Dziennik wojny - dni trzydziesty czwarty i trzydziesty piąty trzeciego roku (764 i 765)



Jesteście czasem zszokowani dziwnymi ruchami kadrowymi w polskiej polityce? 

No to zapnijcie pasy!

Aleksy Daniłow był sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. To w strukturze państwowej drugi lub trzeci zastępca prezydenta, odpowiedzialny za sprawy obronności. W Rosji jego odpowiednikiem jest szara eminencja Kremla Mikołaj Patruszew. 

Sześciesięciojednoletni Daniłow pochodzi z Ługańszczyzny, gdzie był merem Ługańska, gubernatorem Obwodu Ługańskiego, wreszcie deputowanym do Werhownej Rady. Od 2019 roku, czyli od wyboru prezydenta Zełeńskiego na urząd, Daniłow był sekretarzem Rady Bezpieczeństwa. On wraz z Załużnym i Budanowem jest autorem zwycięskiej dla Ukrainy obrony kraju w 2022 roku. 

Z niewyjaśnionych przyczyn został jednak odwołany ze stanowiska i przeniesiony na inne. Konkretnie będzie ambasadorem w Mołdawii. 

A kto go zastąpił?
Pięćdziesięciojednoletni Aleksander Litwinienko. Dotąd szef niczym się nie wyróżniającej Służby Wywiadu Zagranicznego Ukrainy, które to stanowisko objął w 2021 roku. Wcześniej kierował Narodowym Instytutem Studiów Strategicznych, a za prezydentury Piotra Poroszenki był zastępcą sekretarza Rady Bezpieczeństwa. 

Na miejsce Litwinienki w SWRU mianowany został Oleg Iwaszczenka, dotychczasowy zastępca Budanowa w GUR. 

Niby w porządku.
Ale jest niuans. 

Litwinienko jest absolwentem Moskiewskiego Instytutu Kryptografii, Łączności i Informatyki Akademii Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji! 
To znaczy, kończył tę szacowną uczelnię w 1994 roku za Jelcyna, kiedy FSB nazywała się Federalną Służbą Kontrwywiadu. Ale niewiele to zmienia, poza tabliczkami. 

W 2015 roku Litwinienko przeszedł lustrację i uznano, że nie współpracował ze służbami rosyjskimi. 

Ale to nie ma żadnego znaczenia. Nowy sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy jest dla Moskali przezroczysty. Przez cztery lata studiów zebrali na jego temat tyle informacji, że nawet nie muszą go werbować. Wystarczy obstawić go właściwymi ludźmi. Reszta przyjdzie sama. 

Z tej układanki wyłania się jednak pewien obraz. 
Pierwsza sprawa, to przejęcie całości spraw bezpieczeństwa Ukrainy przez ludzi służb specjalnych. Daniłow był politykiem. Litwinienko to wywiadowczy technokrata. 

Druga rzecz, to przejęcie SWR przez ludzi GUR. Agresywnie antyrosyjskich, ale, o czym pisałem, współpracujących z "wywrotową" frakcją rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. 

Litwinienko ma na pewno dojścia do ludzi ze służb rosyjskich, choćby do kolegów z Akademii. Iwaszczenka ma kontakty z w GRU. 

To dodajmy, że oczywiście za całą roszadą stoi Andrzej Jermak, szef Kancelarii Prezydenta, a Daniłow należy do radykalnej frakcji polityków ukraińskich. 

Daniłow znany był z dość niewyparzonego języka. Dzień przed odwołaniem (nie minutę, jak na memie) komentując kolejną chińską "inicjatywę pokojową" palnął, że warunki pokoju z Rosją ustalać będzie naród Ukrainy, a nie "jakiś Hui".

Całą roszada jest zatem kolejnym ruchem w ramach przygotowań Ukrainy do zawarcia przynajmniej rozejmu z Rosją. Służy temu zarówno usunięcie najbardziej źle postrzeganych ludzi ze stanowisk decyzyjnych (generał Załużny został ambasadorem w Wielkiej Brytanii), jak i obsadzenie kluczowych urzędów ludźmi służb. 

Zaraz! Co? 
A co mają ludzie służb do negocjacji pokojowych?
No właśnie wszystko. Zanim dyplomaci i politycy ustalą szczegóły, to właśnie wywiady uzgadniają, że w ogóle do rozmów dojdzie. To wywiady dogadują wymiany jeńców i to wywiady są stale w kontakcie z drugą stroną. 
Tak było zawsze. 

