Dziennik wojny - dzień trzysta pięćdziesiąty piąty

 


Zabawa balonikami trwa dalej. Teraz przyłączyli się do niej Rosjanie i wysłali na Ukrainę swoje balony z doczepionymi takimi... no właśnie trudno powiedzieć, jak to nazwać. 



Co to jest? System reflektorów odbijających fale elektromagnetyczne. Rzekomo miał zdezorientować ukraińskie systemy przeciwlotnicze. 
Udało się? Niespecjalnie.
To jeden z tych "genialnych" pomysłów wywiadów, jak ten amerykańskiej OSS w czasie II wojny światowej, żeby Japończykom zrzucać prezerwatywy w rozmiarze XXL, żeby wbić ich w kompleksy na punkcie ich męskości. 
Wiadomo, że jak istnieje głupi pomysł, to w wywiadzie na niego wpadną. Jak mają ogarniętego szefa to przywoła do porządku, a jak nie, to wysyłają wisiorki, żeby zakłócać radary. 
Żeby było zabawniej, Rosjanie mają systemy walki radioelektronicznej, które potrafią podobno "oślepiać" wrogie radary. Ale jak widać, chyba najlepiej działają one w raportach. 

Front zaczyna się robić pełen niespodziewanek i to całkiem pozytywnych. 
Po otrąbieniu podejścia na sześć kilometrów od Kupjanska, Rosjanom udało się prawie całkowicie zająć Dworyczne i jakąś część Hrianikówki, którą rzekomo zajęli dwa dni temu (pamiętacie, nawet dawali film, jak Ukraińcy uciekają). 
Mamy tu zatem ofensywę pełzającą. Każdy metr zajętego terenu 1 Armia Pancerna okupuje stratami. Choć nie takimi, jak 155 Brygada pod Węglodarem. Jednak sposób prowadzenia działań jest równie kompromitujący. 

Pan w pierwszym czołgu zalicza trzy miny na raz i wygrywa nasz konkurs na największą lebiegę tego natarcia. 

A tak ukraińska artyleria rozprawia się z moskiewską piechotą




Pod Krzemienną wszystko stanęło, bo Moskale nie potrafią zdobyć jednej leśniczówki, która jest kluczem do pozycji ukraińskich. 
No dobra, chodzi o kompleks leśny. Rosjanie weń weszli i... zasadniczo słuch o nich zaginął. Nie wiadomo, czy chowają się przed Ukraińcami, czy przed swoimi. W każdym razie stoją.

Pod Fedorówką nadal Moskwicini walą łbem w ścianę. O próbie atakowania przewężeniem między wzgórzami już pisałem. Od wczoraj nie stało się to łatwiejsze. 

Ukraińcy zaprzeczyli, jakoby utracili Krasną Górę. Mówią, że ją kontrolują. Ale przez dwa dni swobodnie działali tam Rosjanie. Czyli co? Ukraińcy przyczaili się, przepuścili oddziały szturmowe, a potem zajęli wieś na powrót odcinając im logistykę? Jeśli tak, to ciekawe zagranie. Obie strony są teraz otoczone, ale to rosyjscy bojcy mają większy problem. 

Stanowisko ukraińskiego kaemu pod Bachmutem po całonocnym ostrzale


Pod Bachmutem bez zmian. Rosjanie próbują atakować na Iwanowskie i przeciąć wreszcie drogę Bachmut-Konstantynówka, ale nie są w stanie. 

Na tym zdjęciu satelitarnym widać bardzo dobrze, czemu ataki na Iwanówkę (zabudowania na północnym skraju) Rosjanon nie wychodzą. Moskale atakują czterema drogami, zaznaczonymi na czerwono. Droga wzdłuż kanałku po lewej (numerki 1) w zaznaczonych miejscach jest pod ostrzałem ukraińskiej artylerii. Z kolei dwie drogi w środku (numerki 2) są tak zaminowane, że nie ma szans przejechania nimi. Droga numer 3 idąca wzdłuż lasku jest na całej długości pod ostrzałem ukraińskiej artylerii. Zapamiętaj, Moskalu, jeśli Ukraińcy gdzieś się cofają to po to, żebyś wlazł w jeszcze większy szajs. 


