzeba zrobić coś głupiego, daj to zrobić Rosjaninowi. Azerowie tak nienawidzą Rosjan, że tym tekstem ich się nie ugłaska, a Ormianie dostali dodatkowy argument za wyjściem z OUBZ i zerwaniem współpracy z Moskwą. 
Z kolei Ukraina uprzejmie odpowiedziała na sugestie pani prezydent Gruzji, żeby w układzie pokojowym z Rosją znalazła się klauzula o opuszczeniu przez wojska rosyjskie gruzińskich obszarów Osetii i Abchazji. Odpowiedź streszcza się w: "Jak chcecie odzyskać swoje ziemie, to je sobie weźcie, nie będzie lepszej okazji. Ale my za was walczyć nie będziemy".
Chociaż przecież każdy ubity na Ukrainie Moskal nie pójdzie walczyć do Gruzji, więc Ukraina i tak walczy za Gruzję, Niemniej rozumiem przesłanie: czegoś chcesz, to sam się o to postaraj, a nie szukaj frajera. 

Obie strony zbierają siły i robią to podobnie, a jednak zupełnie inaczej. Ponieważ bezrobocie na Ukrainie sięga już dwudziestu pięciu procent, rozbudowywane są struktury mundurowe (wspominałem już o tym). Pułki Gwardii Narodowej MSW Ukrainy (w tym mariupolski "Azow"), a także jednostki specjalne Policji Narodowej i Państwowej Służby Granicznej Ukrainy rozwijane są w brygady. To oznacza mniej więcej dwukrotny wzrost liczebności, czyli wchłonięcie ponad dziesięciu tysięcy ludzi, którzy z chwilą założenia munduru odzyskają godność, cel w życiu i co najważniejsze, otrzymają uposażenie, czyli środki na utrzymanie rodziny. 
Werbunek do jednostek, których celem ma być odbicie terytoriów okupowanych (część z nich jest "przypisana" do określonego rejonu, jak "Azow" do Mariupola, czy "Kara-Dag" do Krymu) jest całkowicie ochotniczy. Jest to też sposób na zdjęcie z rynku pracy uchodźców z terenów okupowanych, którzy w brygadzie będą się szykować do powrotu do domu. No i jaka do tego będzie motywacja! Jakie morale!

Reklamówka nowych brygad Gwardii Narodowej


Lista nowych brygad GN. Te poetyckie nazwy i epickie zawołania

W tym samym czasie Rosjanie zabierają się do podobnej operacji, czyli redukcji bezrobocia przez służbę w armii. Ale robią to po moskiewsku.
Najpierw Putin NAKAZAŁ likwidację do lata bezrobocia (tak, w zdemolowanej gospodarce), a potem w Dumie zaproponowali przymusowe kierowanie bezrobotnych na front. 

I to jest klucz do różnicy kulturowej. Niby cele te same: zwiększenie armii i zmniejszenie presji na rynku pracy. Ale zupełnie inne metody. U Ukraińców oparte na wolnej decyzji, u Rosjan - przymus. 

W zamian za syna, męża, czy ojca na froncie w Rosji dostaniesz marchew i ziemniaki.


Partyzantka ukraińska zaczęła ostre działanie w Energodarze i zrobili to z przytupem. W powietrze wyleciał samochód byłego policjanta Jewhena Kuźmina, który przeszedł na stronę najeźdźców. Razem z właścicielem. I tym razem szpital był zbędny. 
Moskale tak się wkurzyli, że od razu przeprowadzili w okolicy łapanki i rewizje, ale bez skutku. 



Deklaracja partyzantów: tak samo dopadniemy każdego kolaboranta


Z kolei pod Melitopolem współpraca między partyzantami a ukraińską artylerią pozwoliła "zasadzić bawełnę" w rosyjskiej bazie, którą Moskale urządzili... w składzie paliw. Huknęło ponoć tak, że słychać było w mieście. Rannych podobno są setki. Szpital polowy zorganizowano na miejscu. 

Tymczasem na froncie jedynym kierunkiem, na którym Rosjanom cokolwiek idzie są okolice Soledaru. Jak przewidywałem, utknęli na przewężeniu we wsi Fedorówka, której w drodze na Sewiersk nie mają jak ominąć. Broni się także Rozdołówka. 
Mieszkańcy Słowiańska zostali uprzedzeni, że być może konieczna będzie ewakuacja. 

W Bachmucie miały pojawić się ukraińskie odwody. Informacje sprzed kilku dni o odwrocie były po prostu rotacją. Opór stężał. 

Na południe od Bachmutu bez zmian. Moskale odpuścili chyba atak na Jar Czasów i próbują znowu uderzać na Konstantynówkę. 
Generalnie na całej długości odcinka donieckiego nacisk rosyjski zelżał, a Ukraińcy zaczęli kontrataki.

Mapka od Def-Mon, pokazująca sytuację na południe od Bachmutu.


Rosjanie bają o wycofaniu się Ukraińców z Białogórówki pod Lysyczańskiem, ale to raczej kolejny i nie ostatni koncert życzeń. 

Na pozostałych odcinkach bez zmian. 

Polska, kraje bałtyckie i kilka innych zagroziły bojkotem Igrzysk Olimpijskich, jeśli zostaną do nich dopuszczeni sportowcy rosyjscy. MKOL odpowiada, żeby nie mieszać sporu z polityką, w czym wpiera go najbardziej zbędna instytucja świata, czyli ONZ. Ale moskiewscy mistrzowie sportu sami powiązali sport z polityką, wspierając swoimi autorytetami najazd na Ukrainę. 

Kraje popierające ideę trybunału karnego dla  Moskali

Tymczasem Chiny "napadły" na Kanadę i USA... balonami. I tu nie ma nic do śmiania, bo okazuje się, że aerostaty są poza zasięgiem rakiet plot. Leci to powoli, zdjęcia robi i nie można tego strącić. 
Sekretarz Stanu USA odwołał swoją wizytę w Pekinie, choć na nadzieję "na dyplomatyczne załatwienie sprawy".

Ten mały jaśniejący i szybko się poruszający punkt to właśnie chiński balon


Trasa balonu


TW "Jurek", czyli arcybiskup Sawa, zwierzchnik Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego napisał do Putinarchy Cyryla wiernopoddańczy list z okazji czternastej rocznicy objęcia urzędu przez Cyryla.  
List mógłby służyć za scenariusz filmu Sergio Leone "Garść wazeliny". W skrócie: Cerkiew Putinosławna lśni blaskiem, a kto się jej sprzeciwia, buntuje się przeciw Chrystusowi. 
Ale takie są skutki braku lustracji w Kościołach (i nie tylko tam). 
Ambasador Ukrainy w Polsce złożył w naszym MSZ oficjalny protest, który został przyjęty ze zrozumieniem i poparciem. Stanowisko TW "Jurka" zostało jednoznacznie potępione przez polskiego ministra. 
Niestety, niejedna onuca nam jeszcze zaśmierdzi. 



Pod Izjum grupa dzieci poraniła się w wyniku rzucania w siebie dla zabawy minami przeciwpiechotnymi. 
Dzieci wojny. 

P.S.
Korekta.
Policja ukraińska podała, że publikowane wczoraj info o wykorzystywaniu seksualnym ukraińskiego dziecka to rosyjski fejk.
Tyle dobrze. Nadal Moskale nie mają prawa startować w Igrzyskach. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)