Dziennik wojny - doby sto siedemdziesiąta trzecia i sto siedemdziesiąta czwarta drugiego roku (1269 i 1270)
Czym są państwa bałtyckie (nie żadna Pribałtyka, ani "kraje" bałtyckie")?
Oczywiście, ludzie w miarę kulturalni i oczytani powiedzą, że to trzy państwa, utworzone przez potomków jednego z najliczniejszych kiedyś w tej części świata ludów, których przodkowie oparli się germanizacji (Prusowie, Estończycy) i slawizacji (Prusowie, Żmudzini, Łotysze i Litwini). Mieszkańcy dawnych krain Żmudzi, Inflant, Kurlandii i części Litwy. Ich krewni setki lat wcześniej pod wpływem presji germańskiej i słowiańskiej stali się Prusakami, Białorusinami, Polakami... Ułatwił to fakt, że Bałtowie byli spokrewnieni zarówno z Germanami (na poziomie równorzędnym), jak i Słowianami (języki słowiańskie są potomne względem bałtyckich), więc bariera językowa była słabsza, niż w przypadku wyraźnych różnic.
Próbka łotewskiego w wykonaniu zespołu Tautumeitas ("Dziewczyny z ludu" - przykład bliskości języków, o której wyżej pisałem: tautu to po łotewsku lud, a thiuda to po gocku... lud, plemię, wspólnota), który w tym roku reprezentował Łotwę na Festiwalu Eurowizji
Oni trwają, choć dziś są ledwie szczątkiem dawnej potęgi. Zemściła się na nich izolacja w głębi Mrocznej Puszczy, czyli Mirkwidu. Kiedy inne ludy wymieniały się doświadczeniami i rozwijały się, Bałtowie kultywowali tradycje przodków.
Gdy dotarła do nich cywilizacja w wydaniu niemieckim (Krzyżacy, Kawalerowie Mieczowi) lub ruskim (czyli poniekąd też germańskim - skandynawskim) nie mieli żadnego potencjału do obrony. Po prostu, żeby lepiej żyć wystarczyło zostać Niemcem (jak przodkowie J.R.R. Tolkiena, pochodzący właśnie z Prusów), czy Rusinem, przyjmując dominującą kulturę, jak mieszkańcy Wielkiego Księstwa Litewskiego, w którym poza Żmudzią nie mówiono po litewsku, tylko po rusku.
Przetrwali ci, którzy mieszkali w rejonach zbyt trudnych do podboju, we wschodnim zakątku Bałtyku...
W pewnym sensie są żywą skamieliną etniczną (ja genetycznie też jestem żywe wykopalisko, więc to określenie nie jest u mnie pejoratywne, a wręcz przeciwnie, wyraża szacunek).
Ale dla Władymira Sołowiowa, kremlowskiej najmimordy, państwa bałtyckie to "geopolityczne nieporozumienie".
- Mieszkańcy Pribałtyki muszą zrozumieć, że są geopolitycznym nieporozumieniem. NATO nie stanie w ich obronie (...) Kto zechce spłonąć w jądrowym armagedonie za Pribałtykę? No kto?
- pyta Sołowiow.
Sołowiow jest propagandystą, który pracuje dla Kremla. On nie mówi niczego, co nie byłoby tam zaakceptowane. Przekazuje to, czego Kreml oficjalnie nie może lub nie chce powiedzieć.
Podobnie, jak oficjalnie naukowa pozycja, jaką jest wydana w marcu bieżącego roku przez Moskiewski Państwowy Instytut Stosunków Międzynarodowych "Historia Litwy", do której przedmowę napisał minister usprawiedliwiania bezprawia Rosji Siergiej Ławrow.
Pozycja ta zaprzecza istnieniu języka litewskiego (ukraiński też według Moskwy nie istnieje), a nawet litewskiej państwowości (choć Wielkie Księstwo Litewskie było potęgą, gdy w Moskwie psy dupami szczekały - Jagiełło nim został królem Polski regularnie najeżdżał moskiewskie bagna).
W obu przypadkach mamy do czynienia jednak nie z ekscesami jakichś tam ludzi, a z planowym działaniem rosyjskich władz.
