Dziennik wojny - dzień sto sześćdziesiąty czwarty, sto sześćdziesiąty piąty, sto sześćdziesiąty szósty, sto sześćdziesiąty siódmy, sto sześćdziesiąty ósmy, sto sześćdziesiąty dziewiąty, sto siedemdziesiąty, sto siedemdziesiąty pierwszy i sto siedemdziesiąty drugi czwartego roku (1260, 1261, 1262, 1263, 1264, 1265, 1266, 1267, 1268)

W poprzednim wpisie wspominałem o dziwnym rosyjskim kierunku ataku w północnej części klina między Toreckiem a Pokrowskiem. I faktycznie, zgodnie z przewidywaniami, nic się tam poważnego nie rozwinęło, bo nie mogło. Za to przeoczyłem zupełnie inny kierunek, trzynaście kilometrów na zachód od tego miejsca. Według UAlivemap sytuacja wygląda nawet gorzej, niż według DeepState I nie tylko ja go przeoczyłem, bo sztab ukraiński również. Dlaczego? Bo ten kierunek ataku również pozbawiony jest sensu. Jeśli przyjrzycie się sieci dróg w tym rejonie, to zobaczycie, że ich tam w zasadzie nie ma. Rosjanie posuwają się płaskim otwartym terenem, a nie wzdłuż ciągów komunikacyjnych, które w swoim marszu przecinają A skoro atak nie idzie po liniach komunikacyjnych, to nie ma mowy o logistyce, bo ta musi jakoś dotrzeć, zaś w obecnych realiach frontu o transporcie lotniczym można zapomnieć. Zatem do czołowych oddziałów rosyjskich nie ma prawa tu dotrzeć żywność, ani amunicja....