Natarcia pod Węglodarem straciły na intensywności i są robione, żeby odhaczyć. Aleksander Chodakowski, dowódca Batalionu "Wostok" z Donbabwe napisał na Telegramie, że sztab jego oddziału oberwał rakietami od HIMARSów. Ponoć zginął jeden "dobry oficer". Teraz już dobry. Bo wiadomo, jaki jest dobry Moskal. 
Chodakowski (za czasów Janukowycza oficer SBU) sprzedał od razu bajkę o heroicznym boju z oddziałem ukraińskim, który to oddział został oczywiście odparty i z zemsty ostrzelał z HIMARSa stanowisko dowodzenia jego batalionu. 
Nie ma w tym za grosz prawdy, bo Ukraińcy nie atakują tam, gdzie strzela HIMARS, poza tym, wyrzutnie te mają charakter operacyjny, a nie taktyczny i żaden dowódca szczebla podstawowego nimi nie dysponuje. 
Ale Moskal musi ubarwiać.

Na przykładzie Chodakowskiego widać jednak, co dla Ukrainy oznaczały dalsze rządy Janukowycza. Ta menda to ich odpowiednik naszego "króla" Stasia, który doprowadziłby do stopniowej likwidacji suwerenności Ukrainy. 

Wagnerowski kanał na Telegramie "Grey Zone" pisze, że szaleńczy atak Rosjan na Węglodar miał propagandowo przykryć sukces wagnerowców pod Soledarem. I tryumfuje, że PKW jednak jest lepsze od regularnej armii. 
Te ich przepychanki są cudowne. Chcąc pokazać, kto jest lepszy, sami się zniszczą. 

Na pytanie dziennikarza o Węglodar sobowtór Putina powiedział, że "piechota morska działa jak trzeba".
 
Jak trzeba? Więcej takich "jak trzeba" i świat nie będzie miał problemów

Przy okazji "Putin" powiedział, że kiedyś też walczył w piechocie morskiej. Tak, a jak był młody, to był czarny. I grał w kosza. 




Jest tak kiepsko, że Rosjanie zaczęli puszczać fejkowe filmy z rzekomymi ukraińskimi jeńcami, wziętymi ponoć na Zaporożu. 


Tylko przyjrzyjcie się szczegółom. Nie ma broni, a mundury ukraińskie są w dobrym stanie. Rosyjskie też. Nie było walki. 
Krajobraz i światło nie są zimowe. To jest jesień. 
Kompletnie nie do zweryfikowania jest miejsce, ale Zaporoże to nie jest teren, który obfituje w lasy. Raczej przeciwnie. Głównie płaskie pola pozyskane ze stepu.
Po prostu fejk.

Jest tak dobrze, że Ogórkin-Sriełkow wezwał... Nawalnego, aby ten ratował Rosję. I tak rosyjscy liberałowie stali się nadzieją rosyjskich imperialistów. 
W sumie nic nowego. 



Jedna kolejna "drobna" informacja, ale z rejonu, gdzie nikt nie patrzy. A w zasadzie trzy.
Rosjanie próbowali atakować małym oddziałem koło Dorożnianki w rejonie Połohów. To kawałek na wschód od Myrnego, gdzie dzialali niedawno. 
Dokładnie tam, skąd mogą wyprowadzić mające sens uderzenie na tyły wojsk ukraińskich. Rozpoznanie bojem? Sprawdzanie reakcji? 
W Mariupolu ma czekać na rozkazy trzydzieści tysięcy bojców. Z kolei Ukraińcy w Dnipro mieli zgromadzić dwadzieścia tysięcy żołnierzy.