Sołowiow, sam powiązany z sowieckimi elitami politycznymi i służbami ZSSR w końcowym okresie jego istnienia, pracuje w publicznym kanale Rossija1, który nawet nie udaje obiektywizmu. Jest to jawna tuba propagandowa Kremla, więc wszystko, co tam pada, jest zatwierdzone przez Kreml.
Z kolei Moskiewski Państwowy Instytut Stosunków Międzynarodowych to pod pozorem placówki uniwersyteckiej... kuźnia kadr KGB i FSB oraz SWR (Służba Wnieszniej Razwiedki - Służba Wywiadu Zagranicznego). Oczywiście, uczelnia ma niesamowicie wysoki poziom merytoryczny (co to byłaby za szkoła wywiadu, która nie dawałaby dobrego przygotowania do pracy?), ale istota właśnie w tym, że realizuje ona polityczne cele kierownictwa na Kremlu. W tym buduje rosyjską softpower w postaci studentów i absolwentów z innych państw.
Oczywiście, nie każdy absolwent MGIMO jest agentem KGB/FSB/SWR, o czym świadczy choćby to, że wśród nich jest Ilham Alijew, prezydent Azerbejdżanu, który studia na tej uczelni i zdobyte tu kompetencje wykorzystuje do ogrywania Moskwy - bo zna sposób myślenia i działania swoich byłych kolegów.
W każdym razie, nie wchodząc w kwestie budowy agentury wpływu w innych krajach poprzez studia w MGIMO, jeśli ta uczelnia, czy prowadzone przez nią wydawnictwo, wypuszcza jakąś publikację, to jest oczywiste, że stanowi ona wykładnię doktryny Kremla w kwestiach międzynarodowych.
Sprawa jest o tyle poważna, że rosyjska mniejszość w państwach bałtyckich stanowi znaczący odsetek. Co prawda na Litwie tylko pięć procent (mniej, niż Polaków, których jest ponad sześć procent, ale w wyniku głupiej polityki władz litewskich wielu tamtejszych Polaków sprzyja Rosji), za to na Łotwie i w Estonii co czwarty obywatel deklaruje się jako Rosjanin.
![]() |
W Rydze i Tallinie oraz w rejonie Narwy, Dyneburga, Łatgalii i w wielu innych miejscach dominacja Rosjan może ułatwić rosyjską inwazję |
![]() |
Rosjanie w Estonii (czerwone rejony) |
![]() |
Rosjanie na Łotwie |
A jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości, to tu macie świeżynkę z promoskiewskiego kanału na YT "Propaganda Polityka dnia"
Swoją drogą warto przyglądać się temu kanałowi, bo powstał on niecały miesiąc temu i zawiera głównie propagandę antybatycką i antypolską (oraz antyamerykańską) - ten kanał to nie przekaz dla szerokiego odbiorcy, ale raczej łatwo dostępny biuletyn z instrukcjami dla agentury wpływu i politycznych debili, podający na tacy propagandową papkę do powtarzania
Zatem, moi drodzy, podobnie, jak to było w przypadku Ukrainy, której odrębność etniczną, kulturową i polityczną Moskwa kwestionowała na długo przed 2014 rokiem, Kreml nie uznaje Bałtów za etnos odrębny od Rosji.
I rozwiejcie wątpliwości. Polaków tym bardziej nie uznaje za odrębny naród. Ten sam Sołowiow powiedział w swoim programie, że
- Warszawa powinna zostać zwrócona Imperium Rosyjskiemu.
Dlatego żenujące są bełkoty, że mamy nie dać się wciągnąć w wojnę. Rosjanie nie ukrywają, że jesteśmy kolejnym celem agresji (która w formie masowej migracji zaczęła się na naszej granicy - i na granicach państw bałtyckich - rok przed inwazją na Ukrainę).
A jak komuś się bełkocze, że na granicy z Białorusią nie ma wojny, to tylko powiem, że strzały (z broni gładkolufowej) padają codziennie, żołnierze i funkcjonariusze chodzą w hełmach, a wyjeżdżając na służbę nikt nie wie, czy wróci do miejsca zakwaterowania, czy do szpitala.
Znam chłopaka, który nie stracił głowy tylko dlatego, że miał na niej hełm...