Kiedy III Rzesza szukała sposobu na zawarcie pokoju na Zachodzie, żeby całość sił rzucić na Wschód, szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) Ernst Kaltenbrunner spotykał się w Genewie z szefem ekspozytury amerykańskiej OSS (poprzedniczki CIA) w Genewie Allenem Dullesem. 

Wojna dochodzi bowiem do punktu, w którym żadna ze stron nie jest w stanie nic więcej za jej pomocą ugrać i konieczne jest rozpoczęcie rozmów. 

Tymczasem, jak twierdzi Institute for the Study of War Moskwa gromadzi wojska w rejonie północno-zachodnim.

Nie, nie, spokojnie. Nie ruszą, dopóki nie doprowadzą do wygaszenia frontu ukraińskiego. 

A nad wygaszeniem wspólnie pracują Niemcy z Jermakiem. 
Były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder oświadczył, że jego przyjaźń z Putinem pozwoli mu być mediatorem w tym konflikcie. 
Schroeder jest członkiem Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (Sozialdemokratische Partei Deutschland - SPD), od II wojny światowej powiązanej z komunistami i Rosją (co akurat kilka razy wyszło nam na dobre). Jednak, poza aktualnym kanclerzem Scholzem, nie wszyscy podzielają jego "przyjaźń z Putinem".
We wtorek z czynnej polityki wycofał się wieloletni polityk SPD i poseł do Bundestagu Michael Roth. 

Roth nie ukrywa, że jednym z powodów jest jego niezgoda na aktualną linię jego partii, a w innej się nie widzi.


Dwa dni później w podobnym duchu wypowiedział się inny wieloletni członek SPD (od ponad sześćdziesięciu lat) i historyk Heinrich August Winkler, który wraz z czterema innymi historykami przejechał się po elicie SPD i niemieckich liderach politycznych, jak po burej suce.

- Komunikat kanclerza, SPD i liderów grup parlamentarnych w kwestiach dostaw broni spotyka się słusznie z ostrą krytyką publiczną. Argumenty i uzasadnienia są zatem wielokrotnie arbitralne, błędne i nierzadko niezgodne z faktami. (...) .Jeśli kanclerz i kierownictwo SPD narysują czerwone linie nie dla Rosji, ale wyłącznie dla polityki niemieckiej, trwale osłabią niemiecką politykę bezpieczeństwa i zagrają na korzyść Rosji
- napisali w dwustronnicowym piśmie Winkler i koledzy.

Na Ukrainie też rośnie świadomość, że nie wszystko wygląda tak, jak jest przedstawiane w mediach. Zarówno to, że zwalanie na Polskę i blokadę granicy problemów ekonomicznych nie do końca odpowiada rzeczywistości, jak i to, że polityka Jermaka pcha Ukrainę prosto w objęcia Niemiec, które szukają porozumienia z Rosją i stają się coraz bardziej zależne od Chin. 

Nowym "przyjacielem" Ukrainy stała się zatem Francja, której prezydent po miesiącach najpierw wydzwaniania do Putina, a potem dziwnych kombinacji stał się nagle bardzo bojowy. 

Szef francuskiego Sztabu Generalnego generał Pierre Shill oświadczył, że Francja sama może wysłać na Ukrainę kontyngent liczący dwadzieścia tysięcy żołnierzy, czyli równowartość mniej więcej dwóch dywizji. Całość sił natowskich na Ukrainie może liczyć według niego nawet sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy

Jak bardzo Moskale poważnie traktują te deklaracje pokazuje wzrost aktywności moskiewskich trolli w polskim internecie. Liczba inicjatyw i komentarzy antywojennych jest większa, niż na początku inwazji. 

Szanowni geopolityczni ignoranci, 
nauczcie się podstawowej zasady budowy siły własnego państwa:
wojny wygrywa się na CUDZYM terytorium!
Cała sztuka geopolityki polega na tym, żeby wojna na własne terytorium nie doszła. 
I nie interesuje mnie wasze moralizatorskie pierdololo. 

Oczywiście, zgadzam się doktorem Arturem Jagnieżą, że Polska jawnie w ten konflikt powinna wejść na samym końcu, żeby dobić gada i brać udział w podziale tortu. Jednak jeśli NATO podejmie decyzję o działaniu, to my nie możemy stać z boku, szczególnie wobec dotychczasowej polskiej retoryki. 