Co noc niemal na Dnieprze niszczone są łodzie z rosyjskimi grupami dywersyjnymi, usiłującymi przedostać się na prawy brzeg. Pod Chersoniem prawie nie ma wojska, a rejon jest strzeżony przez Państwową Służbę Graniczną Ukrainy. Można by próbować nagłego ataku, przechwycenia na powrót Chersonia i uderzyć na Mikołajów i Odessę, póki wszyscy skupiają się na innych kierunkach. 
Głupie nie? Przypomnijcie sobie, co o głupich planach pisałem przedwczoraj. 

Ukraiński dron rozpoznawczy nad lewym brzegiem Dniepru


Rosjanie zaczęli zrzucać wodę ze Zbiornika Kachowskiego. Po co? Czort ich wie.

Żeby zakończyć temat rosyjskich przygotować do ofensywy odnotujmy pojawienie się dwóch nowych dużych obozów wojskowych w rejonie Woroneża i Kurska.

Mapka z profilu Kartina Masłom.


Tymczasem Ukraińcy się szykują. Do nowych brygad zgłosiło się już dwadzieścia siedem tysięcy ochotników. W ciągu tygodnia. 
O takim zapale Putin może pomarzyć. Tych ludzi nie trzeba napędzać strachem, ani obiecankami finansowymi. Oni po prostu chcą walczyć o swój kraj. I tego rosyjscy propagandyści wciąż nie rozumieją. 

W Polsce i Niemczech zaczęły się szkolenia ukraińskich czołgistów na Leośkach. 


W tym samym czasie mieszkanki Rosji uczą się, jak to dobrze zostać młodą wdową po oficerze. 


A przy okazji. Pamiętacie te wdowy po oficerach z Ługandy, którym dano futra? To po nagraniu im odebrano. Ale tylko tym, które nie zdążyły uciec. 

Dzieci zaś uczą się rytmicznego tupania ku czci Putina. 
I to byłoby śmieszne, gdyby nie było tragiczne. Po ci chłopcy pójdą dosłownie, a nie w przenośni, umierać bez sensu za chore ambicje bandy degeneratów. 
My nasze dzieci chronimy przed wojną. Ograniczamy ich zabawy w wojnę. Oni zaś swoje tresują na mięso armatnie. 



I ostatnie trzy tematy. 
Doradca Putina Siergiej Markow przyznał, że Rosja nie była przygotowana do ataku i nie spodziewała się, że Ukraińcy to krzyżówka rosyjskiego żołnierza, z niemieckim oficerem i amerykańskim generałem. 
Nie wiem, czy Ukraińcy nie powinni się obrazić. Oni są lepsi od niemieckich oficerów i amerykańskich generałów. 



Właśnie na Markowa powołuje się Marek Budzisz w dzisiejszym tekście w portalu wPolityce. Według niego Rosja wojnę z Ukrainą zaczęła postrzegać jako wojnę z Polską o dominację w przestrzeni słowiańskiej i wschodnioeuropejskiej. Polska i Ukraina, choć wciąż formalnie odrębne państwa, są znów jednym organizmem geopolitycznym, realizującym spójną strategię. 
Rosyjscy analitycy konstatują, że nie ma szansy pokonania Ukrainy bez pokonania Polski. Nie liczą też na to, by zmiana rządu w Warszawie coś w tej kwestii zmieniła. 
Nowego resetu nie będzie.

W tym kontekście ciekawie brzmią słowa Ryhora Azoraka, propagandysty Łukaszenki, który w reakcji na zamknięcie przez Polskę przejść granicznych z Bulbastanem ubliża nam i grozi wojną. 
Azorek nie wie (a może wie, dlatego się wścieka), że w Polsce szkoli się białoruska dywersja. 



A Dziadek siedzi na chmurce, spogląda i podkręca wąsa. Wreszcie się udało. Jest to, o czym marzył. Międzymorze powstało.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)