![]() |
Przecież Rosja nigdy nikogo nie napadła... |
Jakby na potwierdzenie tego wszystkiego na rozmowy z Trumpem na Alaskę Ławrow przyleciał w koszulce z napisem CCCP, czyli... ZSSR w cyrylicy (Sojus Socjalisticzeskich Sowieckich Respublik).
Przypadek? Nie miał innej w szafie?
U Ławrowa, absolwenta MGIMO, nie ma przypadków. Są tylko znaki i demonstracje.
Raz, że podkreśla on w ten sposób powrót Rosji na pozycje mocarstwowe, gdzie szef Jebanarium w bezpośredniej rozmowie ustala z amerykańskim prezydentem reguły rządzące światem, nie licząc się z opiniami mniejszych krajów.
Dwa, że wskazuje w ten sposób strategiczny cel Moskwy, jakim jest odbudowa ZSSR. Warto pamiętać, że większość Rosjan tęskni za sowietami, "kiedy było, jak za cara", zaś sam Putin (i na pewno on) powiedział, że rozpad Związku Sowieckiego to największa geopolityczna tragedia XX wieku.
![]() |
Moskale z uporem świętują "sukces" |
![]() |
Posuwając się do głupich prowokacji: "Ludowa Republika Alaski. Rosja nie ma żadnych planów, żeby odzyskać Alaskę. Absolutnie żadnych!" |
Bo Rosja nie zajmuje cudzych terytoriów, tylko odzyskuje swoje, jak twierdzi Bulbenfuehrer
Tymczasem już zaczęło się wylewanie zimnej wody na moskiewskie łby.
Pomijam tu antyrosyjskie protesty mieszkańców Alaski (w pewnym stopniu potomków rosyjskich osadników). To było do przewidzenia.
Ciekawiej, że sami organizatorzy spotkania wyraźnie dają znać, że wyobrażenia Moskali są dalekie od rzeczywistości.
Po pierwsze, dobne, ale wyraźne złośliwości. Na przykład dla rosyjskich dziennikarzy, którzy przyjechali relacjonować spotkanie prezydenta Trumpa z jednym z Putinów "zabrakło" miejsc w hotelach, więc zgromadzono ich w nieużywanym szpitalu kowidowym na łóżkach polowych.
I to nie tak, że Amerykanie ich tam dali. Nie. Oni tylko zaproponowali takie rozwiązanie władzom rosyjskim, gdy te uznały, że wynajęcie dziennikarzom pokojów hotelowych za dwa tysiące dolarów dziennie przekracza możliwości Moskali.
Bo przecież Moskwa ma takie niewyczerpane zasoby...
![]() |
W dodatku nie mają dostępu do roamingu, więc muszą dzwonić przez wi-fi... Ale jest niuans... W Rosji zablokowano połączenia przez WhatsApp i Telegram. Zostaje zatem... telepatia |
W dodatku od miejsca zakwaterowania Moskali do sklepów było w... daleko. A komunikacji publicznej w USA nie uznają. Zatem parę kilometrów z buta po flaszkę i zagrychę.
W czasie lotu na Alaskę prezydent Trump rozmawiał z dziennikarzami, co zostało puszczone w eter tylko w wersji audio (nagrane wcześniej?).
Oczywiście, powiedział rytualne zaklęcie o "wzajemnym zaufaniu" (w języku dyplomacji znaczy to "zasadniczo niezbyt się lubimy, ale musimy rozmawiać"), a potem poleciał.
- Celem Trumpa nie jest negocjowanie w imieniu Ukrainy, tylko doprowadzenie obu stron do stołu rokowań.
- Kwestie terytorialne będą omówione, ale ostateczna decyzja należy do Ukrainy.
- Ukraina dostanie amerykańsko-europejskie gwarancje, ale nie w formie NATO.
- Moskwa kontynuuje ataki na Ukrainę licząc na to, że uda jej się w ten sposób uzyskać lepszą pozycję w negocjacjach, ale się przeliczy.
- Porozmawiam z nim o tym
- dodał prezydent Trump. Powtórzył też, że Putin chce przejąć całą Ukrainę, ale tego nie zrobi, bo Trump jest prezydentem.
W ten sposób USA określiły swoje "czerwone linie", co w zasadzie wysadza w powietrze całą narrację Moskwy.