Zresztą, w Moskwie na serio mówią o tym, że Lizbona należy do nich i nie, program Sołowiowa to nie jest satyra, jak u nasz Stanowski z Mazurkiem, czy "Szkło kontaktowe".


My sobie możemy snuć fantazje o tym, kiedy wejdziemy do wojny, ale decyzję o tym podejmą w Moskwie. 

A kontynuując wątek francuski, to rząd Republiki podjął decyzję, że cały wycofywany z armii francuskiej sprzęt będzie kierowany na Ukrainę. 

Moskale próbowali zakpić z tej nagłej bojowości Francuzów, uważanych już za niezdolnych do stanowczego działania (było im nie włazić na ich podwórko). Rzecznik RoSSgwardii Walerij Gribakin udał się do ambasady Francji z prezentem dla prezydenta.


Moskiewskie trolle, nawet te oficjalne podchwyciły (hehehe) dowcip, ale z jakiegoś powodu szybko się z niego wycofały.

I jak Sołowiow skasowały posty. No nie wiem, czemu?

Może dlatego, że do takich misji Francja używa Legii Cudzoziemskiej, której dowódcą jest...

generał Cyryl Juszczenko. Tak, emigrant z Ukrainy


Ciekawe, jak Le Boudin brzmi po ukraińsku?

Wracając na tu i teraz. 
Zbliżenie Ukrainy z Francją ma dość ciekawy dla nas skutek. Oto nagle protestujący rolnicy już nie są tacy prorosyjscy. Nagle działania Polski (ale tylko wspólnie z Francją, bo samej to już nie) mają swoje uzasadnienie, a Ukraina, jeśli aspiruje do UE musi nauczyć się dostosowywać do partnerów.
Szczególnie, że Unia Europejska przedłużając bezcłowy handel z Ukrainą zastrzegła sobie prawo natychmiastowych zmian, jeśli import z Ukrainy zakłóci znacząco gospodarkę UE. 

Na Ukrainie zaczyna się pisać o "czarnym ziarnie", czyli jak poprzez eksport płodów rolnych za granicę wyprowadzane są miliardy hrywien. Wynika to z dwóch przyczyn. 
Pierwsza jest taka, że praktycznie całość ukraińskiej produkcji rolnej znajduje się w rękach międzynarodowych holdingów, często z rosyjskim kapitałem (a także - jakie zdziwienie - francuskim i niemieckim). 


Druga zaś to fakt, że większość tych holdingów nie jest zarejestrowana na Ukrainie, tylko w rajach podatkowych. Zatem sama Ukraina nie ma z tego wielkich dochodów (jakieś ma, ale śladowe względem tego, co mogłaby mieć, gdyby nie wypuściła z rąk tego obszaru gospodarki - liberalizm to znakomite narzędzie gospodarcze w rękach kolonizatorów). 
Zatem gadki o biednych farmerach ukraińskich możecie sobie, bracia Ukraińcy, wsadzić w cholewki.

No właśnie. 
Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami do Warszawy przyjechała ukraińska delegacja rządowa mająca negocjować między innymi kwestie blokad na granicach i transferu ukraińskiego zboża. 

Po tych rozmowach z obu stron obiecywano sobie wiele. Może zbyt wiele...

Zgodnie z tym, co pisałem, premier Donald Tusk nie okazał się dla Ukraińców żadnym wyzwolicielem, wbrew ich wyobrażeniom. Po prostu bez względu na jego sympatie na krótko przed wyborami samorządowymi, a potem europejskimi nie może sobie pozwolić na pełne skonfliktowanie ze wsią, choć popierający jego partię internetowi hejterzy robią, co mogą. 
Jednak bez wątpienia szukał jakiejś formy porozumienia. 

Ale jest przecież człowiek znikąd, wzięty do rządu tylko po to, żeby liczba głosów w Sejmie się zgadzała, a przecież już wcześniej wyrażał stanowisko oględnie mówiąc prorosyjskie.


Pan wiceminister Michał Kołodziejczak czynnie wspierający protestujących rolników już po objęciu urzędu i instruujący ich, jak kontrolować plomby na ciężarówkach odwalił taką manianę, że w zasadzie zerwał negocjacje. I to w chwili, kiedy obie strony dochodziły do porozumienia.


Według relacji ukraińskich był cały czas podenerwowany i nadaktywny, przerywał, domagał się, żeby Ukraina zrezygnowała z zajmowania polskich ziem, na koniec wygłosił mowę o Unii Hadziackiej i stwierdzić miał, że jeśli Ukraina nie przyjmie polskich warunków, to niech ją (Ukrainę) zajmie Rosja.

To już końcówka tej afery, czyli publiczne podważenie wiarygodności partnera

A na dokładkę w trakcie rozmów pani wiceminister odpłynął.

Oczywiście pan Kołodziejczak nie ma sobie nic do zarzucenia. Wszystko szło w dobrą stronę i gdyby nie dziennikarz...


Panie premierze, taki sojusznik to gorzej, niż wróg.
Premier Tusk ma w tej chwili poważny problem. Nie wyciągając konsekwencji wobec wiceministra Kołodziejczaka ustawia się w pozycji jego współpracownika, de facto moskiewskiego agenta. Co prawda Kołodziejczak jest jedynym chyba przedstawicielem Agrounii w Sejmie, ale bez niego głosy rolników w czasie najbliższych wyborów idą do PiS. Wiceminister Kołodziejczak miał być właśnie przedstawicielem wsi w rządzie postrzeganym jako reprezentacja środowisk wielkomiejskich. 

Oczywiście, rosyjskie trolle już hasają




Jak jesteśmy przy temacie rosyjskiej agentury, to czeskie służby rozpracowały rosyjską siatkę mającą na celu wpływanie na wybory do parlamentu europejskiego, osłabianie pozycji międzynarodowej Polski (to dokładnie działanie takich "Silnych Razem"), promowanie rosyjskiego punktu widzenia (część Konfederacji) i deprecjonowania Ukrainy (też część Konfederacji) oraz instytucji europejskich (tego ostatniego to nie trzeba, same intensywnie nad tym pracują). 

Ośrodkiem agentury miał być portal Voice of Europe. Agenci udający dziennikarzy (klasyka, ktoś pamięta Eugena Sorge?) nawiązywali odpowiednie kontakty i nie tyle wydobywali informacje, co je odpowiednio kierowali tak, żeby osiągnąć założone cele (zerwanie ważnych rozmów też może być pracą agenturalną). Mieli też opłacać polityków, żeby robili, co im się każe i demolowali Unię (może to być na przykład lansowanie Zielonego Ładu, co wywołuje niepokoje społeczne).


To też jest forma agenturalnej propagandy, mającej na celu wzbudzenie nieufności do Polaków, Węgrów i Rumunów. W dokładnie takim samym stylu przed wojną sowiecka propaganda szczuła przeciw Polsce mieszkańców Kresów

Kto by przypuszczał, że napisana po białorusku ulotka z karykaturą bolszewika powstała w drukarni GRU w Moskwie. A jednak...

Czeski eurodeputowany Milos Zeman opublikował tweet, w którym podał, z kim Voice of Europe zrobił wywiady, czyli po prostu czyją dobrą wolę wykorzystał. 

W dodatku tweet został podany w listopadzie zeszłego roku, kiedy nie było jeszcze żadnej afery

Ten tweet podał dalej kanał @propertys, dotąd udający wspieranie Ukrainy. Ale zmienił treść, wskazując, że chodzi o kupionych przez Moskali polityków. Oczywiście część, jak Vaclav Klaus, można uznać za proputinowskich, to już Janez Jansa, były premier Słowenii był w Kijowie razem z polskimi politykami jak tylko inwazja się zaczęła i jest wyraźnie antyrosyjski.

Ale na liście jest polski prawicowy i eurosceptyczny polityk Dominik Tarczyński i nasze rodzime trolle rzuciły się na niego, jak sfora wygłodniałych psów.
Domorosły łowca szpiegów pan Tomasz Piątek (gdyby go nie było, należałoby go wymyślić jako przykład gościa, który nie ma pojęcia, co robi i jeszcze się tym chwali). 

Pan Piątek zaczął łączyć kropki na zasadzie, jak to mawiała moja śp. mama "łóżko plus szafa to jest Kowalska"

Próbka śledczego geniuszu pana Piątka.

To jeszcze jedno zdjęcie dla pana Piątka do kolekcji. Takie zdjęcia można znaleźć dokładnie każdemu politykowi

Czy zdjęcie z przyjacielem Putina Schroederem też kompromituje? 

Oczywiście, istnieje hipotetyczna możliwość, że opisana w tekście pana Piątka pani Agnieszka jest podstawiona przez obce służby i że sponsorując jego kampanię kupiła go. 
Tak, to częsta metoda wszystkich wywiadów. Ale żeby to napisać, trzeba mieć dowody, a pan Piątek nie ma żadnych poza własnymi fantazjami. 