Już bliżej Anchorage prezydent Trump dał wywiad na wizji dla Fox News. Kiedy snującemu plany prezydentowi dziennikarz zadał pytanie, co zrobi, jeśli rozmowy nie pójdą pomyślnie, prezydent Trump oświadczył, że wtedy szybko wróci do domu.
Jednocześnie doradca Putina Jurij Uszakow poinformował, że:
- zaplanowano rozmowy prezydentów w cztery oczy,
- zespoły negocjacyjne będą pięcioosobowe,
- po rozmowach Putin-Trump zostanie zorganizowana konferencja prasowa,
- nie przewiduje się podpisania żadnego formalnego dokumentu.
Moskale zresztą nie mieli złudzeń co do wyniku spotkania i nawet od razu określili, czyja to wina (oczywiście, imperialistycznych podżegaczy).
Według doradcy ukraińskiego mera Mariupola i szefa Centrum Badań nad Okupacją Piotra Andruszczenko codziennie w kierunku Zaporoża Moskale przerzucają ciężki sprzęt.
W drodze na Alaskę prezydent Trump zadzwonił do Bulbenfuehrera i podziękował za zwolnienie z więzień szesnastu więźniów i zaczął negocjować uwolnienie kolejnych. Półtora tysiąca.
Łukaszenka po prostu wie, że Putin i jego kamaryla są w taki, czy inny sposób skończeni, więc chętnie zbuduje sobie pozycję do tego, żeby spełnić swoje wieloletnie marzenie i zostać Carem. A wtedy przyłączy Białoruś do Rosji i stanie się bohaterem, który pokojowo osiągnął to, czego Putin nie mógł zrealizować wojną.
Niezły plan, nie?
A sam przebieg i wynik spotkania?
To skomplikowane.
Ale po kolei.
Powitanie w Anchorage zaczęło się zgodnie z protokołem.
![]() |
Amerykańscy żołnierze rozwinęli czerwony dywan przed schodkami do samolotu, którym przyleciał jeden z Putinów |
Co spotkało się z oburzeniem wielu...
W tym córki Keighta Kelloga Meaghan Mobbs
Co prawda potem to stonowała, wyrazami poparcia dla działań Trumpa, ale w eter poszło. I nadal wisi na Xrze.
A tak serio, to kto miał rozwijać dywan w bazie wojskowej? No taka jest procedura i tyle.
Zakładając, że kanał pani Mobbs wykorzystuje jej ojciec, żeby przekazać to, czego nie może powiedzieć oficjalnie, to republikański wyborca, ten nasz redneck dostał właśnie dwa ważne komunikaty:
- Ziom, ale rozumiesz, że Putin i Rosja są głównym wrogiem Ameryki?- Zobacz, ziom, jak musimy się upokarzać dla ratowania pokoju!
Redneck musi poczuć piekące poczucie wstydu i upokorzenia i pragnienie odwetu.
Po przywitaniu...
Warto się przyjrzeć mowie ciała. Jeden z Putinów usiłuje być serdeczny, a prezydent Trump zdecydowanie trzyma go na dystans, zaś z początku wyraźnie traktuje z góry (klaskanie jako forma poganiania)
Jeden z Putinów musiał przejść przed rzędem nowoczesnych amerykańskich samolotów, a potem...
Obejrzeć przelot tych samolotów, które parę tygodni temu zmasakrowały Iran!
Prezydent Trump - wbrew wcześniejszym ustaleniom - zaprosił jednego z Putinów do swojej limuzyny. Nie wiemy, o czym rozmawiali. Może padło takie zdanie:
- Znam Putina i wiem, że to nie ty, zatem, kim jesteś?
Po czym, znów wbrew ustaleniom, strony przeszły do rozmów składzie trzyosobowych zespołów.
Rozmowy trwały krótko.
Prezydent Trump i jeden z Putinów wyszli do dziennikarzy, żeby w okrągłych słowach powiedzieć, że niczego nie ustalili.
Oczywiście, prezydent Trump sprzedał publice bełkot o postępach w rozmowach, podkreślając jednak, że w kluczowych sprawach do porozumienia nie doszło. Dodał jednak, że być może następne spotkanie będzie miało miejsce w Moskwie.