A w sprawach o zniesławienie to pozwany dowodzi, że napisał prawdę.

Prawdopodobnie w związku z tą aferą odwołany do kraju został dowódca Eurokorpusu generał dywizji Jarosław Gromadziński. Oficer wielce zasłużony dla budowy polskiego potencjału obronnego na wschodzie kraju. 


Oczywiście imbecyle internetowi już zbudowali piętrową intrygę, że "pisowski generał" (nie ma kurde oficerów pisowskich i platformianych, służymy tylko Polsce, choć partyjnym fanatykom to do łbów nie dociera) szpiegował dla Rosji


No nie, to tak nie działa. W komunikacie jest mowa o postępowaniu kontrolnym, a nie jakichkolwiek zarzutach. Chodzi o poświadczenie bezpieczeństwa, czyli dokument dający dostęp do informacji tajnych i ściśle tajnych. Postępowanie kontrolne oznacza, że jakieś informacje w ankiecie bezpieczeństwa generała stały się nieaktualne. Być może po prostu zna lub znał osobę, na którą wyszli dochodzeniowcy prowadzący sprawę. Może to być ktoś z bliskiego kręgu znajomych generała, o czym miał prawo nie wiedzieć, bo szpiedzy nie noszą ciemnych okularów i prochowców. Mijamy ich codziennie na ulicy. Dla nas są "niewidzialni w tłumie" (jest taka książka o szpiegostwie wydana w PRL).

Czemu generała odwołano ze stanowiska? 
Bo jak jest w komunikacie, jest to automat w przypadku postępowania sprawdzającego. Chodzi o odcięcie namierzonego szpiega od źródła informacji. Odwołany dowódca przestaje mieć dla szpiega wartość jako źródło. Staje się bezwartościowy. Ponieważ cofnięto mu poświadczenie bezpieczeństwa, nie ma dostępu do informacji wrażliwych. 
I tyle. Cała tajemnica.

I nie, nie dało się tego załatwić po cichu, bo dowódca Eurokorpusu to nie szczebel plutonu, gdzie można sprawę załatwić bezgłośnie. 

Kończąc wątki szpiegowsko-propagandowe, polskim wojskiem wstrząsnęła seria zgonów podczas ogromnych manewrów NATO na terenie Polski. Łącznie w różnych okolicznościach zginęło pięciu żołnierzy. Wydarzenia miały miejsce w czasie trzech tygodni. Pierwszy był związany z międzynarodowymi ćwiczeniami Dragon-24, drugi z rutynowym szkoleniem pirotechników, ostatni z równie rutynowym szkoleniem komandosów. Pierwszy dotyczył 18 "Żelaznej" Dywizji Zmechanizowanej i wydarzył się na poligonie w Drawsku, drugi saperów z 5 Tarnogórskiego Pułku Chemicznego i miał miejsce w Solarni, w trzecim zginął komandos z Lublińca na stokach Rysów. Najechanie przez pojazd gąsienicowy, wybuch wadliwego ładunku wybuchowego, lawina. 


Do tego dwa dni temu nagle zmarł generał brygady Adam Marczak, dowódca Operacji EU Althea w Mos (operacja pokojowa w Bośni i Hercegowinie). Generał wcześniej dowodzący polską kawalerią powietrzną szkolił ukraińskich żołnierzy (ale w 2018), a teraz miał być konsultantem Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy. Według komunikatu generał zmarł nagle z przyczyn naturalnych (na stanowiskach kierowniczych choroby krążenia to nic niezwykłego, żołnierzom też się zdarzają).

No i geniusze internetowi od "łączenia kropek" powiązali te wydarzenia, które łączy wyłącznie czas i wyszło im, że wszyscy zginęli w Jarze Czasów w wyniku trafienia rosyjskiej artylerii w ukraiński schron dowodzenia. 



Skąd takie pomysły? 
Z Moskwy, no bo skąd?


Ciekawe, że najważniejsi, że tak się wyrażę, moSSkiewscy blogerzy o tym ataku nie wspominają. A co jeszcze lepsze...

Ci, którzy piszą, powołują się na "źródła polskie"

No to teraz informacja, na którą czekałem. 
Pisząc o napaści na Crocus City Hall zastanawiałem się, czy wypłynie jakieś ważne nazwisko człowieka tam zabitego. 
A jakże!

Poznajcie pułkownika Timura Mjasnikowa z GRU, który do Moskwy przyjechał prosto z Ukrainy spotkać się z rodziną

Pisałem, że zamachowcy strzelali tak, jakby chcieli ograniczyć straty. 
No właśnie. Ciekawe, kto jeszcze był celem? I czemu właśnie on? 

Trochę o froncie. 

Tak wygląda Awdijówka wyzwolona od wszystkiego z życiem włącznie

Nie ma znaczących zmian poza Pierwomajskiem na południowej flance pod Awdijówką.

Siły ukraińskie będą opóźniały marsz Rosjan, ale teren aż do linii wzgórz jest w zasadzie do oddania. Tu nie ma na czym oprzeć obrony, natomiast aktywna obrona i stopniowe wycofanie się na nową linię pozwala "rozrzedzić" i rozciągnąć siły rosyjskie, co uczyni je bardziej wrażliwymi na ataki ukraińskie.

Niestety po porażce ofensywy atakujący często cofa się dalej, niż był przed jej rozpoczęciem. Po klęsce pod Charkowem w 1942 roku sowieci zatrzymali się dopiero nad Wołgą w Stalingradzie. Ale jednocześnie pościg za cofającymi się sowieckimi armiami sprawił, że Niemcy i ich sojusznicy wytracili potencjał i ostatecznie sprowadził na nich klęskę.

Moskiewskie kanały obiegły zdjęcia czołgającego się żołnierza, z krwawiącym tyłkiem, którego wspiera kolega. 

"Cała Ukraina na jednej fotografii".
"Dupa porwana za Zełeńskiego".
"I jeszcze chochły puścili to (atak) za dnia..."
"Ale to nasi chłopcy"
Post usunięty

No właśnie. Ci dwaj nieszczęśnicy to bojcy z 76 Pskowskiej Brygady Piechoty.

A to już lewy brzeg Dniepru i francuska rakieta Hammer w akcji

Wojny dronów

I wojny ludzi. Likwidacja rosyjskiego patrolu gdzieś na Ługańszczyźnie


Na Zaporożu Ukraińcy szykują się na przybycie gości

Moskale znowu ostrzelali Ukrainę ze wszystkiego, co mieli, uderzając głównie w infrastrukturę:

Mosty
A także elektrownie i tamy


Moskale chcą ponownie zerwać tamy i spowodować zalanie obu brzegów Dniepru.


Ukrainą wstrząsnęła kolejna afera. 
Otóż niejaka Julia Senjuk zrobiła sobie sesję zdjęciową z niepełnosprawnymi żołnierzami. Chociaż Julia jest gwiazdą porno, występującą jak Josephine Jackson, sesja jest grzeczna. 


Zanim wszyscy obrońcy moralności się sprują poinformuję, że chociaż Senjuk zarabia... jak zarabia, to z zawodu jest instruktorką pływania i nauczycielką angielskiego, jest też przeszkolona w zakresie wsparcia psychologicznego dla ofiar PTSD. 



Tak bliski kontakt z kobietą, którą inni śliniąc się mogą oglądać tylko na monitorach jest dla chłopaków potężną motywacją do pracy nad sobą i powrotu do sprawności. 

Za każdym wielkim mężczyzną stoi większa od niego kobieta.

I tym optymistycznym akcentem życzę Państwu spokojnych, bezpiecznych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy.

A Ukrainie prawdziwego pokoju. 

Komentarze

  1. > jak twierdzi Institute for the Study of War Moskwa gromadzi wojska w rejonie północno-zachodnim.

    Ciekaw jestem co Pan sadzi o tym wywiadzie z plk. Sachaszczykiem (link u Foxa)?


    OdpowiedzUsuń
  2. W temacie przyjazni Schroedera z Putinem - bardzo lubie to zdjecie:

    https://www.faz.net/aktuell/feuilleton/spd-und-das-russland-problem-einfluss-von-ex-kanzler-schroeder-17740225/schlittenfahren-mit-putin-im-17740511.html#fotobox_1_7740225

    Tak sobie pomyslalem, gdy je zobaczylem, ze z checia by sie zapewne wybrali taka trojka na przejazdzke gdzies w okolicach Bialowiezy ;) Oczywiscie juz po "denazyfikacji" ;)

    P.S. Wg GW czy BBC to bylo w Kolomienskim pod Moskwa w 2001.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z innej beczki. Pytanie techniczne odnosnie zdjecia z poczatku artykulu: to AI?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))