I znowu mowa ciała. Jeden z Putinów wręcz doskonale się bawi, a prezydent Trump jest wyraźnie wściekły
Zaplanowany na wieczór obiad "ku czci Jego Ekscelencji W. Putina" został odwołany i obaj panowie rozjechali się do domów.
Najpierw jeden z Putinów złożył kwiaty na cmentarzu sowieckich lotników
I znowu mowa ciała. Czy tak porusza się zwycięzca?
U prezydenta Trumpa widać gołym okiem wysoki poziom wqrwienia i poczucie ciężaru sytuacji
Zatem jeden z Putinów dobrze się bawi, czy ma poczucie porażki?
Pomidor!
Przecież to nie był Putin we własnej osobie, bo ten - o ile nadal żyje - boi się podejść na 50 metrów do żywego człowieka! Nawet w najlepszym stanie zdrowotnym nie przyleciałby w obecnej sytuacji do USA.
Sobowtórzy zaś to znakomicie wyszkoleni aktorzy, potrafiący świadomie grać ciałem.
O ile robią to świadomie i nie odpuszczają kontroli, jak wchodząc po schodkach do samolotu...
New York Times i agencja Axios wypuściły nieoficjalne informacje dotyczące przebiegu rozmów. Oprócz wycofania wojsk ukraińskich z Obwodów Donieckiego i Ługańskiego (popartych nieczytelnymi sugestiami możliwości rozmów o niewielkich skrawkach Obwodów Charkowskiego, Sumskiego i Dniprowskiego), przy braku jakichkolwiek deklaracji odnośnie Chersońszczyzny i Zaporoża, Moskwa zażądała prawnego uznania jej władzy nad zajętymi terytoriami. Poza tym język rosyjski miałby uzyskać status urzędowego na Ukrainie, a Ukraińska Cerkiew Putinosławna miałaby dostać gwarancje bezpieczeństwa (czyli możliwość swobodnej antyukraińskiej działalności). Gwarantem trwałości pokoju miałyby być Chiny.
Ta wspomniana przez prezydenta Trumpa kluczowa kwestia, co do której nie doszło do porozumienia, to prawdopodobnie sprawa prawnego uznania władzy Rosji nad zdobytymi ziemiami.
Oczywiście, delegacja rosyjska świadomie przyjechała z żądaniami, których Stany nie mogły spełnić (przypominam podaną wyżej propagandówkę, określającą, dlaczego pokoju nie będzie). Gra Moskwy była dokładnie na to, żeby prezydent Trump znalazł się w opisanej przez Meaghan Mobbs sytuacji Chamberlaina w Monachium w 1938 roku. Odrzucenie żądań rosyjskich pozwala Moskwie przedstawiać administrację USA jako "podżegacza wojennego". Dlatego Stany muszą wychodzić z kolejnymi inicjatywami, które to Moskwa będzie odrzucać. Zarówno na potrzeby odbiorcy amerykańskiego, jak dla publiki światowej. Po stronie Ukrainy stoi bowiem mniejszość państw świata!
Oczywiście, propaganda moskiewska (i świadomi oraz nieświadomi jej rezonatorzy na Zachodzie) przedstawiają wynik rozmów jako sukces jednego z Putinów.
Ale to nie takie proste.
Wielu pisze, że "po redukcji oczekiwań, Putin uzyskał sto procent".
Zdanie to jest logicznym absurdem. Równie dobrze mogę powiedzieć, że po redukcji oczekiwań co do godziny przyjazdu, zdążyłem na czas.
No nie. Jeśli musiałem zredukować oczekiwania, to już nie mam stu procent, tylko tyle, na ile musiałem dokonać redukcji.
Jakie są cele wojenne Rosji?
Po pierwsze: ZMIANA ARCHITEKTURY BEZPIECZEŃSTWA i powrót do koncertu mocarstw, kiedy to główne potęgi, w tym Rosja, będą ustalać układ sił na świecie.
Po to delegacja rosyjska poleciała na Alaskę, żeby zawrzeć porozumienie ponad głowami Ukraińców!
I tego nie dostali!
Co więcej, Rosja jeszcze dwa tygodnie temu żądała czterech obwodów Ukrainy, w Anchorage zeszła do dwóch.
I też ich nie dostała!
Zniknął postulat "demilitaryzacji" i "denazyfikacji" Ukrainy. Została tylko kwestia języka rosyjskiego jako urzędowego i zagwarantowania bezpieczeństwa rosyjskiej agenturze cerkiewnej.
Zatem "redukcja oczekiwań" była bardzo daleko idąca, a i tak nie zostały one spełnione.
Za sukces nie można uznać także odroczenia wprowadzenia sankcji wtórnych o dwa-trzy tygodnie. To tylko odroczenie egzekucji, która już się de facto zaczęła (wprowadzenie ceł na Indie).
Już po szczycie prezydent Trump podał na swoim kanale, że następnym etapem jest trójstronne spotkanie Rosja-Ukraina-USA. Co dla Rosji, która nie uznaje legalności władzy prezydenta Zełeńskiego, jest trudnym orzechem do zgryzienia.
Prezydent Trump również ogłosił sukces na Alasce. Choć widać było, jaki jest wkurzony. Ale właśnie teraz ma to, czego potrzebuje. W najbliższy piątek prezydent Trump chce zorganizować wspomniane spotkanie z jednym z Putinów i prezydentem Zełeńskim (który już wyraził zgodę). Teraz to Moskwa jest w sytuacji, w której albo się na to zgodzi (i dokona kolejnej wolty propagandowej), albo odrzuci, a Waszyngton będzie miał potwierdzenie, że z Moskwą nie warto rozmawiać.
Redneck dostaje komunikat:
- Zrobiliśmy wszystko, co się dało. Nie ma innego wyjścia, niż...
Redneck dostał jeszcze jeden komunikat.
Melania Trump wysłała do jednego z Putinów list, w którym upomniała się o uprowadzone z Ukrainy dzieci. Temat rosyjskiego kidnapingu przestał zatem być jedynie "produktem kijowskiej propagandy", jak go postrzegało wielu na Zachodzie, a stał się elementem waszyngtońskiej gry politycznej i poważnym problemem.
Na koniec pierdułka, ale zacna.
Już po wyjeździe delegacji na drukarce znaleziono jawne kwity, zawierające program konferencji. Ktoś "zapomniał" go zabrać, ale to żaden problem, bo nie jest to "CLASSIFIED".
![]() |
Program zawierał także składy delegacji, gdzie przy nazwiskach Rosjan wpisano fonetyczny zapis ich nazwisk. Przy Putinie mamy POO-thin, czyli... Cienkie Gówno! |
Z Alaski szybki przeskok przez Cieśninę Beringa i wracamy na Kamczatkę.
Po pierwsze, tam się dalej trzęsie, cały czas z tą samą siłą około sześciu stopni w skali Richtera. W zasadzie codziennie jest wstrząs.
Po drugie, w wyniku wstrząsów obudziło się już osiem wulkanów, przy czym dwa pierwsze, czyli Kluczewska Sopka i Kraszennikow dymią i pylą tak, że w regionie wprowadzono zakaz lotów.
Z Kluczewskiej Sopki wylewa się lawa, która spowodowała topnienie lodowców i zalanie dolin.
Z powodu zniszczeń na Kamczatce władze wyraziły zgodę, żeby planowane na teraz wybory gubernatora przeprowadzić "na pniu", czyli poza lokalami wyborczymi (które prawdopodobnie leżą w gruzach).
Jedynym jak dotąd ukaranym jest mer zamkniętego miasta Wiliuczyńsk, w skład którego wchodzi baza okrętów podwodnych Rybaczyij.
Zarzut?
Źle zabezpieczył bazę.
Którą nie zarządzał, ale kogo to obchodzi, skoro gubernator go nie lubi?
Jakby było mało z najbardziej precyzyjnym trzęsieniem ziemi w historii (no dobrze, w Jerycho było bardziej dokładne), na Rosję spadła kolejna plaga.
Tym razem jest to najprawdziwszy tropikalny huragan!
Który powoduje epickie powodzie...
A to wszystko w Kraju Krasjojarskim w Rosji, gdzie przecież huragany, powodzie, szarańcza i inne plagi egipskie to norma.
Jakby tego było mało, to rosyjskie obiekty wojskowe w tymże Kraju Krasnojarskim są regularnie celami ukraińskich dronów.
Z jednej strony trąba powietrzna...
A z drugiej dymy z płonących zbiorników magazynu paliw w Soczi
I z tymi bombardowaniami w Soczi związana jest tragikomiczna historia.
Po kolejnym nalocie grupa rosyjskich dziewczyn zrobiła sobie sesję selfie na tle płonących zbiorników. A potem wrzuciły to na profil na Telegramie.
Wybuchło wielkie oburzenie, a za laskami wysłano list gończy.
Oczywiście obie szybko zatrzymano. Dwudziestojednoletnia Daria i dziewiętnastoletnia Karina trafiły "na dołek", a potem stanęły przed sądem.
Darię "za zachowanie niezgodne z procedurami reagowania kryzysowego" skazano na trzydzieści tysięcy rubli grzywny. Jeśli jej nie stać, może podpisać kontrakt z Siłami Zbrojnymi i zarobić mordując ludzi na Ukrainie
Ukraińcy konsekwentnie masakrują rosyjską logistykę.
To piękne "Jebudu!" to fabryka materiałów wybuchowych "Elastik" w Lesnoj koło Riazania
Po wybuchu zostało piękne NIC
Wczorajszej nocy ukraińskie drony uderzyły w rafinerię w Syzranie koło Samary
Uderzono także w port Olja koło Astrachania, gdzie zatopiony został transportowiec z łądunkiem irańskich Szahidów.
Holownik to nazwa myląca.
Po pierwsze, jest to (a raczej był) okręt Marynarki Wojennej Rosji, który co prawda nie był uzbrojony, ale mógł zostać wyposażony w broń i wykonywać zadania eskortowe, czy patrolowe.
Generalnie "holowniki" projektu 23470 to okręty wielozadaniowe holownikami zwane tylko przez kurtuazję.
Przyczyna zatonięcia "Kapitana Uszakowa" nie jest znana.
Moskale zaś tradycyjnie atakują cele cywilne.
Dziś uderzyli w strategiczny supermarket w Sumach
A pięć dni temu dworzec w Zaporożu
Byle tylko zabić jak najwięcej ludzi.
Nie chcę epatować kolejnymi tragediami. Jest tego tak dużo, że nieubłaganie przekształca się w statystykę.
Kiedy w Kraju Krasnodarskim wody jest za dużo, to w Donbabwe za mało.
Przyczyną kryzysu z wodą, o którym już pisałem, jest zniszczenie przez dziesięć lat rosyjskich porządków mającego siedemdziesiąt lat kanału, który dostarcza wodę z terenów kontrolowanych przez Ukrainę (ciekawe, że Moskwa pasjami odrywa od innych krajów regiony, które same nie mogą się utrzymać, to samo na Krymie, czy w Abchazji).
W efekcie ludzie muszą pić dosłownie zieloną wodę dowożoną szambiarkami.
Albo czerpać ją z kałuż
Jeśli nie chcesz mojej zguby, flaszkę wody daj mi luby
Kryzys kryzysem, braki brakami, a krzaki przed budynkiem administracji trzeba podlać!
Na kierunku sumskim siły ukraińskie według dowództwa SZU wypierają Moskali za granicę państwową. Na mapie tego na razie nie widać, ale "Wielka Ofensywa Sumska" właśnie się kończy.
Pod Kupjańskiem Moskale spróbowali przeprowadzić przełamanie, zwiększając zawartość wysokogatunkowego żelaza w ukraińskiej glebie.
Masakra w wykonaniu Pułku "Achilles" (formacja nieregularna, być może powiązana z GUR), 116 Brygady SZU i 15 Brygady Obrony Terytorialnej
Rzekome "przełamanie" na północ od Pokrowska zostało skutecznie zatrzymane przez 1 Korpus "Azow", a zajęty przez Moskali teren pocięty tak, że poszczególne oddziały znalazły się w okrążeniu.
Dokładnie 17 lat temu śp. Prezydent RP Lech Kaczyński ostrzegał w Tbilisi przed takim rozwojem sytuacji, jaki faktycznie nastąpił.
Komentarze
Prześlij komentarz